“Mówić o wolności to jedna rzecz, być wolnym to już zupełnie coś innego”
„Easy Rider” jest typowym filmem drogi. Przez wszystkie lata od premiery urósł do miana kultowego. Od początku do końca przesiąknięty jest narkotykami wszelkiej maści – począwszy od trawy i LSD, skończywszy na kokainie. Nie jest jednak jakimś narkomańskim bełkotem, co to, to nie. Jego bezapelacyjna „kultowość” polega na ukazaniu wolność, takiej, jaką ją widzieli hippisi pod koniec lat 60. „Easy Rider” nie stracił jednak swojej świeżości, bo do dzisiaj potrafi wzbudzić ożywione dyskusje, potrafi zirytować i zachwycić.
Dwaj motocykliści, Billy i Wyatt, ksywa „Kapitan Ameryka” przez motyw flagi amerykańskiej, który miał na kasku, kurtce oraz baku motocykla, właśnie przemycili sporą ilość kokainy z Meksyku. Po sprzedaży towaru w Los Angeles, postanawiają zarobione pieniądze wydać na swoje dawne marzenie – chcą przejechać na motorach z Los Angeles do Nowego Orleanu na Mardi Gras. Jednak im dalej na wschód jadą tym mniej przychylne reakcje miejscowych ich spotykają. Na początku drogi trafiają na farmę, gdzie zostają bardzo gościnnie przyjęci przez gospodarzy, którzy pozwalają im naprawić koło, a następnie częstują obiadem. Na bezdrożach Nowego Meksyku biorą autostopowicz, który okazał się być członkiem komuny hipisowskiej, do której w ramach rewanżu zaprasza. W małej społeczności dzieci kwiatów, znajdującej się w okolicach Taos w Nowym Meksyku, oglądają oni próby organizacji życia w zgodzie z naturą i swoją ideologią, młodych uciekinierów z miast. Na odjeździe autostopowicz daje Wyattowi „kwasy” (LSD), mówiąc aby podzielił je we właściwym miejscu z właściwymi ludźmi. (…)
FILM OBEJRZYSZ NA PRZYKŁAD TUTAJ
http://roznefilmy.strefa.pl/Easy_Rider.htm