Richard Spencer, niesławny lider ruchu białych nacjonalistów, „alt-right”, wiedział, że jego rasistowski ruch pikuje w dół w oczach opinii publicznej jeszcze zanim wydarzyła się katastrofa na Michigan State University.
„Sądzę, że ruch jest obecnie w kiepskiej kondycji, nie zamierzam kłamać” – powiedział Spencer swojemu odwiecznemu pomocnikowi, Gregory’emu Conte podczas odcinka swojego podcastu z 3 marca. „Musimy znaleźć sposób na budowanie instytucji w erze szybkiego – i wściekłego – deplatformingu. Jest to bardzo trudne”.
Spencer był głową ruchu „alt-right” od czasu jego wyewoluowania z mroków podejrzanych internetowych blogów, przez prywatne konferencje, aż do wejścia w życie publiczne jako część narodowej politycznej debaty. Nikt nie spodziewał się, na jakie wyżyny wzniosą się biali supremacjoniści w 2015 i 2016 roku. Myśleli, że ich wzrost liczebności to stała tendencja. Ale nawet po wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich, ruch antyfaszystowski eksplodował jak bomba, a Spencer trafiał na jedną przeszkodę za drugą. Zamykano jego konferencje, przemoc „alt-right” została publicznie ujawniona, a opór był tak zaciekły, że Spencer nie mógł nawet kupić kawy na mieście, żeby nie być ściganym przez wściekły tłum.
Publicznie utrzymywał jednak, że nie zamierza się wycofywać w obliczu opozycji i wygłosił serię wykładów na prestiżowych uczelniach. 5 marca miał mieć miejsce kolejny, tym razem na Uniwersytecie Stanowym Michigan. Był to pomysł tak niepopularny w gronie studentów i administracji, że do zrealizowania go potrzebny był proces wytoczony przez zwolennika Spencera. Przez ostatnich dziewięć miesięcy stało się to już dla „alt-right” regułą, po katastrofalnym wiecu „Unite the Right” w Charlottesville w Virginii. Od tego czasu publiczną obecność ruchu zaznaczały odwołane spotkania, utracone strony internetowe i ujawnienia oszustw.
W tym momencie można bezpiecznie powiedzieć, że „alt-right” jest na etapie ekstremalnego regresu. Określenie „al-right” – skrót od „alternative right” (alternatywna prawica) – zaczęło być stosowane wobec rosnącego ruchu, kiedy Spencer stworzył internetowy magazyn w 2010 roku, łącząc za jego pomocą różne odłamy pseudo-intelektualnych, skrajnie prawicowych nacjonalistycznych ideologii, które wymieszał ze sobą. Biali nacjonaliści wszelkiego rodzaju stali się trzonem jego ruchu i przez następnych pięć lat ciężko pracowali, by stworzyć intelektualne fundamenty i narracyjną strukturę, którą będą mogli wykorzystać w swoich próbach forsowania otwartego faszyzmu: biała tożsamość spotyka się z ludzkimi nierównościami.
Do 2015 roku ich retorykę przejęła wściekła trollosfera, która przekształciła ją w memy, nękanie i treści multimedialne, jednocześnie starając się przenieść ze świata internetowych forów na ulice. Kulminacyjnym momentem tego wzrostu był wybór Trumpa na prezydenta, ale od tamtego czasu ruch porzuciły nawet jego nawet relatywnie „umiarkowane” odłamy, a każdy inicjowany przez niego projekt zdaje się upadać.
Dla białego nacjonalizmu w USA nie jest to nowa historia. Silne osobowości połączone z niestabilnością i niewystarczającym know-how stworzyły całą serię katastrof w organizacjach skupionych na tworzeniu „białego etnicznie państwa”. Obserwowaliśmy jak grupy od Ku Klux Klanu po Aryan Nations wypalały się w brutalnych spektaklach. Media najczęściej przyjmują, że upadek rasistowskich ruchów powoduje ich nieporadność, często stereotypowo portretując ich jako biednych i głupich „rednecków”, zaprzeczając istniejącym demograficznym danym na temat tych ruchów. Jakkolwiek zdolność białych nacjonalistów do auto-sabotażu może robić wrażenie, pomija najbardziej kluczowy czynnik w historii każdej pojedynczej porażki białych supremacjonistów: efektywną mobilizację antyfaszystów.
Zatrzymać Spencera
W 2016 roku Spencer postanowił wybrać się na trasę po kampusach państwowych szkół, którą określił mianem „Danger Zone Tour”. Uznał, że należące do państwa instytucje prędzej od prywatnych pozwolą mu na wystąpienie w obliczu nacisków ze strony antyfaszystów. Tej logice nie można odmówić pewnego sensu. Po tym jak jak w 2010 i 2011 roku konferencje American Renaissance, organizacji „rasowych realistów” zostały odwołane w wyniku kampanii protestacyjnych zorganizowanych przez antyfaszystowską organizację One People’s Project, „alt-right” wszedł w długotrwały sojusz z Parkiem Stanowym Montgomery Bell zaraz za Nashville w Tennessee. Od tamtego czasu nie ruszyli się stamtąd. Pomimo corocznych protestów, państwowo zarządzany park nie ugiął się pod naciskami. Spencer założył, że w przypadku kampusów będzie podobnie.
Stan Michigan jest tylko jednym z wielu i nawet pomimo wielkiej kampanii studentów z kilku kampusów skierowanej przeciwko antyfaszystom, administracja szkolna poddała się pozwowi, który jej wytoczono i zaoferowała Spencerowi budynek na obrzeżach kampusu w Lansing na czas wiosennych ferii.
Organizacja kampanii „#StopSpencer” rozpoczęła się pod koniec 2017 roku. Nabrała kształtu w momencie, w którym Spencer mógł otrzymać własną platformę, co pozwoliło studentom (i zrzeszającym ich stowarzyszeniom) uformować silną, organiczną opozycję Do czasu przemowy Spencera z 5 marca 2018 roku, odbyły się już różne akcje, od strajków protestacyjnych po kampanie informacyjne.
Egzystencja „alt-right” nadała impet idei antyfaszystowskiego organizowania się, której historia sięga dziesiątki lat wstecz, nawet, jeśli istniała na obrzeżach amerykańskiej lewicy. Antyfaszystowska praca zyskała jednak na znaczeniu wraz z nadejściem trumpizmu, stając się organizacyjnym priorytetem. Kiedy „alt-right” przebija się do publicznej obecności – zwłaszcza za sprawą osoby tak popularnej, jak Spencer – impet trafia obrzeża tych organizacji jak piorun, zmieniając momentalnie oddanych aktywistów w ruch społeczny obejmujący całą rzeszę osób. Zarówno Spencer, jak i reszta gwiazd „alt-right”, są katalizatorami i zastrzykiem adrenaliny dla już wkurzonej społeczności.
Opór stawiany Spencerowi nie pojawił się nagle w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Na całe lata przed utarciem się określenia „alt-right”, Spencer był zapraszany na kampusy przez grupy takie jak już nie funkcjonująca Youth for Western Civilization. Antyfaszyści wielokrotnie zakłócali przemówienia Spencera przeciwko akcjom afirmacyjnym, podobnie jak czynili później w przypadku Milo Yiannopoulosa. Próby „alt-rightowców” dostania się na kampusy college’ów, by zyskać dostęp do zamożnych, młodych mężczyzn ze specjalistycznym wykształceniem doprowadziły do ich starcia z kulturą studencką, a w następstwie do podpaleń przed University of California w Berkeley i starć na terenie University of Washington i wielu innych. Upór ludzi takich jak Yiannopoulos i Spencer, by za wszelką cenę dostać się na tereny kampusów, doprowadził jedynie do eskalacji i zmobilizował antyfaszystowskie organizacje do działania.
Spencer zasadniczo ignorował fakt, że miejsca jego wystąpień stawały się strefami zdemilitaryzowanymi. Podczas jego wystąpienia w grudniu 2016 roku na terenie uniwersytetu Texas A&M pojawiły się setki protestujących. Wykorzystał „sukces”, jak określił tamto wystąpienie, by udać się na Alabama Auburn University 19 kwietnia 2017 roku, zatrudniając dawnego adwokata Ku Klux Klanu, Sama Dickinsona, by pozwem zapewnił mu możliwość wystąpienia. Ta sama strategia zapewniła mu obecność na University of Florida w Gainesville 19 października, gdzie zawiązała się wielka koalicja jego przeciwników. W każdym miejscu organizacje studenckie i członkowie społeczności łączyli się przeciwko nacjonalistom, prawie całkowicie uniemożliwiając przeprowadzenie wieców i tworząc stale funkcjonującą sieć kontaktów.
Ich działania były tylko przedłużeniem tego, co działo się wszędzie, gdzie Spencer (lub grupy białych supremacjonistów takich, jak Identity Evropa czy Traditionalist Workers Party) próbował zorganizować publiczną konferencję lub wiec. Policyjne barykady, lokale odwołujące wydarzenia w ostatniej chwili i publiczne bójki położyły się cieniem na przekazie „alt-right”, a kiedy dane członków zaczęto publicznie udostępniać i byli zwalniani z pracy, ruchowi było coraz trudniej znaleźć nowych rekrutów. Po Charlottesville zostali odcięci od mediów społecznościowych, usług hostingu witryn internetowych, platform podcastowych i praktycznie każdego innego narzędzia umożliwiającego dotarcie ze swoim przekazem, co zmusiło ich do korzystania z zakamarków internetu.
Sytuacja w trakcie trasy Spencera po kampusach, która miała być marszem zwycięstwa dla „alt-rightu”, okazała się być raczej marszem porażki. Charlottesvile miało być pokazem ich szczytowej potęgi z tysiącem oddanych uczestników-nacjonalistów. Teraz wydaje się to tylko odległą wizją ze wspomnień.
Na 4 i 5 marca 2018 roku zaplanowano konferencję „alt-right” w Detroit. Antyfaszyści dowiedzieli się, gdzie ma się odbyć i „alt-right” otrzymywał zakaz wystąpień w jednym miejscu po drugim, włącznie z restauracjami nie chcącymi nawet podawać im alkoholu. W wyniku nacisków, adwokat Spencera i gospodarz konferencji, Kyle Bristow, publicznie zdystansował się od ruchu białych nacjonalistów. Zwyczajnie nie było to już tego warte.
Spencer nadal wiąże spore nadzieje z wykorzystaniem kampusu, ale jako że studenci wyjechali, a z budowli, którą mu zapewniono, korzystały głównie zwierzęta hodowlane, nie wyglądało to dla niego dobrze. Kampania #StopSpencer przyciągnęła setki ludzi, koordynując działania w kilku różnych lokalizacjach tak, aby uniemożliwić publiczności wejście do sali. Traditionalist Workers Party, której lider (obecnie skompromitowany), Matthew Heimbach, został zatrzymany przez protestujących we flash mobie, a Gregory Conte wraz ze swoją tyradą skończył jako mem w milionie klipów na YouTubie, zanim został aresztowany. Ostatecznie pojawiła się jedynie garstka osób, pomimo że w sprzedaży było 150 biletów. Jedynie 20 osób zdołało wejść – więcej osób aresztowano przed wejściem. Ci, którzy przyszli, mieli więcej wspólnego z gangami skinheadów takimi jak Hammerskin Nation, niż towarzystwem w garniturach, które Spencer tak desperacko pragnie wcielić w swoje szeregi.
W ostatecznym rozrachunku to skoordynowane akcje antyfaszystowskie takie jak ta w tak wielkim stopniu utrudniły ruchowi „alt-right” organizację. Wydarzenia z udziałem ważnych osobistości, takich jak Spencer, zostały zamienione w platformę masowych protestów, a jego przemówienia są zagłuszane. W 2016 roku był w stanie wyprzedać bilety na konferencję National Policy Institute w sławnym Ronald Reagan Builduing w Waszyngtonie, ale w zeszłym roku organizacja została wyrzucona z nieogrzewanej stodoły, którą zmuszona była wynająć. Wszystkie narzędzia, które mieli do swojej dyspozycji – internet, wydarzenia publiczne, prywatne spotkania – zostały im odebrane, a cała infrastruktura podawania danych do publicznej wiadomości i akcji protestacyjnych sprawiła, że ich czyny mają konsekwencje. Tak właśnie budują swój „ruch przyszłości”.
Na filmie opublikowanym na YouTube na krótko po fiasku Michigan State, Spencer wspomina o tej porażce, przyznając, że antyfaszyści wygrali, uniemożliwiając im publiczne wystąpienia.
„Nie sądzę, żeby dobrym pomysłem było, abym prowadził wydarzenia otwarte dla szerokiej publiczności”, powiedział Spencer, użalając się na naciski ze strony antyfaszystów. „Jest nam ciężko. Mieliśmy to wspaniałe uczucie zwycięstwa przez długi czas. Obecnie mamy raczej poczucie uczestnictwa w ciężkich zmaganiach.”
Matt Pavarotti, doświadczony nacjonalista i współtwórca Traditionalist Workers Party, na alternatywnym wobec Twittera, przeznaczonym dla nacjonalistów portalu „Gab” zrzucił winę za ich porażkę w całości na opozycję.
„Antifa odniosła sukces w osiągnięciu tego, czego nie potrafiła osiągnąć lewica progresywna, czyli całkowite i ostateczne odebranie platformy skrajnej prawicy”, powiedział Parrot. „Zdołali odebrać morale i rozmontować większość ruchu „alt-right”, przepędzając go z ulic i publicznych placów.”
Duży „alt-rightowy” blog, The Right Stuff, organizował prywatne spotkania, na których szczegółowo weryfikuje się członkostwo – format prezentowany przez nich jako alternatywa do aktywizmu „w prawdziwym życiu”. Spencer przyklaskuje, zasadniczo rezygnując z otwartych, publicznych spotkań, które mogłyby dosięgnąć nieprzekonanych.
Historia Michigan i upadku „alt-right” jest rezultatem skoordynowanej kampanii tysięcy antyfaszystów, którzy zradykalizowali się w okresie rewolucyjnej białej supremacji. Celem antyfaszystów wszystkich stronnictw jest rozmontowanie organizacji nacjonalistycznych i sprawienie, że nacjonaliści nie będą mogli realizować swoich celów – czy to rekrutacji, czy szerzenia przemocy.
Co oznacza antyfaszyzm
Mimo tego, główna narracja w mediach skupia się raczej na przemocy antyfaszystów, sprowadzając działalność antyfaszystowskiej społeczności do migawek i ulicznych bójek. W ten sposób rozumiany faszyzm zostaje uznany za bezproduktywny w powstrzymywaniu faszystów, ponieważ sprawia, że wyglądają na ofiary. Problem z takim dyskursem polega na tym, że zaczyna się od pominięcia faktycznej różnorodności antyfaszystowskiego ruchu, którego spektrum jest ogromne i tworzony jest głównie przez zwykłych ludzi dokonujących zwyczajnej organizacji z sąsiadami czy członkami kongregacji, ale także błędnie identyfikuje czynniki faktycznie powstrzymujące faszyzm.
To nie niejasny mistycyzm opinii publicznej ani komentarze w prasie. Nacjonalistów powstrzymują aktywiści, którzy powstrzymują nacjonalistów: uniemożliwiają ich projektom działanie, rozszerzanie się, odbierają im wpływ. W tym sensie ruch antyfaszystowski – tworzony przez grupy kościelne, kluby studenckie, anarchistów i liberałów – powstrzymał „alt-right” przed rozrastaniem, sabotując jego działanie.
Nie można mieć wątpliwości, ze „alt-right” nadal jest w stanie się odnowić i powrócić teraz lub w przyszłości. Ruch białych nacjonalistów spotykał się już z masowymi protestami, destabilizującymi go procesami sądowymi wytaczanymi przez organizacje non profit, takie jak Southern Poverty Law Center, a projekty w rodzaju KKK rosły do pozycji narodowej siły, zanim stawały się pariasami. To, czym „alt-right” zajmował się przez ostatnie dekady i czym będzie zajmował się nadal, to manipulowanie spornymi problemami tak, by popychać konserwatystów w bardziej reakcyjnym kierunku. Lewica musi dalej budować ruch, by w momencie ponownego odrodzenia się nacjonalizmu wyeliminować dzięki sprawnej organizacji pracy, która pokaże członkom społeczności, jaka jest stawka walki, zaszczepi ich przeciwko kłamstwom nacjonalistów i pokaże im, jak wzięcie udziału może odmieniać życia.
Jedynym prawdziwym wyrokiem śmierci dla „alt-rightu” jest stale rosnąca obecność antyfaszyzmu we wszystkich obszarach życia społecznego – wyrazistego ruchu o zdolności bycia międzygeneracyjnym. Strategia kreowania marki i sposoby działania „alt-right” stanowią nowość, ale ich idee nie. Nie będą też ostatnimi, którzy z nich korzystają – chyba, że antyfaszyzm przestanie być postrzegany jako niszowe hobby.
antifa
(tłumaczenie z Gatorna)