11 marca na toruńskiej manifie pojawili się działacze organizacji “ochrony życia”, czyli narodowo- katoliccy fundamentaliści w towarzystwie licznej reprezentacji neonazistów z Narodowego Odrodzenia Polski (NOP) i Młodzieży Wszechpolskiej (MW) Organizatorom manify oraz obecnym na niej anarchistom, od początku nie podobał się fakt ich obecności. Na iskrę wzniecającą pożar konfliktu nie trzeba było długo czekać. Fundamentaliści przy ochoczym wsparciu faszystów zaatakowali jednego z uczestników, który rozdawał wydrukowane z tej okazji gazetki. Anarchiści wstawili się i przypuścili kontratak.
Grupa anarchistów rzuciła się na szeregi fundamentalistów, którzy trzymali banner z martwymi płodami i postacią Jezusa. W efekcie szarpaniny toruńscy anarchiści zniszczyli im ten baner oraz odparli atak faszystów, dzięki czemu bity uczestnik był bezpieczny.
Odpowiedź nacjonalistów była tradycyjna- donos na policję. Nacjonaliści zaczęli krzyczeć z prośbą o ratunek w kierunku policji skarżąc się, że antyfaszyści ich biją, i wskazywali w tłumie na osoby, którymi policja ma się zająć. Anarchiści wtopili się w tłum, ale widzieli jeszcze jak obrońcy życia i polskości ochoczo składają na nich zeznania. Nie jest tajemnicą, że środowiska nacjonalistyczne ochoczo współpracują z policją. Fundacja katolickich fundamentalistów, poskarżyła się na swoim oficjalnym profilu.
Jak zapewnia uczestnik bloku antykapitalistycznego na toruńskiej manifie, przebieg protestu po wyżej opisanych wydarzeniach, miał mocno radykalny charakter i anarchiści na czele pochodu nadawali ton, i mocno zaznaczyli swoją obecnością autonomie anarchizmu na tym proteście. W radykalnej części manify brali również udział przedstawiciele Ruchu Sprawiedliwości Społecznej (RSS).