Żyjemy obecnie w stanie wojennym – niektórzy z nas zostali zabici, niektórzy z nas trafili do więzień, a inni byli zmuszeni do ucieczki albo do pozostania w ukryciu – wielu z nas pozostaje pod presją. Powinniśmy zaakceptować fakt, że opór przeciwko władzy i kapitalizmowi nie jest prostą drogą na życie, nie mamy jednak innego wyboru: albo sprzeciwimy się wspólnie i to przetrwamy, albo władza i kapitalizm pozabijają każdego z nas po kolei.
Po miesiącach bycia pod ciągłą obserwacją, będąc śledzonym i nękanym przez służby antyterrorystyczne, gdy 13. lutego opresja dotknęła mnie i osoby z którymi mam kontakt jeszcze mocniej niż wcześniej, podjąłem polityczną decyzję o ukryciu się. Nie jestem w tym momencie w bezpiecznym miejscu – żaden z nas nie jest: żyjemy w końcu w neoliberalnym systemie kapitalistycznym. Nie istnieje tutaj coś takiego jak bezpieczne miejsce, a nawet pozostanie zamkniętym w czterech ścianach nic tego nie zmienia.
W tych czasach, istnieje pewnego rodzaju historyczna i polityczna odpowiedzialność ruchu, aby bronić za wszelką cenę walki zbrojnej. Celem represji państwowych jest po pierwsze spacyfikowanie, a w ostateczności zniszczenie jakiegokolwiek oporu – dzieje się to dlatego, ponieważ władza nie chce, aby ci dotknięci opresją z nią – władzą – walczyli. Państwo wciąż mówi o pokoju, ale ten pokój nie jest niczym innym jak zmonopolizowaną przemocą która należy tylko do władzy. Państwo stara się nam uniemożliwić oddanie ciosu, mimo tego że opresjonowani zawsze powinni móc mieć możliwość się bronić – i to jakimikolwiek metodami które uważają za słuszne; w innym przypadku nic nie przetrwa.
Latem 2018. roku, gdy państwo nasłało policję na Wzgórze Strefi, utwierdziliśmy się w przekonaniu, że wpierw miejsca publiczne zostaną celem ataku, a następnie nasze własne domy – udowodniły nam to antyterrorystyczne działania w listopadzie 2019. roku. Rozwój represji państwowych w latach 2012-2020 jest dla nas dowodem, że jeżeli jesteśmy bardziej pacyfistyczni niż bojowniczy, to władza pozwoli sobie na o wiele bardziej radykalne działania – z tego właśnie powodu powinniśmy bronić idee i praktyki walki zbrojnej. Osobiście uważam, że złote czasy greckiego anarchizmu działy się latach 70., gdy znaczna część młodzieży dołączyła do ruchu – wszystko to trwało aż do końca lat 90. Niestety jednak, gdy miał już nadejść historyczny moment pod koniec milenium na rewolucję społeczną, nic się nie wydarzyło – klasa robotnicza nie zaprzestała pracy i nie skupiła się na zamieszkach ulicznych; wszystko to spowodowało jedno wielkie polityczne rozczarowanie wewnątrz ruchu anarchistycznego, a to odsunęło wielu towarzyszy od działań oddolnych, którzy następnie postanowili dołączyć do różnych partii lewicowych. Uważam że ta zmiana polityczna ruchu anarchistycznego, zapoczątkowała pacyfistyczny ton oddolnego ruchu oporu. Gdy w 2008. roku policja zamordowała Alexisa G., a kryzys ekonomiczny pogrążył Grecję w 2012. roku, ruch odnalazł na nowo społeczną płaszczyznę oporu; nie była ona jednak tak rozbudowana jak w latach 90. – a to spowodowało, że ani rok 2008., ani 2012., nie zakończył się rewolucją społeczną.
Imigranci są pierwszym celem ataku od strony państwa, ponieważ my – imigranci, jesteśmy tymi najsłabszymi w społeczeństwie. Z tego właśnie względu, ze względu na tę słabość, władza represjonuje nas kiedy tylko może, a aby legitymizować swoje działa, kryminalizuje nas wpierw za pomocą mediów. Prawdziwymi złodziejami są kapitaliści, a prawdziwymi kryminalistami są politycy. My – nie jesteśmy niebezpieczni dla społeczeństwa; to policja jest niebezpieczna, a jedynymi terrorystami są państwo i kapitalizm.
Niestety – solidarność społeczna miejscowych w stosunku do imigrantów, wynika tylko i wyłącznie z wiktymizacji i reformizmu. Uważam dlatego, że kryzys imigrancki nie może zostać rozwiązany za pomocą praw, ponieważ to kapitalizm i państwo powodują ten kryzys – zatem dopiero wówczas gdy twórcy tych konfliktów znikną z powierzchni ziemi, znikną omówione przeze mnie kryzysy; solidarność z imigrantami powinna być antypaństwowa, ale również antykapitalistyczna. Moim zdaniem – na ten moment – solidarnością winien być atak, a właśnie takiego ruchu solidarnościowego potrzebujemy w Grecji. Musimy atakować interesy państwa i kapitalizmu w solidarności z imigrantami.
Od kilku dni, tysiące imigrantów przekracza granicę grecko-turecką, starając się tym samym dostać na teren Unii Europejskiej; są oni celem ataku policji i żołnierzy, a ci używają w stosunku do imigrantów nabojów oraz gazu łzawiącego. Twierdzę, że mimo tego iż nie powinniśmy skupiać się na grze politycznej obu państw, to na ten moment, najlepszą metodą solidarności byłoby zapewnienie imigrantom uzbrojenia: odpowiedzią na pociski, winny być wyłącznie pociski, a to jest jedyną drogą na otworzenie granic. My imigranci, powinniśmy walczyć o to czego potrzebujemy, a naszą pierwszą potrzebą jest przetrwanie – musimy zatem zniszczyć tych, którzy nas zabijają. Nie mamy nic do stracenia oprócz swego strachu.
My imigranci będący wewnątrz UE, powinniśmy przestać być cicho i dołączyć do wspólnej walki ulicznej z miejscowymi przeciwko temu co się dzieje na grecko-tureckiej granicy. Wiem o tym, że wielu z nas miało ciężkie życie w krajach z których przybiliśmy, jednakże nie powinnismy myśleć indywidualnie o naszych osobistych celach. Cała ta sytuacja przypomina mi o poemacie z czasów nazistowskich Niemiec: „gdy przybyli po socjalistów, nie zrobiłem nic, ponieważ socjalistą nie byłem; gdy przybyli po komunistów, nie zrobiłem nic, ponieważ komunistą nie byłem; gdy przybyli po żydów, nie zrobiłem nic, ponieważ żydem nie byłem; a gdy na koniec przybyli po mnie, nie został już nikt, kto by mógł mnie obronić”. Dlatego uważam, że gdy już skończą robić to co robią z imigrantami na granicy, przyjdą po imigrantów wewnątrz UE.
Abtin Parsa
06.03.2020
Źródło: Anarchists Worldwide