Wszystkie klisze w jednym miejscu: Baader-Meinhof Komplex i mokre sny państwa

“Aust, Edel, i Eichinger stworzyli kinematograficzny obraz, rozbijający w dużej mierze romantyczną aurę, która w pewnych kręgach, wciąż otacza tych zabójców” – neokonserwatysta Jeffrey Herf

“Tylko film, taki jak ten, może pokazać młodym ludziom jak brutalne i krwiożercze były działania RAF tamtego okresu”. – Jörg Schleyer

„Baader – Meinhof Complex” jest filmem z 2008 roku, napisanym przez Uli Edela i wyprodukowanym przez Bernda Eichingera. (W filmie jako: Baader, Meinhof, Ensslin, Raspe i Meins grani są kolejno, przez Moritza Bleibtreu, Martine Gedeck, Johanne Wokalek, Nielsa-Bruno Schmidta i Stipe Ercega.).

Film mógł zawierać wiele rzeczy. Patrząc na trailer, film z pewnością zapowiadał się pasjonująco i liczyłem, że będzie zawierał on świetną ścieżkę muzyczną. Obawiam się jednak, że przyniósł lekkie rozczarowanie na obu tych płaszczyznach. W warstwie montażowej, urywkowe i przeskakujące ujęcia, były nieco ryzykownym zamierzeniem – choć sprawdzało się to w niektórych scenach (np. Ofensywa majowa i Trzeci Strajk Głodowy), zawodziło z kolei w innych jak np. podczas ostatnich dni Niemieckiej Jesieni.

Tak jak zaznaczyłem film mógł zawierać wiele istotnych rzeczy. Jednakże, rzetelne sportretowanie Frakcji Czerwonej Armii z pewnością nie miało tu miejsca. W rzeczy samej, nieudanie naśladując dzieło liberalnego dziennikarza, Stefana Austa, film ilustruje różnorodność sposobów, jakimi można kłamać za pośrednictwem obrazu.

Frakcja Czerwonej Armii, była jedną z pierwszych komunistycznych organizacji partyzantki miejskiej w Europie Zachodniej. Wyłaniając się z ruchu Nowej Lewicy w Berlinie Zachodnim, szybko znalazła sprzyjającą jej ideologicznie bazę w miastach na terenie całej Republiki Federalnej Niemiec.

Podczas gdy wszyscy jej przywódcy – Andreas Baader, Ulrike Meinhof, Gudrun Ensslin, Jan-Carl Raspe i Holger Meins – zostali ujęci po zorganizowanej przez nich “Ofensywie Majowej”1 z 1972 roku , to cieszyli się oni na tyle bliskimi związkami ze swoim zapleczem, że niedługo potem, nowi ludzie zdecydowali się zejść do podziemia by przygotowywać kolejne akcje, skoncentrowane na wywalczeniu wolności dla osadzonych.

W czasie swojego istnienia, RAF było obiektem subtelnie reżyserowanej i wyrafinowanej kampanii dezinformacji, służącej państwu, kampanii, która, przez wielu na lewicy, szybko została określona mianem “wojny psychologicznej”.

Dochodziło nie tylko do rozpowszechniania bezpodstawnych pogłosek – że grupa zamierzała zanieczyścić niemieckie jeziora odpadami radioaktywnymi, że gromadziła wielkie zapasy broni chemicznej, albo, że miała zamiar porywać dzieci z placów zabaw – lecz również w pewnym momencie, nieznane osoby zaczęły faktycznie przeprowadzać ataki bombowe na stacjach kolejowych, zgłaszając za nie swoją odpowiedzialność w imieniu “RAF”, pomimo, że sama grupa wydała wyraźne oświadczenia, przeczące jej uczestnictwu w tych działaniach. Dziś, z perspektywy lat wiemy więcej na temat związków służb specjalnych i skrajnej prawicy w wielu krajach NATO, wydaje się prawdopodobnym, że te “podszywające się” ataki, były w rzeczywistości działaniami państwa, starającego się o zdyskredytowanie miejskiej guerilli.

Innymi słowy, tak jak radykałowie po naszej stronie Atlantyku (autor mieszka w Ameryce Płn. – przyp. tłum), zachodnioniemieccy towarzysze mieli do czynienia z własną wersją COINTELPRO2, przeprowadzaną przez “ich” państwo.

Najbardziej szkodliwe – a najbardziej zyskowne, teraz, gdy grupa już nie istnieje – spośród wielu nieuczciwych chwytów i medialnych prób oczernienia, było publiczne zgłębianie sylwetki psychologicznej, na który to proces zostali wystawieni wszyscy członkowie RAF. Artykuły w gazetach niezmiennie starały się dowieść, że ci towarzysze są szaleni; drastyczne szczegóły i konfabulacje na temat ich życia osobistego były insynuowane, przy okazji jakiejkolwiek dyskusji na temat grupy, a początkowy raport rządowy (będący farsą Raport Moguncki) sugerował nawet istnienie dziwacznych trójkątów seksualnych, które popychały członków RAF do wzajemnego donoszenia na siebie, policji!

Kampania wojny psychologicznej, prowadzona po schwytaniu najbardziej znanych członków-założycieli RAF w 1972 r., stała się wówczas nawet ważniejsza od innych działań. RAF była jedyną z miejskich organizacji partyzanckich, której nie tylko udało się przetrwać schwytanie jej kluczowych działaczy, ale również udało się wykorzystać państwo na jego własnym terenie, w sposób korzystny dla grupy. Przez strategiczne wykorzystanie strajków głodowych, więźniowie RAF skierowali uwagę opinii publicznej w stronę rozmaitych form “białych tortur”, pioniersko wprowadzonych do użytku, przez Niemcy Zachodnie, wliczając w to izolację i deprywację sensoryczną, na którą zostało wystawionych wielu członków RAF. (Niestety, jak wyjaśnia, w jednym ze swoich tegorocznych artykułów New Yorker3 izolacja jest dziś praktyką stosowaną w więzieniach na całym świecie, szczególnie zaś w Stanach Zjednoczonych.)

Więzienna strategia oporu oparta na kolektywnym działaniu i wzajemnej solidarności za drutami, sprawiła, że aparat władzy zachodnioniemieckiego państwa wszedł na najwyższe obroty, w swoich staraniach dyskredytacji liderów RAF, starając się odmalować ich jako potwory, które jakimś sposobem zdolne są do zmuszenia innych więźniów, aby włączyli się do strajków głodowych. Nikt nie powinien być chyba zaskoczony, że państwo chciało, aby ludzie mieli takie wyobrażenie o grupie…

W listopadzie 1975 pierwszy członek RAF zmarł w więzieniu. Holger Meins prowadził strajk głodowy od sześciu tygodni; odżywiano go siłą, ale pokarm nie zawierał dość substancji odżywczych, by utrzymać go przy życiu. Lekarz więzienny, który przeczuwał, iż Holger umiera – zdecydował się wziąć urlop, po uzyskaniu gwarancji, że nie ściągnie to na niego żadnych kłopotów! Co więcej, Bońska Grupa Bezpieczeństwa – jedna z tajnych zachodnioniemieckich organizacji wywiadowczych, która odpowiadała za to jak byli traktowani więźniowie – zarządziła, że Meins nie zostanie przewieziony do szpitala.

Śmierć Meinsa stała się narzędziem wojny psychologicznej. Gdyby wierzyć gazetom, Meins był typem słabej osobowości, styranizowanym przez twardziela, Andreasa Baadera któremu zawsze starał się podlizywać. Gdyby dać wiarę takiej historii, stanęlibyśmy wówczas wobec widowiska, człowieka głodzącego się na śmierć, tylko po to, by zyskać aprobatę twardziela. Groteska.

Ale większość ludzi nie dała wiary państwowej propagandzie. Śmierć Meinsa wstrząsnęła lewicą, i wielu towarzyszy postanowiło, w tym właśnie momencie, że dołączą do guerilli, czując, że czas na rozmowy dobiegł końca.

Dwa lata później, w roku 1976, doszło do innej tragedii, która została umieszczona na czele i w centrum państwowej kampanii o zdobycie “serc i umysłów”. Ulrike Meinhof, intelektualna przywódczyni RAF, została znaleziona powieszona w swojej więziennej celi. Dzień wcześniej, na sali sądowej, zarzuciła ona państwu prowadzenie polityki zmierzającej do zabicia rewolucyjnego przywództwa.

Kolejny raz, państwo wysunęło wersję, mówiącą o tym, że Meinhof została zaszczuta przez swoich współwięźniów. Szczególnie zaś, że zamierzała ona właśnie opuścić RAF, albo zostać z niego wyrzucona, a ponieważ nie mogła sobie z tym poradzić, odebrała sobie życie.

To twierdzenie było powszechnie kwestionowane na lewicy. Więźniowie wydali dokumenty, przy których pracowała także Meinhof, pokazując, że jak zawsze pozostawała ona z nimi w związku. I więcej niż jeden obserwator, zapytał, dlaczego jej sekcja zwłok była wykonana tak pośpiesznie, dlaczego jej cela została nie tylko opróżniona, ale faktycznie również odmalowana, zanim prawnicy oraz członkowie rodziny Meinhof, mogli do niej wejść, a także, dlaczego jej ciało, po pierwszej sekcji zwłok, pozostawiono w takim stanie (np. brak organów), że druga sekcja zwłok była niemożliwa.

Zwołano Międzynarodową Komisję złożoną z postępowych prawników i lekarzy, która po kilku latach przedstawiła swoje wnioski, sugerując, że Ulrike Meinhof została zgwałcona i zamordowana, a następnie powieszona, tak by wyglądało to na samobójstwo.

Raz jeszcze, kampania propagandowa odegrała kluczowa rolę: bo gdy uwierzyłeś filmowi, że Meinhof jest ofiarą okropnego terroryzowania, że była umysłowo chora, i że środowisko ludzi popierających RAF, składa się z naiwniaków albo socjopatów, wówczas z łatwością mogłeś założyć, że popełniła ona samobójstwo. Wszystko inne można by również wyjaśnić jako efekt działań pozbawionych skrupułów sympatyków terrorystów. Z drugiej strony zaś, jeśli odrzucałeś tę charakterystykę, pozostawała ci wersja o mordzie na zlecenie państwa.

I tak dalej, i tak dalej, aż do kulminacyjnego “samobójstwa” w roku 1977, dokonanego przez założycieli RAF osadzonych w więzieniu w Stammheim.

Państwowa wersja tej historii jest właściwie taka, że Baader, Ensslin i Raspe byli tak makiaweliczni, tak manipulacyjni, że nie tylko odebrali sobie życie, ale również usiłowali celowo wywołać wrażenie, że ich samobójstwa, będą wyglądać na morderstwo, po to, aby pozyskać sympatię dla ich sprawy. Z tej perspektywy ich samobójstwo staje się ostatecznym atakiem przeciwko państwu.

Pytania, w jaki sposób broń trafiła do ich cel, dlaczego na ich dłoniach nie było osmalenia od prochu, dlaczego kamerom więziennym zdarzyło się źle funkcjonować właśnie tej nocy… Wszystko to, zostało zignorowane. Faktem jest, że jeden z więźniów przetrwał tę noc z głębokimi ranami kłutymi, i do dzisiaj upiera się, że została zaatakowana (chodzi o kobietę: Irmgard Moeller)4.

Przez dwadzieścia kolejnych lat, po tragicznej nocy w Stammheim, RAF kontynuowała swoją działalność, lecz ostatecznie została pokonana. I tak kampania wojny psychologicznej, dziś wzmocniona, staje się zamiast tego, częścią kapitalistycznej historii.

Mówi się o przykładzie moralnych zagrożeń czyhających na rewolucję oraz deklaruje, że w historii RAF nie ma niczego, z czego w przyszłości moglibyśmy czerpać i się uczyć. Naczelną rolę w tym procesie odgrywa powstrzymywanie jakichkolwiek kontrowersji oraz dyskusji na temat śmierci w Stammheim, a także oderwanie RAF od kontekstu ruchu masowego, z którego RAF się wywodziła i na którym opierała się w okresie swojego istnienia.

Najważniejszym tekstem oficjalnej wersji historii jest książka Stefana Austa “Baader Meinhof Komplex”, na której Eichinger i Udel oparli swoją produkcję. Książkę czyta się z fascynacją i jest ona napisana tym samym fragmentarycznym i przeskakującym między wydarzeniami stylem, w jakim nakręcony został film. Aust dostarcza w niej bogactwa informacji i szczegółów, jak również opowiada o różnych działaniach RAF w latach 70., w sposób łączący je w całość. Jego książkę nie tylko dobrze się czyta, ale ma ona również sens.

Mając to na uwadze, należy jednocześnie zaznaczyć, że Aust posiada swój własny punkt widzenia: wierzy on, że więźniowie, popełnili samobójstwo. Gdy nie jest to wykluczone – przez jakiś zapis, i nie ma się opartej na pewności, wiedzy o tym, co wydarzyło się w Stammheim, moim zdaniem należy wówczas brać pod uwagę różne scenariusze – dlatego trzeba pamiętać, że Aust ma swoje osobiste nożyce, którymi przycina całą historię.

Aust – którego postać pojawia się kilka razy w pierwszej połowie filmu, grany przez aktora Volkera Brucha – był bliskim przyjacielem Ulrike Meinhof zanim zeszła ona do podziemia, a także pozostawał przyjacielem jej byłego, męża Klausa Rainera Rohla, po tym jak Ulrike w nieco teatralny sposób wzięła z nim rozwód (ona i jej przyjaciele zniszczyli jego willę w ramach “akcji politycznej”).

Aust wyraźnie ją podziwiał, czując przy tym, że jej włączenie się do walki partyzanckiej było tragiczną pomyłką, o co obwinia on założycieli grupy, Gudrun Ensslin i Andreasa Baadera, których konsekwentnie przedstawia jak okrutnych brutali, jeżeli w ogóle nie jako psychopatów.

Co więcej, Aust przyjaźnił się z Peterem Homannem, dawnym współlokatorem Meinhof, który miał poważny konflikt z działaczami RAF zaraz na początku wyprawy do obozu treningowego w Jordanii i który później współpracował z Austem przy porwaniu córek Meinhof od pewnych włoskich hipisów, u których ukryła ona dzieci. Aust i Homann po dziś dzień twierdzą, że RAF zamierzała wysłać dzieci do palestyńskiego sierocińca, gdzie miały one dorastać. Istnienie takiego zamiaru poddała w wątpliwość, biografka Meinhof, Jutta Ditfurth.

Innymi słowy, Aust nie jest bezstronny. Znał on tych ludzi, jednych z nich lubił, innych nie, a okoliczności zbiegły się tak, że jego osobiste odczucia były z grubsza zgodne z celami państwowej propagandy. Pomaga to zrozumieć, dlaczego jego książka stała się standardowym odniesieniem dotyczącym partyzantki, pomimo, że obejmuje ona tylko pierwsze siedem lat z 28-letniej historii grupy, nie próbując przy tym nawet wyjaśnić przyświecających jej idei, ani jej związków z radykalną lewicą – historia Austa jest, ni mniej, ni więcej, historią psychologiczną, gdzie przez cały czas, osobista psychologiczna motywacja autora, pozostaje niewypowiedziana i poza obszarem rozwagi.

Choć, pomimo swojej problematyczności, książka Austa jest przydatnym źródłem informacji o RAF, to film Eichingera i Udela, stanowi przebiegły i nieuczciwy przykład ćwiczenie się w oczernianiu jego bohaterów.

Być może ma to coś wspólnego z naturą filmu, opozycyjną w stosunku do słowa pisanego. Dając nam czterdzieści rozdziałów na ponad czterystu stronach, Aust nie śpieszy się, zerkając przy okazji na dzieciństwo poszczególnych działaczy, ich okres studencki, policyjne operacje, brudne sztuczki i ogólny kontekst polityczny. Ten nielinearny, skokowy sposób prowadzenia akcji, bardzo dobrze sprawdza się w książce, dzięki czemu mamy możliwość rzucić okiem naprzód oraz wstecz, by odświeżyć sobie fakty, a przy tym wiele rzeczy jest wyjaśnionych wprost, bez odsyłania nas gdzie indziej.

W filmie Eichingera i Udela, większość elementów mozaiki stworzonej przez Austa, zostaje przeobrażonych w dziennikarskie newsy prezentowane w tle albo w krótkie nagłówki gazet. Film nie odzwierciedla treści książki, pomimo, że odnosi się do niej w całości – mam tu na myśli to, że większość jej rozdziałów znajduje jakiś rodzaj symbolicznej reprezentacji w filmie, lecz czasem jest to tylko pięciosekundowa scena (albo nawet mniej!), która pozostaje niezrozumiała, jeśli nie znasz dokładnie całej historii.

To wybiórcze przedstawienie daje twórcom filmu, szerokie pole manewru, w kwestii tego, co zostanie nam pokazane, a do czego odeślą nas oni d’oeil clin (w oka mgnieniu – przyp. tłum.). Wyostrzając metody wojny psychologicznej, udoskonalone już dawno przez państwo, używa się jej tutaj, aby uczynić z RAF, część “sztuki”.

Traktując poważnie teorię Austa, według której państwo wiedziało, że więźniowie mieli pistolety i zamierzali ich użyć, w akcie samobójstwa, (co w gruncie rzeczy, czyniło państwo ich współsprawcą); nie ma tu miejsca na żadną dyskusję na temat prób władz więzienia, podejmowanych by zmusić Meinhof do poddania się zabiegowi neurochirurgicznemu, albo skutków tortury deprywacji sensorycznej (izolacji dźwiękowej) wobec Astrid Proll. Te szczegóły – i wiele innych – są pozostawione na boku, pominięte, nie istnieją, a my pozostajemy z przyprawiającym o mdłości obrazem terrorystów, którzy wydają się nam zarówno obłąkani jak i nieludzcy.

Baader pojawia się, jako największy dupek, jakiego kiedykolwiek mógłbyś spotkać, a Ensslin i Brigitte Mohnhaupt (grana przez Uhle Nadje), obie są niemal stereotypowymi sukami. Kiedy kobiety są bezlitosne i zimne, Baader, aż prosi się by dostać w twarz, gdy widzimy jak nazywa kobiety dziwkami i cipami, oskarżając mężczyzn o homoseksualizm oraz nazywając palestyńskiego dowódcę obozu w którym szkoliło się RAF, “Ali Babą” i “camel-jokey”

(Nigdzie nie zostaje wyjaśnione w jaki sposób grupa osiągnęła tak dobre relacje z ruchem palestyńskim, daje się nam zamiast tego, taki obraz ich zachowania, jaki widzimy w książce Austa i filmie Eichingera/Udela. Albo, w jaki sposób działała ona przez tak wiele lat, posiadając w tym czasie w swoich szeregach tak dużo kobiet, wliczając w to ich znaczącą pozycję w przywództwie grupy.)

Przez większość czasu Baader – który w rzeczywistym świecie wydawał się być powszechnie szanowany, a nawet kochany przez tych, którzy blisko z nim pracowali – po prostu albo chaotycznie wrzeszczy albo odpychająco się śmieje.

Ponadto, film pokazuje swoją siłę, jako środek przekazu, poprzez to, jak bystre spojrzenie, podniesiona brew, krótki grymas, mogą przekazać więcej niż całe strony insynuacji. Odbieramy te “subtelne” sygnały jako potężniejsze od werbalnej komunikacji, dokładniejsze, ponieważ, dziejąc się na poziomie fizjologii, nie wymagają świadomej myśli, przez co takie sposoby ekspresji wydają się normalnie o wiele bardziej uczciwsze.

Tak, więc, przewrotnie, mamy film, w którym Meinhof zawsze wygląda jakby była bliska płaczu, Baader to z kolei zawsze zadowolony z siebie chłopiec, Ensslin zaś sprawia wrażenie jakby coś ukrywała. Powtarzany przez przeszło dwie godziny, obraz zawierający te fizyczne informacje, odmalowuje przed nami niepokojący scenariusz chwiejności, pogmatwanych motywów, uparcie błędnych wyborów.

I oczywiście samobójstwa. W filmie, nie ma wątpliwości, nie ma żadnego powodu, by się nad nimi zastanawiać, alternatywne teorie nie istnieją: więźniowie popełniają samobójstwo, sprawa jest jasna i zostaje zamknięta. Skąd to wiemy? Mówi nam tak Brigitte Mohnhaupt: ta przywódczyni partyzantów, wypowiada w filmie kwestię, (której nigdy nie wypowiedziała w prawdziwym życiu), w której stwierdza, że wszyscy więźniowie zamierzali popełnić samobójstwo, gdyby partyzantce nie udało się uzyskać dla nich wolności, a ona sama nawet organizowała dla nich przemyt broni, by mogli to zrobić.

“A Ulrike?” Pyta oszołomiona Susanne Albrecht (graana przez Hanne Herzsprung). “Ona także”, odpowiada jej Mohnhaupt. I, co ważniejsze, mówi to nam.

Po dziś dzień, Brigitte Mohnhaupt (wypuszczona z więzienia w 2007)5 nie wydała żadnego takiego publicznego oświadczenia. Irmgard Moeller, która przeżyła tę noc w Stammheim z poważnymi ranami kłutymi, wciąż twierdzi, że nie było żadnego samobójczego paktu. A zatem skąd ten film – mieniąc się “wiernym historii” – czerpie taką wersję?

Jeśli sięgniesz do książki Austa, możesz przekonać się, że ta wersja ma dwa źródła. Pierwsze z nich to Monika Helbing, dawna członkini RAF, która porzuciła organizację i w zamian za łagodny wymiar kary, poszła na współpracę z policją, po tym jak aresztowano ją w 1990 r. Z pewnością miała ona powód, by zgodzić się z wersją lansowaną przez państwo.

Drugim, i o wiele ważniejszym, źródłem dla tej wersji historii jest Peter – Jurgen Boock. To właśnie punkt widzenia Petera, granego przez słodkiego Kiefera Vinzenza, staje się w drugiej połowie filmu niemal narracyjnym punktem odniesienia, a jego bystre spojrzenie pozwala nam stwierdzić iż widzi on, że wszystko zmierza w złym kierunku. Sympatyczny bohater, nigdy nie widzimy by kogoś skrzywdził, a w jednej ze scen możemy oglądać go posiniaczonego i zbitego przez więzienne straże.

W rzeczywistości, Boock znany jest jako “talkshow terrorysta”. Jest on najsławniejszym najbardziej pohańbionym członkiem RAF, który przeszedł na stronę państwa. Tego samego dnia, kiedy Boock po raz pierwszy spotkał Baadera i Ensslin, był nimi oczarowany i chciał wstąpić do RAF. Odmówili mu jednak, po części, dlatego, że niepokoiło ich jego uzależnienie od narkotyków.

Ponieważ byli oni w więzieniu, mimo tej odmowy, Boockowi udało się dołączyć do nowej fali partyzantów RAF. Oświadczył, że jest czysty, ale twierdził także, że rozwinął się u niego rak jelita i w związku z tym potrzebne mu są środki przeciwbólowe. Wierząc w tę historię, przez lata różni członkowie RAF byli oszukiwani, podejmując coraz to większe i większe ryzyko, by zdobyć dla niego środki przeciwbólowe i inne leki.

Spryt Boocka wyczerpał się, gdy, w 1978 r., on i trzej inni członkowie RAF zostali aresztowani w Zagrzebiu. Jugosłowiański rząd próbował wymienić ich z RFN, w zamian za kilku chorwackich faszystów, przetrzymywanych przez władze zachodnioniemieckie. Kiedy wymiana spaliła na panewce, cała czwórka została wypuszczona, ale zanim do tego doszło Boock został poddany badaniom, które ujawniły, że faktycznie jest on całkowicie zdrowy, a jednocześnie uzależniony od narkotyków.

Stając oko w oko z okropnym faktem, że zostali przez niego wykorzystani (jedna z członkiń RAF została zatrzymana próbując zdobyć dla niego leki), partyzanci RAF-u zaczęli przygotowywać dla niego bezpieczną przystań w Niemczech Wschodnich. O dziwo, kiedy Boock odmówił udania się na zesłanie, nalegając, że chciałby kontynuować swoją działalność w RAF, partyzanci pozwolili sobie zaufać jego deklaracjom. A jednak, niedługo po tym, jak wrócił on z nimi na Zachód, ponownie spróbował zdobyć środki medyczne – tym razem partyzanci zdecydowali, że musi udać się na wygnanie i odmówili mu prawa głosu w tej sprawie. Widząc, czarno na białym jak się sprawy mają, Boock uciekł, planując oddać się w ręce władzy i powiedzieć cokolwiek państwo będzie chciało od niego usłyszeć, w zamian za uprzywilejowane traktowanie i ostateczne ułaskawienie.

(W 1988 r. grupa więźniów RAF – w tym wielu, przeciwko którym Boock zeznawał w sądzie – wydała oświadczenie, w którym nakreślili historię jego skruchy.6

To właśnie są źródła Austa “udowadniające” samobójstwa w Stammheim. Udel i Eichenger zbierają to do kupy i podciągają pod to Meinhof. W ten oto sposób mamy gotowy efekt: historię, którą zobaczyłem w filmie, mówiącą, że oni zabili się sami.

W ten sposób hegemonia oficjalnej wersji pozostaje utrzymana.

A więc, tak jak powiedziałem na początku tej recenzji, ten film jest po prostu nieuczciwy.

(W sprawie szczegółowej historii RAF, polecam lekturę witryny germanguerilla.com).

Przypisy
1 Seria ataków bombowych skierowanych przeciwko bazom armii amerykańskiej U.S, posterunkom policji, sędziemu i prawicowej gazecie.
2 Więcej na ten temat można przeczytać w 9 rozdziale “Pocisków dla ludu”, dostępnym on-line http://www.germanguerilla.com/red-army-faction/projectiles/chapt9_psychwarfare.php
3 http://www.newyorker.com/reporting/2009/03/30/090330fa_fact_gawande
4 http://www.germanguerilla.com/red-army-faction/1977excerpts/4.html
5 http://sketchythoughts.blogspot.com/2007/02/brigitte-mohnhaupt-paroled-after.html
6 http://www.germanguerilla.com/red-army-faction/documents/88-08-boockslies.html