“Towarzyszu, przypilnujesz pozostały sprzęt, podczas gdy ja będę rzucał?”. Jest wysoki, zamaskowany, od stóp po głowę
ubrany na czarno. Znamy się. Zadając mi pytanie, kieruje się w stronę skrzynki po mleku wypełnionej po brzegi koktajlami Molotov’a.”- Jasne, śmiało” odpowiadam, odpalając papierosa i przyczajając się, by przypilnować zapasu cennej broni, podczas gdy on udaje się na akcję przeciw społecznemu wrogowi. Wraca po 10 minutach i pomimo ciemnej nocy, czarnego ubioru i cienia, w
którym stoimy, promienieje od niego jasność szczęścia- płonie niczym mołotow, którym dopiero co cisnął.