Kongresono 2017: relacja z anarchistycznej majówki we Wrocławiu

Nie mam porównania z poprzednimi dwoma zjazdami Kongresono, ale jeśli chodzi o organizację to nie mam szczególnych zastrzeżeń. Chociaż prowadzący wykazywali pewne obawy co do tego czy wszystkie wymiany zdań przebiegać będą w pokojowy sposób. Miło było się spotkać na żywo i powymieniać przemyśleniami i spostrzeżeniami na temat ruchu i nie tylko. Szkoda, że jak wynika z niektórych relacji na temat Kongresono, nie wszyscy potrafili docenić możliwość nie tylko integracji, ale i wszelkich interakcji z innymi uczestnikami, a tylko odczuwali swoją wyższość nad młodszymi wiekiem anarchistami. Przyjechali tam tylko by poczuć swoją wyjątkowość i wyższość nad innymi uczestnikami.

Nie udało mi się być na wszystkich prelekcjach, ale po samym programie można było się zorientować, że organizatorzy postanowili dać możliwość dyskusji na przeróżna tematy. Były więc rozmowy o ekologii, szkolnictwie, oprogramowaniu, Chinach czy nasze dwie prezentacje o alt-right i anarchizmie w świetle teorii post strukturalnej. Żałuję bardzo, że nie udało mi się zdążyć na prelekcję o anarchokapitalizmie i libertarianizmie, na pewno było ciekawie. Zjazdowi towarzyszyły też dodatkowe atrakcje oprócz koncertów na Wagenburgu i CRK, można było też zwiedzić Wrocław, obejrzeć cykl obrazów „Protest” Grażyny Małkiewicz czy spektakl „Moskwa – Pietuszki”, uczestniczyć w warsztatach nt. anonimowości w sieci oraz przyjść na otwarte spotkanie ZSP. Były też stoiska z broszurami i książkami. Nasze też oczywiście.

Jedynym zgrzytem dla mnie była sytuacja po wystąpieniu kolektywu SPINA, kiedy to przedłużono czas prezentacji kosztem czasu na dyskusję. Mówiono o represji i oporze oraz o tym jaka powinna być odpowiedź ruchu na działania władzy. Niestety prowadząca bała się chyba, że przy dyskusji sytuacja może jej się wyrwać spod kontroli i nie chciała dopuścić do dyskusji. Sytuacja z Wawa3 jest na tyle drażliwa, że powinno się ją przedyskutować i przetrawić, by w przypadku podobnego zdarzenia nie było takiego zamieszania i dezinformacji. Dyskusja odbyła się podobno po ostatnim wystąpieniu, ale my nie mogliśmy w nim uczestniczyć. Rozumiem, że miały być jeszcze 2 prezentacje, ale przełożenie dyskusji wyglądał trochę jak próba niedopuszczenia do prawdziwej dyskusji i ograniczenie ilości osób uczestniczących, mam nadzieję, że to jednak błędne wrażenie i prowadząca dbała tylko o innych prelegentów i może wystraszyła się, że będzie „Warszawa 2.0”. Nie zmienia to faktu, że ruch musi wypracować jakiś konkretny schemat działania, tak by środowisko wiedziało jak reagować, ale nie chodzi tu tylko o osoby blisko związane z aresztowanymi, lecz o cały ruch, ale to już temat na inną dyskusję.
Jeśli chodzi o demo to szczególną uwagę należy zwrócić na zachowanie oraz ubiór i wyposażenie policjantów. W porównaniu z demami w Poznaniu to była istna majówka. Nie było widać co chwilę policyjnych lodówek, a na czele naszego marszu był tylko jeden smutny radiowozik. Policjanci ubrani zwyczajnie jak na patrol, żadnych kasków, kamizelek kuloodpornych, tarcz czy pałek, nie mówiąc już o rozpylaczach gazu. Znudzeni mundurowcy przeglądali w trakcie postojów komórki, pewnie sprawdzali co słychać na fejsbuku. Natomiast ciekawie przedstawiali się tajniacy, wyglądający na co najmniej podejrzanych typów. Przez chwilę zastanawialiśmy się czy to nie jacyś nacjole, planujący jakąś kontrę. Było ich chyba tylu co mundurowych, sama naliczyłam 10. Co jeszcze ważne smutni panowie próbowali prowokować demonstrantów, udając zwykłych przechodniów i krzycząc, że nie wolno zasłaniać twarzy i inne bzdury. Na szczęście nikt z naszego pochodu nie reagował na zaczepki. Jednak w pewnym momencie z czoła pochodu wyskoczyło kilka osób. Pobiegli na parking…. i pomogli w uruchomieniu samochodu, którego właściciel nie był w stanie sam sobie poradzić. Po pięknej akcji bezpośredniej ponownie dołączyli do marszu. Pod koniec marszu (prawdopodobnie służby) zaprezentowały nam wcześniej przygotowaną scenkę rodzajową. Podejrzany typ próbował wyrwać flagę jednemu demonstrantów, jednak policja szybko się nim zajęła. Było to dziwne i wyglądało jak atrakcja przygotowana specjalnie dla nas.

Na uwagę zasługuje jeszcze też fakt, że prawie całą drogę przemaszerował z nami bezdomny, pchając swój wózeczek, który z zainteresowaniem, a czasami łzami w oczach słuchał przemówień. Uczestnicy pochodu podzielili się z nim tym co mieli przy sobie – jedzeniem i papierosami. Niestety nie zauważyłam, by jeszcze z przechodniów dołączył do naszej „procesji”, mimo że zaproszeń z naszej strony. Rozumiem to, dla normików zgraja ubranych na czarno wykrzykujących jakieś hasła dziwnych ludzi musiała się wydać nieco przerażająca, zwłaszcza w dobie straszenia lewakami i antifą. Miło było jednak popatrzeć na niektóre twarze, które po przeczytaniu haseł na banerach wydawali się okazywać ich poparcie lub chociażby zaczynali się zastanawiać nad ich słusznością. Było jednak też wiele osób wyrażające swoją dezaprobatę z powodu warstwy ideologicznej lub po prostu, bo stanowiliśmy dla nich utrudnienie w przemieszczaniu się. Było też mnóstwo osób w ogóle nie zainteresowanych tym co działo się wokół nich. Moim zdaniem to bardzo ważne, by w takich pochodach brali udział zwykli ludzie.

Przemówienia były jak to na marszu, trochę o historii 1 maja, trochę o ideach anarchistycznych, ale dla mnie najważniejsze było przemówienie reprezentanta strajkujących listonoszy, który mówił o ich akcji i zachęcał o do wsparcia. Myślę, ze ważne jest, by mówić o takich żywych akcjach i pokazywać, że coś można. Nawet jeśli ktoś nie przyłączy się do demo, to może zainteresuje się sprawą i gdy wróci do domu poszuka jakiś informacji na ten temat.

Miłym zaskoczeniem było przemówienie FA Warszawa pod koniec, nawołujące do likwidacji państwa polskiego <3

Tove