Polska: Relacja z obozu anarchistycznego

Gdy przybyliśmy na miejsce zapadał już zmrok. Drzewa wśród których było wiele „żelaznych” ich listowie szeleściło cicho, lekka mżawka wypełniała ciepłe, sierpniowe powietrze wilgocią, czuło się niesamowity nastrój wtajemniczenia w coś ważnego…i zaczęło się knucie przeciw kapitalizmowi…

A tak naprawdę to przyjechaliśmy przed południem i po kilkudziesięciominutowym spacerze pod górę mogliśmy rozbić swoje tymczasowe mieszkanko. Obóz odbywał się od 12-20 sierpnia, w bliżej nieokreślonej górskiej okolicy.

A na obozie jak to na obozie. Trzeba postawić obóz, oprócz własnych namiotów, namiot-magazyn z żywnością i sprzętem do gotowania, przynieść drewna i rozpalić ogień, dostarczyć wodę itp. Nasza ekipa przyjechała na kilka dni, niestety nie mogliśmy zostać przez cały czas trwania obozu. Oprócz nas zjawiło się około 30 osób oraz 7 psów z różnych części kraju i zagranicy, niektórzy na dłużej, inni na krócej.

Trzeciego dnia zaczęły się wykłady. Na pierwszy ogień poszedł nasz przedstawiciel z wykładem „WIKTYMIZACJA RUCHU ANARCHISTYCZNEGO – ZARYS PROBLEMU”, po którym rozgorzała długa i bardzo żywa dyskusja. Następnego dnia odbyło się spotkanie „SZYBKIE REAGOWANIE W OBLICZU REPRESJI – KOMUNIKACJA, KOORDYNACJA, AKCJE SOLIDARNOŚCIOWE…” z grupą wsparcia wawa3, której przedstawiciele omawiali zagadnienia związane z represjami, postępowaniem w kryzysowych sytuacjach po aresztowaniu członków ruchu anarchistycznego i jak wygląda tworzenie grup wsparcia oraz o swoich niedawnych doświadczeniach w tym temacie. Zagadnienia trudne i wywołujące emocje u wielu osób, jednak ważne ze względu na możliwą potrzebę tworzenia takich grup w przyszłości. Kolejne wystąpienie Tymoteusza Onyszkiewicza dotyczyło jego książki „Mój anarchizm”, gdzie w dyskusji starły się różne wizje anarchizmu oraz tego jak chcemy być postrzegani przez ogół społeczeństwa. A wieczorem przy ognisku wysłuchaliśmy zagadnień związanych z luddyzmem, neoluddyzmem i anarchoprymitywizmem, gdzie rozważano możliwe zagrożenia ze strony nadmiernemu i zbyt szybko postępującemu rozwojowi technologii i procesowi cyfryzacji naszego życia społecznego i osobistego. Muszę przyznać, że szczególnie przypadł mi też do gustu sposób „nadzoru” nad dyskusją, moderatora wybierano spośród chętnych osób, a co ważniejsze moderacja była bardzo luźna i nie trzeba było się trzymać jakiś określonych ram czasowych ani wykładu, ani dyskusji, a dyskusje toczyły się swobodnie i przenosiły często na podgrupy.

Na obozie można było też zakupić broszury wydawnictwa Grecja w Ogniu.

 

 

 

 

 

 

 

Z dodatkowych atrakcji należy wspomnieć o „polowaniu” na myśliwych. Niestety lato to czas odstrzałów i w pobliżu naszego obozu nie dość, że była ambona, to jeszcze wieczorami rozlegały się strzały. Udało nam się wspólnymi siłami popsuć zabawę mordercom, chociaż wisiała nad nami groźba wykonania przez jednego z myśliwych telefonu do Andrzeja (kim ów Andrzej jest możemy się jedynie domyślać), jednak nie poddaliśmy się i morderca z piórkiem w ….. kapeluszu musiał zrezygnować z polowania w naszej okolicy.

Reasumując obóz anarchistyczny to świetna okazja połączenia przyjemnego z pożytecznym. Możliwość integracji ludzi z różnych części kraju, wymiany doświadczeń, nauka współpracy. Kto nie był niech żałuje i szykuje się już na przyszły rok.

Tove – „wolny jak taczanka na stepie”