Siódmego i ósmego lipca w Hamburgu będą obecni wszyscy wpływowi zbrodniarze tych czasów, najbardziej bezduszni oprawcy ludzkości i przyrody, samozwańczy przywódcy tej planety. Z naszej strony nie spotkają się z pustymi i nic nie znaczącymi żądaniami o sprawiedliwość społeczną czy lepsze rządy. Doświadczą gniewu ulic, mijając je śpiesznie skryci w konwoju i dyskutując o naszych atakach z ostatnich tygodni.
To wezwanie do działania, jak wiele innych podczas podobnych szczytów nie ma na celu zatracenia się w analizie ważności G-20 oraz jego politycznych efektów. Niesprawiedliwość tego świata została już udowodniona tysiące razy, każdy kto czuje chęci do działania nie musi czytać nic więcej. Chcemy dotrzeć z przekazem do już zaangażowanych w walkę z kapitalizmem i jego marionetką – państwem oraz chorym zdegenerowanym społeczeństwem – do takich, jak my sami.
Odkąd w Seattle z roku 1999, szczyt był katalizatorem radykalnych protestów; pojedynczy aktywiści oraz grupy zebrały się wspólnie by wymieniać poglądy, stać razem na barykadach oraz zanieść płomień oporu do swoich miast i regionów. Policyjne strzały w Goteborgu czy Genui oraz armia agentów infiltrujących środowisko nie powstrzymały utworzenia wzdłuż i wszerz całej Europy sieci anarchistycznych, autonomicznych i antyautorytarnych tendencji.
Wtedy pojawiła się krytyka, jakieś głosy błagające, by protesty zamieniły się w wycieczki turystyczne po różnych miastach. Protesty przeciw G-20 w Cannes i Nieci były przygotowane przez kilku „menadżerów” jako szampańska impreza. Tym razem wszystko powinno być inne, lepsze, bardziej radykalne. Zbrakło wtedy refleksji i oceny sytuacji, wobec czego opór upadł przy czynnym udziale NGO-sów.
Lecz teraz jest Hamburg, a polityczni decydenci w swoich biurach tajnych służb, władze policyjne oraz wojskowi dowódcy wydzierają sobie włosy z głów. Boją się naszego przyjścia. Jednak my nie posiadamy przywódców, których łatwo wyeliminować, nasz opór nie jest zależny od zachowania jakiejś kadry zarządzającej. Prawdopodobnie do niczego nie dojdzie, jeżeli czytając to sami nie zaczniecie działać. Nie liczcie na to, że dołączycie się do przygotowanego dla was wcześniej ruchu. Z pewnością jacyś lewicowi idioci zorganizują legalny protest, w którym odegrają swoją błazeńską rolę w zgniłym demokratycznym systemie, tak jak pewni panowie Marks i Lenin zasugerowali im 150 lat temu. Prawdopodobnie i my też tam będziemy, poza lub przed policyjnymi kordonami, mamy jeszcze czas, żeby się nad tym zastanowić.
Wzywamy jednakże do rozpoczęcia akcji bezpośrednich w okresie poprzedzającym sam szczyt, do akcji przeciw każdym formom władzy. Pragniemy zniszczyć do lipca 2017 roku wszelkie formy patriarchalnej władzy nad kobietami, władze państwa nad swoimi granicami i miastami, władze pracy nad naszym cennym czasem, władze pieniądza nad naszą rolą w społeczeństwie i zachowaniem, dominacje dóbr nad naszym życiem, rolę policji w naszym poczuciu strachu i opresji.
W Hamburgu i każdej miejscowości istnieje wiele idealnych celów do zniszczenia, powinniśmy więc zacząć już teraz. Tak, aby przed lipcem 2017 roku poczucie wyobcowania pomiędzy szczytem a resztą stało się tak wielkie, że nie będziemy już więcej potrzebować tego typu wydarzeń, by stanąć wspólnie do walki. Partyzancka kampania przeciwko szczytowi G8 w Heiligendamm z 2007 roku może nam służyć jako przykład, ponieważ poza bezcelowymi działaniami, przyniosła ona nową generację aktywistów działających poprzez zdeterminowane tajne akcje, przed którymi w gradzie kamieni policja panicznie uciekała w Rostocku, aktywistów przekonanych o własnej silne i możliwości jakie niesie horyzontalna organizacja.
Dodatkowo wzywamy również do teoretycznego zintensyfikowania naszych metod, o analizę anarchistycznych akcji i ich wpływu na potencjał rewolucyjny, takich jak obecne wydarzenia we Francji, pierwszomajowe rytuały, marcowe wydarzenia z Frankfurtu 2015 roku czy codzienne akcje antyfaszystowskie w wielu miastach. Ponieważ tam gdzie nas nie ma, nie powinniśmy narzekać na dominacje reformistów, a tam gdzie dominują tylko puste frazesy wszelkie głosy o potrzebie działania zanikają.
Naszym celem nie jest „zwycięstwo” w postaci doprowadzenia do tego, żeby szczyt G-20 się nie odbył. Niech to będzie początek czegoś, co równie dobrze mogłoby powstać każdego innego dnia: samowzmocnienia indywidualnego działania ponad zorganizowane i istniejące kolektywne struktury. Jest to jedynie odezwa to tych niewielu słuchających, wobec tego:
Atakujcie szczyt G20!
Wzniećcie chaos w Hamburgu!
Zniszczcie twierdzę Europa!
(Via linksunten.indymedia.org)