Widziałyśmy cię wczoraj pomiędzy tysiącami innych demonstrantów protestujących przeciw Trumpowi w całym USA. Mieli tabliczki głoszące, że „Nikt nie stoi ponad prawem”. A ty miałeś znak z napisem „Kocham prawa”. Musimy porozmawiać.
Naprawdę, to jest powód, dla którego wychodzisz na ulice? Najemnicy Trumpa porywają twoich sąsiadów, szykują się, by odebrać ci dostęp do aborcji, otwarcie promują nacjonalizm wskazując cele zamachowcom „samotnym wilkom”, którzy rozsyłają listy z bombami i strzelają w synagogi – a twoim głównym zmartwieniem jest czy to co robią jest legalne?
A jeśli Trump i jego zbiry zmienią prawa – co wtedy?
Jeśli próbujesz stworzyć podstawy silnego ruchu społecznego przeciw rządowi Trumpa „nikt nie stoi ponad prawem” to narracja, która sama siebie skazuje na porażkę. Co kiedy wybrane przez oszusta ciało ustawodawcze wprowadzi nowe prawa? Co, kiedy sądy pełne sędziów wyznaczonych przez Trumpa będą wydawać wyroki na jego korzyść? Co zrobisz, kiedy FBI podejmie twarde kroki wobec protestujących?
Czy gdyby wszystko, co dało Trumpowi pozycję, by wprowadzać jego agendę było legalne, nie miałbyś z nią problemu? Kiedy jakiś miły centrowy polityk obejmie po nim biuro, ale policja nadal będzie egzekwować prawa, które wprowadził, a sędziowie, których wyznaczył nadal będą wydawać wyroki, wycofasz się z ulic? Jak o tym pomyśleć, gdzie byłeś za rządów Obamy, kiedy miliony ludzi były więzione i deportowane? Być może nie masz problemu z więzieniem i deportowaniem milionów ludzi, dopóki nikt nie współpracuje z rosją lub nie rozmawia o dziennikarzach?
Widziałyśmy innych protestujących ze znakami namawiającymi nas do „obrony demokracji”. Czy to nie demokracja nałożyła na nas Trumpa? Czy to nie demokracja właśnie wprowadziła do władzy Bolsonaro w brazylii – rasistę, seksistę i homofoba, który broni brazylijskiej dyktatury wojskowej i zabijania bez sądu? Jeśli demokracja pozwala otwartym faszystom legitymizować swoją władzę zamiast musieć zdobywać ją siłą, co w niej dokładnie takiego wspaniałego?
Jeśli „Nikt nie stoi ponad prawem” to znaczy, że prawo jest ponad nami wszystkimi. Oznacza to, że prawo – każde prawo, cokolwiek by nie głosiło – jest cenniejsze niż nasze największe pragnienia, bardziej słuszne, niż nasze najbardziej honorowe aspiracje, ważniejsze od naszego głęboko zakorzenionego poczucia dobra i zła. Taki sposób myślenia ceni dostosowanie się do grupy bardziej niż osobistą odpowiedzialność. To pocałunek śmierci dla każdego ruchu, którego celem jest wprowadzenie zmian.
Zmiany społeczne zawsze wiązały się z nielegalną działalnością – od rewolucji amerykańskiej po atak Johna Browna w harper’s ferry, od ruchu sit-in po powstanie w ferguson. Gdyby nie odważne czyny tych, którzy mieli odwagę łamać prawo, nadal żyłybyśmy pod władzą króla Anglii. Wiele z nas nadal byłoby niewolnikami.
To czyni twoje kibicowanie FBI tak przerażającym. Można założyć, że słyszałeś o COINTELPRO i wielu innych sposobach, w jakie FBI stara się niszczyć ruchy walczące o zmiany społeczne? Wyobraź sobie, że twój najbardziej optymistyczny scenariusz zrealizuje się i FBI pomoże zorganizować odsunięcie Trumpa od władzy. Myślisz, że co FBI by zrobiło z prawowitością, jaką dałoby im to w oczach liberałów i centrystów? Miałoby czystą kartę, by intesyfikować swoje ataki na osoby biedne, niebiałe i protestujące, niszcząc następną falę ruchów społecznych zanim dobrze powstaną. Wiara, że FBI skupiłoby się na kontrolowaniu klasy rządzącej to szczyt naiwności.
Największe niebezpieczeństwo, przed jakim stajemy jest takie, że rząd Trumpa zostanie zastąpiony przez rząd centrystów, który będzie dalej wprowadzał większość linii politycznych obecnej administracji nie łamiąc przy tym żadnych zasad czy norm. Im bardziej reżim Trumpa jest określany jako wyjątkowy, tym łatwiej następnej administracji będzie bezkarnie robić to samo. Na dłuższą metę system jest najbardziej niebezpieczny, kiedy nie oburza ludzi.
Mobilizowanie się, by wspierać naczelnika FBI w odpowiedzi na zwolnienie jednego z najbardziej rasistowskich prokuratorów generalnych, jakich pamiętamy – to ten sam argument „mniejszego zła”, czasem stawiany co do głosowania posunięty do swojej logicznej ekstremy; takie podejście gwarantuje, że nasza rola zostanie sprowadzona do popierania drugiego najgorszego ze wszystkich możliwych złych. Tak, zwolnienie Jeffa Sessionsa pomaga Trumpowi wymigać się z dochodzenia Muellera, ale postawmy sprawy jasno – ludzie tacy jak Sessions, Trump i Mueller czynią najwięcej szkody realizując swoje oficjalne obowiązki stricte zgodnie z prawem.
Co daje prawu jego ważność?
W czasach feudalnych, kiedy myślano, że władza pochodzi od boga a prawa dyktowali królowie, twierdzenie, że wszyscy mieli święty obowiązek ich przestrzegać, było przynajmniej wewnętrznie spójne. Dziś to założenie pokutuje jak swego rodzaju relikt – jednak bez żadnych racjonalnych podstaw. Tak, prawo stwierdza, że nikt nie stoi ponad nim, ale to tylko rozumowanie idące w kółko. Co obliguje nas, by uważać prawo za ważniejsze od naszej własnej osobistej etyki?
Zwolennicy demokracji lubią wyobrażać sobie, że prawa powstają z powodu ich generalnej użyteczności dla całej populacji. Przeciwnie, przez większość historii państwa prawa były dyktowane przez monarchów i dyktatury – i istniały tylko dlatego, że były użyteczne dla rządzących. Samo pojęcie niepodległości jest fundamentalnie monarchistyczną metaforą. Jeśli nie wierzymy już w pochodzącą od boga władzę królów podważa to jakiekolwiek nieodłączne roszczenia, jakie prawa mogą mieć do naszego posłuszeństwa. Zamiast ślepo ich przestrzegać, naszą odpowiedzialnością jest samemu zadecydować, jak powinniśmy postępować. Cytując Hannę Arendt, „Nikt nie ma prawa być posłuszny”.
Prawo maskuje się jako swego rodzaju kontrakt społeczny, na którym wszyscy korzystają. Ale jeśli rzeczywiście wszyscy na nim korzystają, dlaczego tak trudno zmusić ludzi, by go przestrzegali? Prawda jest taka, że ani ci, którzy mają władzę, ani opresjonowani, nigdy nie mieli dobrego powodu, by przestrzegać prawa – ci pierwsi ponieważ te same przywileje, które pozwalają im pisać prawa zwalniają ich z przestrzegania go, a ci drudzy ponieważ prawo nigdy nie było pisane dla ich korzyści. Nie powinno dziwić, że bilioner taki jak Trump nie przestrzega prawa. Dziwi, że nadal myślisz, że reszta z nas powinna.
Jaka jest różnica pomiędzy nielegalną działalnością kogoś takiego jak Donald Trump a nielegalną działalnością osoby angażującej się w obywatelskie nieposłuszeństwo? Jeśli „nikt nie stoi ponad prawem”, oboje są równie winni. Nie, prawdziwa różnica polega na tym, że jeden działa dla egoistycznego zysku, a drugi stara się stworzyć bardziej egalitarne społeczeństwo. To jest to ważne pytanie – czy nasze działania reprodukują hierarchie, czy podważają je. Na tym pytaniu należy się skupić, nie na tym, czy jakiekolwiek dane działanie jest legalne.
To, co dziś widzimy, to dzielenie naszego społeczeństwa. Traktaty pokojowe, które stabilizowały kapitalizm w drugiej połowie 20. wieku upadają, a członkowie klasy rządzącej przyjmują wrogie sobie strategie, by przetrwać nadchodzący kryzys. Z jednej strony nacjonaliści tacy, jak Trump stawiają na szowinizm i brutalną siłę, szykując się, by poradzić sobie jak najlepiej, podczas gdy społeczeństwo rozpada się na walczące ze sobą nawzajem grupki. Z drugiej strony centrystowscy technokraci chcą prezentować się jako jedyna możliwa alternatywa, wykorzystując widmo Trumpa i jemu podobnych, by uzasadnić własne dążenie do władzy. Można się założyć, że kiedy wrócą na urząd nie zrezygnują z żadnej dodatkowej władzy, w jaką Trump uzbroił państwo. Twoja obrona „zasady prawa” to muzyka dla ich uszu. I, oczywiście, jakakolwiek dodatkowa władza i ważność, jaką uda im się skoncentrować w państwie, zostanie odziedziczona przez następnego Trumpa, następnego Bolsonaro.
Każda strona chce wykorzystać dyskurs prawa i porządku, by wyprzedzić przeciwników w walce o władzę. To żadna nowość; tak jest, odkąd tylko istnieje państwo. Zaraz po zatwierdzeniu Kavanaugha jesteś frajerem, jeśli sądzisz, że prawo reprezentuje jakiś rodzaj społecznego konsensusu, a nie dekrety kogokolwiek, kto akurat kontroluje odpowiednie instytucje. Fetyszyzowanie przestrzegania prawa oznacza akceptowanie, że bycie u władzy oznacza, że ma się racje.
Maszerować pod banerem „nikt nie stoi ponad prawem” to pluć w twarz wszystkim tym, dla których codzienne funkcjonowanie prawa to doświadczenie opresji i niesprawiedliwości. To odrzucenie solidarności z częściami społeczeństwa, które mogłyby dać ruchowi społecznemu przeciw Trumpowi przewagę na ulicach. To uznanie politycznego centrum za oddzielny, wyróżniający się byt, który widzi zarówno Trumpa jak i sprzeciwiające mu się ruchy społeczne jako rywali w jego własnej drodze do władzy. To, w końcu, legitymizowanie tego samego narzędzia opresji – prawa – które Trump ostatecznie wykorzysta, by stłumić wasz ruch. Pamiętasz „Lock her up”?
_____________________________________________________
Musisz zadać sobie teraz kilka istotnych pytań. Kochasz prawo – czy sprawiedliwość? Kochasz prawa – czy wolność?
Jeśli wierzysz w prawo, jesteś na odpowiedniej drodze. Tylko nie miej złudzeń co do tego, co oznacza cenienie prawa ponad wszystko inne. Jednak jeśli chcesz sprawiedliwości musisz być gotowy złamać prawo. W takim przypadku potrzebujesz zupełnie innej narracji, by wytłumaczyć to, co robisz.
Jeśli chcesz praw, będziesz potrzebować rządu, który je nada, będzie ich bronił i – nieuniknienie – odbierze je, kiedy uzna za stosowne. Za każdym razem, kiedy stosujesz dyskurs praw, przygotowujesz pod to grunt. Nie ma praw bez władcy, który je nada. Z drugiej strony jeśli kochasz wolność, a nie legitymizowanie rządu, lepiej zrobisz budując wspólną sprawę ze wszystkimi innymi, którzy zyskają na wspólnej obronie przeciw inwazyjnym staraniom narzucenia władzy, czy to Trumpa czy jego demokratycznych rywali.
Z anarchistycznej perspektywy wszyscy i wszystkie jesteśmy ponad prawem. Nasze życia są cenniejsze niż jakikolwiek dokument prawny, jakakolwiek decyzja sądu, jakikolwiek obowiązek zadekretowany przez państwo. Żaden kontrakt społeczny naszkicowany w salach władzy nie może dać podstawy dla wzajemnie spełniających się równościowych relacji; możemy je stworzyć tylko na własnych zasadach, działając wspólnie poza ramami narzuconych obowiązków. Prawo nas nie zbawi; jest pierwszą i największą zbrodnią.
Dalsza lektura (po angielsku):
The Centrists: Analiza ze stycznia 2018, która okazała się prorocza.
From Democracy to Freedom: Różnica pomiędzy rządem a samostanowieniem.
The Centrist Paradox: Według tego badania to „centryści”, ze wszystkich pozycji politycznych, są najmniej zainteresowani demokratycznymi modelami rządzenia.
(tłumaczenie z CrimethInc)