“Towarzyszu, przypilnujesz pozostały sprzęt, podczas gdy ja będę rzucał?”. Jest wysoki, zamaskowany, od stóp po głowę
ubrany na czarno. Znamy się. Zadając mi pytanie, kieruje się w stronę skrzynki po mleku wypełnionej po brzegi koktajlami Molotov’a.”- Jasne, śmiało” odpowiadam, odpalając papierosa i przyczajając się, by przypilnować zapasu cennej broni, podczas gdy on udaje się na akcję przeciw społecznemu wrogowi. Wraca po 10 minutach i pomimo ciemnej nocy, czarnego ubioru i cienia, w
którym stoimy, promienieje od niego jasność szczęścia- płonie niczym mołotow, którym dopiero co cisnął.
STRATEGIA
Strategia by bronić bijącego, anarchistycznego serca Aten, Grecji, być może i całego świata, była prosta i dla anarchistów
stosunkowo nowa – blokować, powstrzymywać i zmuszać do odwrotu każdą szarżę Ateńskiej policji, próbującej wtargnąć na teren Exarchii. I to w sposób zorganizowany i koordynujący działania różnych grup, zespołów i Skłotów. Każda ekipa bierze odpowiedzialność za 2-3 ulice, upewniając się, że są skutecznie blokowane. Owa strategia różni się znacznie od tych stosowanych w poprzednich latach, kiedy to zamieszki często nie były skoncentrowane, rozpraszane przez gliniarzy i z reguły koncentrujące się w okolicach terenu Politechniki, terenów Uniwersytetu i kilku przecznic wokół Placu Exarchii. W tym roku Politechnika i przyległe do niej tereny nie odegrały większej roli, w przeciwieństwie do Placu, który zdecydowanie pełnił istotną rolę. Finalnie, w wykrystalizowanej formie, strategia miała na celu zdobycie i jak najdłuższe utrzymanie wolnego terytorium, wyzwalając lokalną społeczność- nawet, jeśli tylko na kilka godzin.
Plan strategii zakładał blokowanie wszystkich dróg prowadzących do Placu, oraz na budowie systemu barykad uniemożliwiających
nieoczekiwane, policyjne szarże z bocznych uliczek prowadzących do głównych ulic. Boczne uliczki stanowiły jedno z największych niebezpieczeństw związanych z całym planem, ponieważ w przypadku, gdy policja forsowała jedną barykadę, w łatwy i niekontrolowany sposób zyskiwała dostęp do kilku sąsiadujących ulic i barykad. Barykada, której ochronę przydzielono mojemu zespołowi była umiejscowiona w taki sposób, że dawała glinom sposobność osaczenia nas z boku i z tyłu. Niedobrze. By ograniczyć takie niebezpieczeństwo, wzniesiono kilka mniejszych barykad na sąsiednich uliczkach, co skutecznie spowalniało szarże agresywnych oddziałów policji, zaś nam dawało możliwość skuteczniejszej obrony, przemieszczając się z jednej uliczki na drugą, z jednego punktu zaczepienia do drugiego. Do Placu prowadzą także dwa deptaki, na których także wzniesiono barykady. Wreszcie była nadzieja, że w kilku strategicznych punktach anarchiści będą mogli nacierać na tyle skutecznie, by przesunąć linię walk, poszerzając swoje terytorium, odciąć gliniarzy od wsparcia i zaopatrzenia,a nawet zmusić ich do odwrotu.
TAKTYKA
Podstawowym elementem taktycznym anarchistów był sposób wznoszenia barykad i obrona terytorium, stosowane jako forma broni.
Exarchijskie barykady wznoszono od ulicy do ulicy, z reguły niskie, czasem nieco wyższe aż do naprawdę wysokich, nigdy jednak nie wznoszone powyżej poziomu oczu, aby walczący mogli obserwować i skutecznie przewidywać ruchy policji oraz ubiegać ich ewentualne szarże. Większość barykad powstawała z opon, drewna z okolicznych placów budowy, płyt chodnikowych, wszystkiego co można wyrwać z ziemi lub zerwać ze ściany, byle tylko podnieść barykadę o kilka centymetrów. W jednym przypadku, do wzniesienia barykady na jednej z bocznych ulic posłużyły stalowe zapory policyjne. Częstokroć barykady płonęły, czy to celowo podpalone, czy poprzez przypadkowe zaprószenie ognia. Gdy już płonęły, nikt nie ingerował w rozprzestrzenianie się ognia.Kolejną taktyką było jawne drwienie, wyśmiewanie i lekceważenie sił policyjnych przez werbalne okrzyki i wyzwiska, po prowokacyjne gesty i wręcz zapraszanie gliniarzy do konfrontacji. Polegało to m.in. na wyskakiwaniu przed barykady, zasypywaniu policji gradem kamieni, próbami wypchnięcia ich choćby przecznicę dalej. Miejscami dało się słyszeć gromkie śpiewy i okrzyki wznoszone na poszczególnych barykadach, niestety jedyna, którą rozpoznałem, to pieśń o “policyjnych mordercach”. Gliniarze co i rusz atakowali i zaraz zmuszeni byli do odwrotu, bombardowani deszczem kamieni i koktajli mołotowa. W którymś momencie barykada, na której stałem została zdobyta przez gliny, ale tylko na moment. Szybka reakcja i kontratak ze strony anarchistów zmusiły policję do odwrotu i ucieczkę w dół ulicy. Zabawne widzieć wycofujących się gliniarzy, potykających się o leżące wokół kamienie, pośród płomieni i dymu.
Jeśli chodzi o taktyki stosowane przez policję, często są trudne do odgadnięcia. W dużym uproszczeniu, policja poprzez stałe,stopniowe nękanie bada teren, szacuje potrzebne siły. W ciągu nocy kolejne oddziały są przerzucane z jednej uliczki w drugą, z jednej barykady na inną. Barykada, na której przyszło mi działać była systematycznie nacierana przez policyjne siły, 3-4 razy na godzinę. Schemat ten sam- grad granatów hukowych, granaty z gazem łzawiącym, całe mnóstwo gazu łzawiącego, próba szarży na barykadę, po czym szybki odwrót. Powtarzali ten cykl do znudzenia, prawie na każdej ulicy.
Część ulic, na których było gorąco wczesnym wieczorem, raptem godzinę-dwie później było praktycznie pustych. Inne, w tym moja, mocno odczuły ciężar walk. Jedna z barykad usytuowana była na dość stromej ulicy, co dawało policji pewne taktyczne korzyści, jako że stromizna znacznie utrudniała ewentualną ucieczkę w razie policyjnej szarży. Finalnie jednak pogoda stanęła po stronie powstańców- był wilgotny, deszczowy, chłodny wieczór. Asfalt i płytki chodnikowe, z których wykonane są deptaki po obu stronach jezdni były tak śliskie, ze skutecznie ugasiły zapędy gliniarzy. Świadomi, że nie mają na sobie antypoślizgowych butów, co uniemożliwiało bezpieczne szarże i odwroty, nie atakowali już tak ochoczo. Powierzchnia była śliska jak lód. Zatem pogoda ramię w ramię z anarchistami mocno ostudziła zapał policji. Żołnierz sił specjalnych kiedyś powiedział mi, ze deszcz i temp. na poziomie 6-7*C mocno obniżają morale w szeregach żołnierzy/gliniarzy. Powiedział “taka aura wysysa z ciebie ducha walki”. 6-go grudnia 2016 roku Ateny były spowite mgłą, mżawką i rzęsistym deszczem, przy temperaturze na poziomie 6-7*C. Perfekcyjnie!
BROŃ
Exarchijski mołotow jest świetną innowacją techniczną w zakresie broni stosowanej na ulicy i warto poświęcić mu nieco uwagi. Składa się z 500 ml butelki po piwie, wypełnionej mniej więcej do połowy łatwopalną cieczą, z reguły benzyną. Następnie dość długi kawałek bandaża wprowadza się do butelki, tak by był zamoczony w benzynie, końcówkę zaś przykleja się taśmą do gwinta butelki tak, że powstaje krótki lont. Tradycyjne, palące się i zwisające lonty z bandaży to relikt przeszłości. Taka technika spełnia dwie podstawowe funkcje. Po pierwsze, zamoczony w benzynie knot z bandaża wypełnia oparami benzyny wolną przestrzeń w butelce, co z tradycyjnego mołotowa czyni małą bombę (opary benzyny w kontakcie z ogniem eksplodują). Takie mołotowy naprawdę eksplodują czerwono-fioletowym światłem, obejmując ogniem każdą powierzchnię, z którą mają styczność. Kolejną zaletą jest krótki, dobrze przytwierdzony do szyjki butelki lont, który można szybko i łatwo odpalić i cisnąć koktajlem w cel, bez obaw o podpalenie się (co często można było kiedyś zobaczyć podczas ulicznych starć). Bardzo chciałbym spotkać i poznać kolesi, którzy wpadli na ten praktyczny pomysł. Konstrukcja jest prosta i skuteczna, a ateńska prewencja boi się tych koktajli jak, nomen omen, ognia i są to obawy nie bez powodu. Część towarzyszy do koktajli mocuje dodatkowe pojemniki, które w kontakcie z ogniem powodują łośną eksplozję i wielką kulę ognia, która obejmuje wszystko w najbliższym sąsiedztwie. Chciałem dowiedzieć się od jednego z nich, co jest w pojemnikach, ale niestety nie mówił on po angielsku, z kolei ja ni w ząb nie mówię po grecku, więc póki co pozostaje to dla mnie tajemnicą (Greccy insurekcjoniści do koktajli mołotowa oprócz benzyny, dodają czasem prochu strzelniczego, mieszanka taka powoduje efektowne i głośne eksplozje oraz chmurę ognia- przyp. red).
Kamienie, bruk, pokruszone kawałki gzymsów, butelki, wszystko co wpadnie w ręce i nadaje się do rzucania w gliniarzy. Jedna scena utkwiła mi tej nocy szczególnie mocno w pamięci. Grupka młodych ludzi desperacko kopała płytę chodnikową, która mocno trzymała się chodnika, by ją poluzować. Wreszcie się udało, żwawo wyrwali ją z chodnika, co umożliwiło wyrywanie kolejnych płyt, dając walczącym mnóstwo amunicji. Ponadto coraz popularniejsze staje się używanie proc, oraz- daję słowo!- chust do ciskania kamieni. Jako pociski używane są głównie stalowe kule z łożysk, drobniejsze kamienie czy kawałki pokruszonego betonu. Muszę przyznać, że ten cały asortyment skutecznie schładzał zapały gliniarzy i trzymał ich na dystans, wprowadzając zamęt i zwątpienie w ich szeregach. Wreszcie, jako niezbędny element ulicznego ekwipunku, wielu anarchistów jest w posiadaniu masek przeciwgazowych. W nocy 6-go grudnia nie było praktycznie żadnego ruchu powietrza, to warunki w których gaz łzawiący jest katastrofalny w skutkach, ponieważ osadza się w zakamarkach i wisi w wilgotnym, zastałym powietrzu.
Po stronie gliniarzy niewiele się zmieniło. Standardowo najpierw zarzucają przeciwną stronę granatami hukowymi, które w Atenach jednak nie są wystrzeliwane z wyrzutni, a rzucane ręcznie. To, co jest najgorsze w repertuarze ich broni to gaz łzawiący, brazylijski gaz łzawiący. Całkiem niedawno zostałem rażony gazem łzawiącym na zamieszkach we Francji i szczerze wam mówię, gaz używany w Grecji jest gęsty, gryzący i kwaśny, znacznie bardziej drażniący niż ten we Francji. W ramach pierwszej pomocy stosuje się tu Riopan i Maalox w małych, poręcznych opakowaniach (leki na nadkwaśność żołądka, zobojętniające kwas solny, które rozcieńcza się z wodą i stosuje do przepłukiwania oczu i śluzówek porażonych gazem łzawiącym- przyp. red.). Ziemia wokół niektórych barykad cała usłana była pustymi opakowaniami po tychże lekach. Wielu walczących tej nocy wyglądało jak klauni z racji białego płynu obficie wypływającego im z oczy i ust, które także płukali z pozostałości duszącego gazu.
PORZĄDEK WALK
Anarchiści: 800-1000 osób. Zorganizowani w niewielkie grupki po 5-10 bojowników. Ci z Exarchii zostali przydzieleni do obrony wybranych barykad i wypierania glin poza teren dzielnicy. Anarchiści spoza Exarchii kręcili się wokół, alarmowani wybuchami granatów hukowych przemieszczali się od barykady do barykady, z ulicy na ulicę, wspierając walczących z policją na miejscu towarzyszy, często zmieniając lokalizację. Znaczna część anarchistów skryła się wewnątrz dzielnicy, popijając piwo, dyskutując, gromadząc kolejne materiały do wznoszenia barykad i organizując jak najwięcej pocisków (kamieni, marmuru, bruku). Liczba walczących skurczyła się po kilku godzinach do ok 200 osób, gdy większość towarzyszy porzuciła broń i opuściła barykady ok godz. 23:00. Krótko po tym walki ustały.
Gliniarze: 200-300 (przypuszczalnie). Szacunkowa liczba oparta na moich obserwacjach, ilość glin przeprowadzających szarże
(maksymalnie 20 w grupie) pomnożona przez ilość atakowanych barykad plus zaplecze, czyli osoby odpowiedzialne za logistykę,taktykę, zaopatrzenie, kierowanie ruchem wokół dzielnicy etc.
PODSUMOWANIE
W momencie, gdy piszę ten tekst, siedzę w pokoju na wyspie Lesbos równe 24 godziny po wydarzeniach w Atenach, różne sceny
przychodzą mi do głowy. Siedząc w przeddzień zamieszek w pokoju pełnym bojowników, omawiając przygotowani do nocy 6-go grudnia, panowała nerwowa atmosfera, część towarzyszy nerwowo kręciła się po pomieszczeniu, inni pakowali plecaki chcąc już zacząć uliczne potyczki. Gdy pilnowałem skrzynki z mołotowami, minęło mnie kilku towarzyszy z Włoch. Spytali, czy mogą wziąć kilka z nich, na co przystałem, po czym zgodnie stwierdziliśmy, że Greccy towarzysze robią coś bardzo ważnego i dobrego. Mimo zaciętych walk, nikt nie pozostawał bez pomocy. Towarzysze pomogli pewnej kobiecie wydostać się z chmury gazu łzawiącego, która, gdy tylko Riopan zaczął działać, od razu się otrząsnęła. Jak naćpany człowiek, który nagle staje się trzeźwy- wyprostowała się, powiedziała “Dziękuję towarzyszu”, obróciła na pięcie i pobiegła z powrotem w stronę barykady, na której walczyła z glinami. Widok płonących barykad, świetliste łuki miotanych w stronę policji mołotowów, z których wiele dosięgało celu. Okrzyki, śpiewy, dyskusje, śmiechy- to wszystko, ta jedność i solidarność sprawiły, że poczułem że żyję. Od eksplozji granatów hukowych włosy stawały dęba, a kanistry z gazem łzawiącym ze stukotem lądowały na bruku wokół nas, spowijając ulice chmurami gryzącego dymu.
Gdy już byłem w drodze powrotnej do mieszkania, spostrzegłem otwarty mały sklepik, na końcu którego kilku starszych mężczyzn grało przy stoliku w karty. Zapukałem w drzwi, chciałem kupić papierosy i coś do picia. Wpuścili mnie do środka, spytali skąd jestem i wreszcie po kilku pytaniach jeden ze starszych mężczyzn zadał mi pytanie- “Więc widziałeś dzisiejsze zamieszki?”; -“Tak”, odpowiedziałem, nie chcąc zdradzać zbyt wielu szczegółów; -“I po której stronie stoisz, tych młodych, czy policji?”; Z lekkim zawahaniem odpowiedziałem, że zawsze po stronie tych młodych. Starzec uśmiechnął się szeroko i odrzekł- “To tak, jak i my”.
Paul Z Simons aka El Errante
Tłum.- Unabomber