Niemcy: G20 w Hamburgu – To były dni rewolty

Otrzymano 25.07.2017:

W dniach szczytu grupy G20 tysiące ludzi zalało ulice Hamburga swoim gniewem wobec przemocy policji i świata, który chronią. Już tydzień wcześniej nie było żadnej wątpliwości co do tego, że gliniarze chcą przeciwstawić się wszystkim oznakom protestu i oporu z zerową tolerancją. Podczas demonstracji w czwartek wieczorem znów czynili swoje stanowisko jasnym, atakując przód dema od pierwszej minuty. Gliniarze oczywiście ze zjadliwością przyjęli możliwość potencjalnie śmiercionośnych obrażeń, kiedy popychali frontowy blok demo do bardzo wąskiej, kanionowej części Hafenstrasse, ograniczonej bokami przez murowane ściany. Wywołali panikę, uderzając, kopiąc, rozpryskując gaz pieprzowy i strzelając z armatek wodnych z przodu i z boków. Wielu ludzi próbowało uciekać, wiele osób zostało rannych – ale można było też zobaczyć imponujące chwile solidarności, ludzi pomagających sobie nawzajem za ścianą, podczas gdy inni atakowali policjantów z góry, a odważne i opanowane przednie rzędy broniły demonstracji przed atakami policjantów, biorąc na siebie ciężkie bicie.

Pałka na twarzy, kolano w szyi, pieprz w oku są po to, aby przypomnieć Ci, kto rządzi w tym świecie. W tych dniach przedstawiciele i przywódcy 20 najbogatszych krajów tego świata spotkali się, aby omówić utrzymanie tego nieszczęsnego porządku. Dziesiątki tysięcy gliniarzy miały chronić ten spektakl przed tymi, którzy chcą pokazać swoją otwartą wściekłość, nienawiść i opór wobec tych aroganckich władz.

W nocy w piątek wiele osób zdecydowało się odzyskać część godności, która codziennie jest nam kradziona, atakując policjantów w wielu różnych miejscach w mieście. Zbudowano barykady, a młotki, kamienie i ogień użyto do zrobienia wielu pęknięć w fasadach społeczeństwa, w którym tylko ci, którzy wegetują, konsumują i przestrzegają zasad znajdują swoje miejsce.

Barykady nocne nie były jeszcze w pełni zgaszone, gdy pierwsze samochody stanęły wczesnym rankiem w piątek w płomieniach. W różnych miejscach w mieście grupy skupiały się, aby uczynić jasnym, że dzisiejsze dni to coś więcej niż tylko atak na spotkanie przywódców państwowych. Wśród innych celów zaatakowano agencje nieruchomości, drogie samochody, sąd ds. młodocianych, banki i błyszczące elewacje hal handlowych, a pierwsi gliniarze musieli uciekać pod gradem kamieni i butelek. W wielu różnych obszarach miasta, grupy urządzały blokady za pomocą strajków okupacyjnych i demonstracji, a różne środki oporu nie kolidowały ze sobą.

W piątek gniew wybuchł z niszczącą siłą, która niestety w tym kontekście jest bardzo rzadka.

Aby zabić śmiertelny spokój życia obywatelskiego, przełamać normalność i zakłócić funkcjonowanie miasta bogatych i konsumpcjonizmu oraz jasno pokazać, że państwo policyjne nie może nas pozbawiać życia – to naprawdę wzmacniające nas doświadczenie.

W piątek, część przestrzeni, którą władze zabrały z brutalną siłą, aby wykonać ten spektakl, została odzyskana na kilka godzin.

Dzięki płonącym barykadom i stałym atakom na policję ludzie stworzyli przestrzeń, w której mogli wreszcie zdecydować, co chcą robić przez kilka godzin, bez sił państwowych posiadających jakiekolwiek wpływy czy kontrolę. Kilka sklepów i supermarketów zostało splądrowanych, a ludzie brali to, czego potrzebują lub chcą, inni zaś decydowali się niszczyć symbole tego śmiercionośnego świata konsumpcji, który zabija wszelkie poczucie dzikiego i wolnego życia, paląc je na ulicach. Różnorodność osób będących razem na ulicach w tamtych dniach, atakujących policję, grabiących i budujących barykady była imponująca – a wśród nich duża liczby osób, które prawdopodobnie nie należały do jakiegokolwiek protestującego środowiska .

Kiedy czyjś samozwańczy rzecznik mówi, że zamieszki były nieskładne, nieodpowiedzialne i niepolityczne, to należy się z tym zgodzić.

Pomimo głębokiego oburzenia na jego płodny oportunizm, trzeba powiedzieć, że ma rację: zdobycie przestrzeni, która nie jest kontrolowana przez gliniarzy, jest nieuchronnie aktem przemocy i wyraźnym zakłóceniem tego, co narzuca nam się dzień po dniu. To rzeczywiście nie ma nic wspólnego z żadnym programem politycznym ani programem ruchu lub organizacji – ale z indywidualnym, całkowitym przywróceniem naszego życia.

Jeśli te momenty zakłócenia powodują pewien dyskomfort, a nawet strach przed sytuacją, w której porządek do którego przywykliśmy staje się nieskładnym, to nic dziwnego – te uczucia są nieuchronną i nieodłączną częścią zerwania z tą rzeczywistością.

Oprócz uznania tego musimy zadać sobie pytanie, kogo się boimy, lub o czym i kim rozmawiamy.

Jeśli chodzi o tak syte i bogate społeczeństwo, takie jak to obecne w tym mieście konsumpcjonizmu i handlu, i które uważa chwile grabienia dóbr konsumpcyjnych oraz masakrowania dzielnic handlowych za chwile najgorszego koszmaru w tamtych dniach, to to społeczeństwo musi zostać zniszczone.

Ich strach jest wyraźnym znakiem, że uderzamy we właściwe miejsce.

Nasze udomowienie w tym świecie władzy ma bardzo szeroki zasięg. Policjant w naszej głowie jest bardzo uparty.

Tylko nieliczni potrafią sobie wyobrazić, co właściwie oznacza brak władzy – dlatego musimy tworzyć momenty, w których możemy doświadczyć jej nieobecności.

To, że jednostki  podejmują decyzje, które w następstwie mogą wydawać się niewłaściwe lub nieodpowiedzialne, nie jest zaskoczeniem ani w takich, ani w żadnych innych życiowych sytuacjach. Bez wątpienia będziemy musieli rozmawiać o tych sprawach, jeśli chcemy zbliżyć się do idei wolności. Ale musi być jasne, że nie ma obiektywizmu – zwłaszcza w buncie.

Indywidualna odpowiedzialność i inicjatywa tych, którzy chcą go utrzymać, są nieodłączną częścią buntu.

Naprawdę łatwo jest wpaść w dyskurs narzucony z góry przez władze i obrońców tego porządku. Ci, którzy brutalnie narażali życia ludzkie w tych dniach – to pały – nie ma co do tego wątpliwości.

Byłoby wielkim błędem, gdybyśmy pozwolili się omamić ich propagandzie, podjudzić i pozwolić jej kontrolować umacniający i wyzwalający potencjał tamtych dni.

Podczas tamtego weekendu opór opuścił pole politycznie zorganizowanego protestu – i znowu staje się jasnym, że w buncie chodzi o wybieranie stron.

Albo jesteś z tymi, którzy chcą zobaczyć to społeczeństwo, ten porządek, ten system w gruzach – z ideą życia w wolności i godności, biorąc na klatę wszystkie błędy i triumfy, które są nieodłączne dla buntu.

Albo z tymi, którzy uznają, że czują się bardziej komfortowo w osłabionym i obliczalnym środowisku protestu, które odbywa się w bezpiecznych ramach systemu totalitarnego – boją się podejmowania kroków, które mogłyby prowadzić do zimnych i rozległych pól wolności.

Anarchiści na rzecz rewolty społecznej

Hamburg, lato 2017

Tłumaczenie z Insurrection News