Tag Archives: konsumpcjonizm

Precz z Czarnym Piątkiem! (25-30 listopada)

Otrzymano 19.11.19:

Hej ludzie
Nasza ziemia jest na skraju ekologicznego upadku, a eksploatacja ludzi i innych zwierząt osiąga straszne rozmiary. Czarny piątek, ucieleśnienie systemu kapitalistycznego, który wytwarza te przerażające warunki, szybko się zbliża. W tym roku przypada 29 listopada, co zbiega się z globalnym strajkiem klimatycznym. Z tej okazji w miastach na całym świecie od 25.11.19 do 30.11.19 odbędą się różne formy twórczego działania i oporu. Nie ma ustalonych zasad: każdy może wziąć udział z wykorzystaniem własnej wyobraźni i form działania, które do nich przemawiają. Tematycznie działania powinny być bezpośrednią krytyką kapitalizmu, a także wykazywać się niehierarchicznym charakterem i treścią. Przykłady niektórych działań to: niszczenie reklam, wieszanie banerów, blokowanie, sabotaż (np. klejenie zamków lub malowanie/niszczenie okien) i tak dalej. Chodzi o to, aby skoordynowany tydzień działań zakończył się 29tego, ustanawiając ten dzień jako symbol oporu przeciwko kapitalistycznemu konsumpcjonizmowi.

Aby utworzyć ujednolicony obraz działań, oto kilka hasztagów do użycia: #BlockBlackFriday, # SystemCrash2911 i #BloodFriday.

Do komunikacji zbiorowej dostępny jest notatnik online, do którego każdy może uzyskać dostęp, dane logowania można znaleźć tutaj.

Istnieje również konto na Twitterze, na którym zachęca się wszystkich do publikowania własnych raportów z działań. Wkład powinien odzwierciedlać różnorodność osobistych i odmiennych perspektyw poszczególnych osób, a nie wydawać się pochodzić z jednej zorganizowanej grupy, tak aby każdy czuł się mile widziany.

Ludzie są zaproszeni do tworzenia innych kanałów mediów społecznościowych, które mogą udostępnić wszystkim innym za pomocą notatnika online.

Skorzystaj również ze swoich sieci politycznych, aby rozpowszechniać to wezwanie do działania.

Z miłością i wściekłością!

(tłumaczenie z Anarchists Worldwide)

Mitologia pracy

Osiem mitów, które utrzymują twoje spojrzenie na zegarze, a ręce przy pracy

Co by się stało, gdyby nikt nie pracował? Zakłady wyzyskujące siłę roboczą opustoszałyby, a linie produkcyjne stanęły – przynajmniej te produkujące rzeczy, których nikt nie wytwarzałby z własnej woli. Telemarketing straciłby rację bytu. Godne pogardy jednostki, które utrzymują władzę nad innymi tylko dzięki bogactwu czy tytułowi, musiałyby popracować nad umiejętnościami współżycia z innymi. Nie byłoby już korków ani wycieków ropy. Papierowe pieniądze i aplikacje o pracę stałyby się dobrą podpałką, podczas gdy ludzie zwracaliby się ku handlowi wymiennemu i współdzieleniu. Trawa i kwiaty wyrastałyby ze szczelin w chodnikach, robiąc miejsce drzewom owocowym.

A my wszyscy umarlibyśmy z głodu. Ale czy faktycznie utrzymujemy się przy życiu dzięki biurokracji i ocenach wyników? Większość rzeczy, które robimy dla pieniędzy jest ewidentnie pozbawiona znaczenia dla naszego przetrwania – i nadawania życiu sensu, swoją drogą.

Ten tekst pochodzi z Work, naszej 376-stronicowej analizy współczesnego kapitalizmu. Jest także dostępny jako pamflet.

To zależy, co rozumiesz przez „pracę”. Pomyśl o tym, jak wielu osobom sprawia przyjemność zajmowanie się ogrodem, łowienie ryb, stolarka, gotowanie czy nawet programowanie. Co jeżeli tego typu zajęcia mogłyby zaspokoić wszystkie nasze potrzeby?

Przez setki lat ludzie twierdzili, że postęp technologiczny wkrótce uwolni ludzkość od konieczności pracy. Dzisiaj dysponujemy możliwościami, których nasi przodkowie nawet sobie nie wyobrażali, ale te przewidywania nadal się nie ziściły. W Stanach Zjednoczonych pracujemy wręcz więcej, niż kilka pokoleń temu – biedni, aby przetrwać, bogaci, aby zachować konkurencyjność. Inni desperacko szukają zatrudnienia, ledwie odczuwając wygody, które cały ten postęp powinien zapewnić. Pomimo obecności w dyskursie tematu recesji i konieczności stosowania polityki oszczędności, korporacje osiągają rekordowe zyski, bogaci są bogatsi niż kiedykolwiek, a potężne ilości dóbr są produkowane tylko po to, żeby zostać wyrzucone. Bogactwa jest pod dostatkiem, ale nie jest wykorzystywane do wyzwolenia ludzkości.

Co to za system, który jednocześnie produkuje nadmiar towarów i powstrzymuje nas przed jego wykorzystaniem? Obrońcy wolnego rynku twierdzą, że nie istnieje inna możliwość – i dopóki nasze społeczeństwo będzie zorganizowane tak, jak obecnie, faktycznie jej nie ma.

A jednak kiedyś, zanim nadeszły czasy kart pracowniczych i spotkań biznesowych, wszystko działało bez pracy. Świat naturalny, który zaspokajał nasze potrzeby, nie został jeszcze przeorany i sprywatyzowany. Wiedza i umiejętności nie stanowiły wyłącznej domeny licencjonowanych ekspertów, nie były zakładnikami drogich instytucji; czas nie był podzielony na produktywną pracę i konsumpcyjny wypoczynek. Wiemy o tym, ponieważ praca została wymyślona zaledwie kilka tysięcy lat temu, a ludzkie istoty są obecne na świecie od od setek tysięcy. Mówi się nam, że życie było wtedy „samotne, ubogie, okropne, brutalne i krótkie” – ale narrację tę tworzą pogromcy tamtego sposobu życia, a nie ci, którzy go praktykowali.

To nie oznacza, że powinniśmy wrócić do dawnego stanu rzeczy, ani że w ogóle moglibyśmy. Oznacza to jednak, że świat nie musi być zorganizowany tak, jak teraz. Gdyby nasi odlegli przodkowie mogli zobaczyć nas dzisiaj, zapewne byliby podekscytowani niektórymi z naszych wynalazków i przerażeni innymi. Z pewnością natomiast byliby zszokowani tym, jak je wykorzystujemy. Zbudowaliśmy ten świat dzięki naszej pracy i – gdyby nie pewne przeszkody – z pewnością moglibyśmy zbudować lepszy. To nie oznacza porzucenia wszystkiego, czego się nauczyliśmy. Oznacza to jedynie porzucenie wszystkiego, o czym przekonaliśmy się, że nie działa.

Ciężko zaprzeczyć, że praca jest produktywna. Zaledwie kilka tysięcy lat jej istnienia radykalnie zmieniło powierzchnię Ziemi.

Ale co dokładnie produkuje? Miliardy jednorazowych pałeczek do jedzenia; laptopy i telefony komórkowe, które w ciągu kilku lat stają się zbędne. Całe kilometry wysypisk i niezliczone tony chlorofluorowęglowodorów w atmosferze. Fabryki, które zardzewieją, kiedy tylko praca okaże się tańsza gdzie indziej. Śmietniki zapełnione zbędnymi towarami, podczas gdy miliard ludzi cierpi na niedożywienie; zabiegi medyczne, na które mogą pozwolić sobie tylko bogaci; powieści, filozofię i ruchy artystyczne, na które większość z nas nie ma nawet czasu, żyjąc w społeczeństwie podporządkowującym pragnienia chęci zysku i potrzeby prawu własności.

Skąd pochodzą zasoby potrzebne do całej tej produkcji? Co dzieje się z ekosystemami i społecznościami, które są plądrowane i wykorzystywane? Jeżeli praca jest produktywna, to w jeszcze większej mierze jest destrukcyjna.

Praca nie wytwarza niczego z powietrza; to nie magiczny rytuał. Zamiast tego pozyskuje surowe materiały z biosfery – wspólnego dobra wszystkich żywych istot – i przeobraża je w produkty kierowane logiką rynku. Dla tych, którzy widzą świat w kategoriach tabel zysków i strat, stanowi to udoskonalenie, reszta z nas nie powinna jednak wierzyć im na słowo.

Kapitaliści i socjaliści od zawsze zakładali z góry, że praca produkuje wartość dodaną. Pracownicy powinni rozważyć inną możliwość – że praca zużywa wartość dodaną. To dlatego lasy i czapy lodowe są pochłaniane wraz godzinami naszych żyć: ból, który czujemy, wracając z pracy do domu, jest analogiczny do szkód dokonywanych na globalną skalę.

Co powinniśmy produkować zamiast tego wszystkiego? Cóż, może po prostu szczęście samo w sobie? Czy potrafimy wyobrazić sobie społeczeństwo, którego nadrzędnym celem jest wykorzystywanie życia w pełni, badanie jego tajemnic, zamiast gromadzenia majątku i wygryzania konkurencji? W takim społeczeństwie nadal wytwarzalibyśmy dobra materialne, to oczywiste – ale nie w celu rywalizowania o zyski. Festiwale, uczty, filozofia, miłość, twórcze dążenia, wychowywanie dzieci, przyjaźń, przygody – czy potrafimy wyobrazić sobie to wszystko jako esencję życia, a nie dodatkowe aktywności wtłoczone w czas wolny?

Dzisiaj jest na odwrót – nasza koncepcja szczęścia jest skonstruowana jako środek stymulacji produkcji. Nic dziwnego, że produkty wypierają nas ze świata.

Praca nie wytwarza bogactwa w miejsce biedy. Przeciwnie – tak długo, jak pozwala bogacić się jednym kosztem drugich, praca wytwarza również biedę, wprost proporcjonalnie do produkowanego zysku.

Bieda nie jest obiektywnym stanem, lecz relacją wytworzoną przez nierówną dystrybucję zasobów. Nie istnieje w społeczeństwach, których członkowie wszystkim się dzielą. Mogą w nich wystąpić niedobory, ale nikt nie jest skazany na poniżenie odejmowania sobie od ust, kiedy inni mają więcej, niż są w stanie przejeść. Podczas gdy zyski rosną, a minimalny próg bogactwa potrzebny do wywierania wpływu w społeczeństwie jest coraz wyższy, bieda staje się coraz bardziej destrukcyjna. Stanowi formę wygnania – najokrutniejszą jego formę wręcz, ponieważ gdy cię dotyka, pozostajesz w społeczeństwie, jednocześnie będąc z niego wykluczonym. Nie możesz ani partycypować, ani udać się gdziekolwiek indziej.

Praca nie tylko tworzy biedę równolegle do bogactwa – koncentruje także bogactwo w rękach niewielu, szerząc biedę coraz dalej. Na każdego Billa Gatesa przypada milion ludzi zmuszonych do życia w skrajnej biedzie; na każde Shell Oil przypada Nigeria. Im więcej pracy, tym więcej zysku jest gromadzonego z jej owoców, tym biedniejsi jesteśmy w porównaniu do tych, którzy nas wykorzystują.

Poza tworzeniem bogactwa, praca czyni więc ludzi biednymi. To jasne, nawet zanim weźmiemy wszystkie inne sposoby, w jakie praca nas zubaża: jesteśmy ubodzy w determinację, ubodzy w czas wolny, ubodzy w zdrowie, ubodzy w percepcję wykraczającą poza nasze kariery i konta bankowe, ubodzy duchem.

Szacunkowe „koszty życia” są mylące – niewiele tu samego przeżywania! Powinniśmy mówić raczej o „kosztach pracowania”. Nie są niskie.

Continue reading Mitologia pracy