Wczoraj seria procesów kryminalnych, w których oskarżało nas państwo, zakończyła się wieloletnimi wyrokami za „terroryzm indywidualny”. Uwzględnione oskarżenia normalnie byłyby sądzone jak rutynowe sprawy kryminalne.
Wczorajsza decyzja sądowa jest punktem zwrotnym dla procesów politycznych i represji skierowanych przeciwko ruchowi anarchistycznemu.
Państwo uznało „indywidualny terroryzm” za wystarczający dowód do skazania bojowników zgodnie z prawem antyterrorystycznym (187A). Oznacza to kryminalizację politycznej tożsamości anarchistów. Nawet jeżeli towarzysz zostanie uznany za niewinnego w kontekście współpracy z organizacją taką jak nasza [Konspiracyjne Komórki Ognia – przyp. tłum.], jego polityczna tożsamość nadal może być podstawą do skazania z artykułu 187A. Jak wiele razy mówił prokurator Apostolaki: „są anarchistami, więc ich czyny noszą znamiona terroryzmu”, „nie zmienili poglądów, więc nie ma powodu, by zmieniać ocenę ich czynów”. Jednocześnie poszerza się pole do interpretacji artykułu 187A, by, kiedy anarchistyczna akcja przekroczy granicę tego, co jest dopuszczalne przez prawo cywilne, móc takie akty określać mianem „terroryzmu indywidualnego”. W ten sposób można skazywać na dłuższe wyroki więzienia.
Charakterystyczny jest mój własny przypadek: za wywłaszczenie w Velventos w regionie Kozani, skazano mnie na 11 lat więzienia, nie powołując się na art. 187A, natomiast za trzy podpalenia otrzymałem wyrok 18 lat – nawet dla studenta pierwszego roku prawa oczywistym jest, że te czyny mają znacznie mniejszy kryminalny ciężar od uzbrojonego wywłaszczenia banku. Wyszedłbym już z więzienia jakiś czas temu, gdyby nie dodatkowe dziesiątki lat, które otrzymałem dzięki innowacji w stosowaniu represji, jaką jest pojęcie „terroryzmu indywidualnego”, po raz pierwszy zastosowanej przeciwko uwięzionym anarchistom.
Oczywiście nie jest to dzieło przypadku, ani wykrzywione spojrzenie ofiary – to najlepszy dowód na to, że anarchiści stanowią poważne zagrożenie dla systemu nawet w okresach, kiedy anarchistyczny ruch jest w odwrocie. Wczorajsze wyroki skazujące są niczym innym jak potępieniem anarchistycznej tożsamości. Potępieniem politycznej obrony naszych działań i wyborów, jakie miało miejsce w burżuazyjnych salach sądowych. Potępieniem tego, że nie zginamy karku, obiecując pokutę, ani nie klękamy przed naszymi oprawcami, jak dzieje się codziennie w sądzie apelacyjnym w Evelpidos. Zamiast tego stoimy z głowami wzniesionymi ponad nimi.
Wczorajsze wyroki mają wysłać zdecydowane przesłanie państwowego terroru tym, którzy prowadzą wywrotowe działania na froncie anarchistycznej walki. To próba zasiania trucizny strachu w samym środku radykalnych przedsięwzięć, poddania w wątpliwość efektywności tych zmagań, powstrzymania nowych towarzyszy przed rozpalaniem płomienia solidarności w metropoliach. Wyroki te dzielą środki anarchistycznej walki na dozwolone i niedozwolone na bazie kryminalnych represji, na które pozwala art. 187A. To gotowa broń włożona w ręce policji i sądów, by mogły zbierać trofea w więzieniach i przypominać, co stanie się z tobą, kiedy odważysz się zaatakować system. Co więcej, nie jest przypadkiem fakt, że do czasu ogłoszenia wyroków w sprawie całkowicie milczały media – kiedy tylko ogłoszono wyroki, od razu stało się to tematem godnym wiadomości – to przypomnienie, że państwo mści się na swoich oponentach.
I tak właśnie jest w rzeczywistości. Państwo i jego mechanizmy ograniczania wolności nie mają litości w mszczeniu się na tych, którzy zakwestionowali ich omnipotencję. Jest także faktem, że przemawianie językiem prawdy przynosi nam cierpnie. Wieloletnie cierpienie przynosi to, jak nasze jedno i jedyne wciąż młode życie ma zostać marnowane w więzieniu. Cierpią nasi bliscy, doświadczający bezlitosnej wojny psychologicznej, stający się przypadkowymi ofiarami w wojnie, w której nie zdecydowali się walczyć. Cierpią ci, którzy, posępnie opuszczając salę sądową, czują duszący ich gniew. Prawda jest jednak taka, że cierpienia tego nie można porównać z tym odczuwanym przez ludzi żyjących w apatii, obojętności i skupionych na samych sobie, dla których sprzeciwianie się zbrodniom państwa i kapitału nigdy nie było realistyczną możliwością.
Ból, którym państwo i kapitalizm hojnie obdarowuje w więzieniach, szpitalach psychiatrycznych, obozach koncentracyjnych i uchodźczych, wzdłuż lądowych i morskich granic, w miejscach pracy na cywilizowanym Zachodzie i w miejscach pracy niewolniczej zarządzanych przez międzynarodowych monopolistów w krajach Trzeciego Świata, by zwiększać moce produkcyjne po trupach dzieci, nie zostanie przezwyciężony przez odwrócenie wzroku lub pokojowe protestowanie w ramach wyznaczonych nam przez system.
Ból, który odczuwa osoba oddana walce za sprawę wolnościową jest bólem napędzającym ogień nieposłuszeństwa i insurekcji przeciwko państwu i jego sługom. Pozwala produkować radykalne teorie, współuczestniczyć w tworzeniu wywrotowych ruchów. To ból odczuwany podczas studiowania książek opisujących historyczne doświadczenia towarzyszy, który wsparli naszą wspólną sprawę, dodając swoją cegiełkę do rozwoju historii rewolucyjnej.
Z drugiej strony mamy ból życia utopionego w kompromisie i apatii, ból egzystencjalny, który odczuwa człowiek uczony od dziecka posłuszeństwa wobec rozkazów, zdyscyplinowania w obliczu potężniejszych od siebie, obojętności wobec opresji i wykorzystywania innych tak długo, jak nie dotyka to jego bezpośrednio. To ból uszkodzonych psychicznie, skrzywdzonych homogenizacją narzuconych społecznych standardów. Ból egzystencjalnej pustki, który w erze kapitalistycznego prosperity był przykrywany przez nowe samochody, meble i tanią rozrywkę, a obecnie towarzyszy tym, którzy utknęli w kolejce w urzędzie dla bezrobotnych, odbierając charytatywne posiłki, wybierając tolerowanie tego stanu i trwanie w nim, zamiast organizowania oporu w celu pokonania go.
Dlatego też, niezależnie, ile razy otrzymalibyśmy możliwość cofnięcia czasu, nasze serca kazałyby nam rzucić się w wir dzikiej i wyjątkowej anarchistycznej walki, na kurs kolizyjny z władzą w każdej formie, we wszystkie te chwile, kiedy mordercza klasa cywilizowanego świata jest niepokojona przez powstających niewolników. Niewolników, którzy odmawiają bycia niewolnikami, wojowników rozpalonych płomieniem wolności.
Anarchiści są dumni ze swojej tożsamości, a ci wszyscy godni pogardy, małostkowi ludzie pokroju Ganiatsosa, Apostolakisa, Mouzakisa i im podobnych, którzy marzą, by nas unicestwić, mogą wymyślać nową prawną terminologię, tworzyć akty oskarżenia, a nawet całkowicie zniszczyć prawne kodeksy w furii walki z tymi, którzy się im przeciwstawiają.
Ruch anarchistyczny przelał krew i udowodnił w swojej długiej historii, że potrafi wytrwale i uparcie szukać sposobów, na jakie może odpowiadać wszystkim pragnącym go jego unicestwienia. Odpowiedzialność za sądowy pucz leży na wielu. Od politycznej odpowiedzialności rządu SYRIZY, która reaguje antyterrorystycznym prawem i selektywną wrażliwością tam, gdzie może coś politycznie ugrać, do tych, którzy są uwikłani w ten konkretny zamach stanu – członków jednostki antyterrorystycznej i prokuratorów, którzy postawili zarzuty i stworzyli akty oskarżenia.
To skupisko władzy walczy z „wewnętrznym” wrogiem wszystkimi dostępnymi mu środkami
Jeżeli cokolwiek można stwierdzić z pewnością, to że ten konkretny sądowy pucz nie zostanie zapomniany, za to stanie się trampoliną dla walki z antyterrorystycznymi ustawami, obecnym terrorem i reżimem niesprawiedliwości wobec więźniów politycznych. Nazwiska Ganiatsosa, Mouzakias, Apostolakisa i całej reszty zostaną wyryte w pamięci wszystkich wiernie walczących za anarchię i wolność, a nogi ruchu będą wiedziały, które stołki kopać, by spadali z piedestału arogancji i mściwości, skompromitowani i wykluczeni. Ich fałszywy, pokryty krwią bożek będzie patrzył na ich upadek.
Podsumowując – możemy z całą pewnością stwierdzić, że wyroki skazujące wydane przez państwo i jego wyznaczone sługi nie złamały nas ani nie zastraszyły. Tak samo nie złamały naszych towarzyszy, walczących za wspólną sprawę. Anarchia w naszych sercach nadal płonie i będzie płonąć, dopóki nie spali ostatnich przedstawicieli tego starzejącego się świata, generującego technokratyczną brzydotę pokrywającą każdy centymetr kwadratowy planety. Dopóki nie nadejdzie ten piękny dzień, kiedy wolni i uwięzieni towarzysze uśmiechną się z satysfakcją ze świadomością słuszności swojej walki, walka przeciwko architektom wszystkich ciosów wymierzonych w nasze życia będzie trwała.
Siła i solidarność dla wszystkich towarzyszy, którzy stoją razem z nami – każdy na swój sposób.
Anarchia zwycięży.
Walka trwa!
Więzienie Korydallos – 27.03.2018 [otrzymano 31.03.2018]
Nikos Romanos
(tłumaczenie z Enough is Enough)