Raporty ze starć w Paryżu, na terenie Francji i w całej Europie.
Od listopada Francją wstrząsa ruch “żółtej kamizelki”, oddolna reakcja na propozycję prezydenta Macrona, by zwiększyć podatki na paliwo, aby zmusić biednych do płacenia za przejście na technologie “ekologiczne”. Podobnie jak ruch Occupy, ruch żółtych kamizelek skupił się na wspólnej taktyce i frustracji, a nie na wspólnych celach i wartościach; w konsekwencji ruch ten był polem bitwy dla wielu różnych agend politycznych i frakcji. Skrajna prawica początkowo wykorzystywała charakter “apolityczny” ruchu, aby zyskać wpływy, zwłaszcza w Internecie; ale gdy ruch się rozprzestrzeniał i starcia z policją nasiliły się, anarchiści i inni niekontrolowani rebelianci również stawiali czoła władzy w tym ruchu.
Chociaż podzieleni na to, jak odnosić się do ruchu, anarchiści i inni autonomiczni rebelianci zdecydowali się zaangażować, aby skonfrontować się z faszystowskimi i autorytarnymi tendencjami od wewnątrz, podważyć legitymację władz i przeorientować ruch w kierunku innych rozwiązań. Wysiłki te przyniosły owoce: faszyści zostali wypędzeni z demonstracji; antykapitalistyczne i antyfaszystowskie bloki przemaszerowały razem w Paryżu; pojawiły się nowe związki między anarchistami, autonomistami i innymi żółtymi, nie wspominając o pracownikach kolei, studentach i tych, którzy żyją na marginesie metropolii; demonstranci coraz częściej atakowali symbole kapitalizmu i państwa; Slogany z protestów przeciwko Loi Travail i inne radykalne ruchy rozprzestrzeniły się wśród protestujących. Jednak wynik ruchu żółtej kamizelki może nadal przynosić korzyści dowolnej liczbie różnych grup, w tym skrajnej prawicy.
Rząd Macrona wielokrotnie próbował nawiązać dialog z rzecznikami żółtych kamizelek. Wszystkie te próby się nie powiodły. Większość ruchu odrzuciła jakiekolwiek negocjacje z urzędnikami i wydaje się, że odrzuca system polityczny jako całość – dlatego udało się zmusić Macrona do obiecania ustępstw. W tym samym czasie lewicowi populiści i skrajnie prawicowi nacjonaliści są gotowi zarabiać na kryzysie, który stworzyli.
Napięcie wciąż rośnie we Francji. Od dwóch tygodni uczniowie blokują szkoły i uniwersytety, by protestować przeciwko reformom edukacji; Tymczasem związki zawodowe przyłączyły się do ruchu “żółtej kamizelki” w ubiegły weekend, podobnie jak inne sektory gospodarki. Rząd desperacko poszukuje sposobu rozwiązania tej sytuacji jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Mając nadzieję na uniknięcie piątego aktu konfliktu, 10 grudnia prezydent Macron obiecał spełnić wiele żądań protestujących. A jednak historia się nie skończyła. Kolejny dzień akcji został wyznaczony na sobotę, 15 grudnia.
Na trzech kontynentach pojawiły się już akcje naśladowcze, choć wydaje się, że ruch żółtych kamizelek nie rozprzestrzeni się na całym świecie. Francja nie nadążała z rytmami reszty świata – w 2005 r. We Francji wybuchła fala zamieszek, na wiele lat przed grecką insurekcją w 2008 r., ale nic podobnego do ruchu Occupy nie wydarzyło się do tego momentu, aż do Nuit Debout w 2016 r. Jednak ruch żółtych kamizelek może sugerować, jak będzie wyglądać kolejna globalna fala protestów. Jeśli to, co dzieje się we Francji, jest jakąkolwiek wskazówką, możemy przewidzieć nową serię powstań katalizowanych przez desperację ekonomiczną, angażującą szeroką grupę uczestników i ideologie, które ścierają się ze sobą równie mocno, jak z władzami.
W celu dokładniejszego zapoznania się z tymi kwestiami przedstawiamy następującą aktualizację z Francji. Dzieło stworzone przez wiele osób, niniejszy raport pojawia się tam, gdzie nasza poprzednia analiza została przerwana, w wyniku chaotycznego i burzliwego ogólnokrajowego dnia akcji 1 grudnia.
Następstwa 1 grudnia
Konfrontacje, które miały miejsce w Paryżu i gdzie indziej w całym kraju w dniu 1 grudnia, były prawdopodobnie najbardziej znaczącymi zamieszkami we Francji od 1968 roku. Ich intensywność zaskoczyła rząd. Prezydent Macron wycofał się ze szczytu G20 w Argentynie, aby ocenić szkody i spróbować uporządkować sytuację w kraju.
Mając nadzieję na zneutralizowanie ruchu, Macron obiecał spełnić niektóre żądania. To nie uspokoiło większości protestujących, którzy potwierdzili swoją determinację, aby demonstrować w sobotę, 8 grudnia.
W ruchu żółtych kamizelek opinie różniły się co do tego nowego dnia akcji. Obrazy chaosu z poprzedniego weekendu były wciąż w głowach wszystkich; pacyfiści i legaliści kłócili się gwałtowniej z bardziej radykalnymi żółtymi kamizelkami. Organizatorzy debatowali nad różnymi strategiami. Niektórzy chcieli maszerować w kierunku pałacu prezydenckiego; niektórzy sugerowali blokowanie périphérique (paryskiej obwodnicy); niektórzy proponowali, aby ludzie gromadzili się przed Maison de la Radio (głównym budynkiem rozgłośni radiowej), aby go zająć i przejąć kontrolę nad falami radiowymi; inni argumentowali przeciwko wyjazdowi do Paryża, widząc w nim pułapkę zastawioną przez władze, na rzecz rozwoju lokalnych inicjatyw. Gdy zbliżał się 8 grudnia, nie można było powiedzieć, jak to wszystko będzie wyglądało.
We wtorek, 4 grudnia, odbyły się pierwsze procesy w sprawie zarzutów wynikających z demonstracji żółtych kamizelek w sobotę, 1 grudnia. Trzy osoby osądzono pod zarzutami udziału “w zgromadzeniu, nawet jeśli tymczasowo uformowano, z celem – scharakteryzowanym przez kilku istotnych faktów – przygotowania i popełnienia umyślnej przemocy wobec osób lub zniszczeń lub szkód majątkowych “i” umyślnej przemocy na PDAP “(Osoba odpowiedzialna za władzę publiczną). Pierwsza osoba otrzymała wyrok w zawieszeniu i 200 euro za przemoc; druga została skazana na trzy miesiące więzienia i jest przetrzymywana w areszcie; trzecia została skazana na rok więzienia. To także podniosło stawkę na protesty 8 grudnia.
Na innym froncie strajk studencki przeciwko reformom szkolnym znacznie się nasilił. Przez cały tydzień studenci blokowali swoje licea i uniwersytety, odbywali zgromadzenia ogólne, budowali barykady, demonstrowali na ulicach i ścierali się z policją. Nie chcąc jednocześnie walczyć na wielu frontach, rząd zareagował agresywnie, policja zraniła wielu studentów. Gwałtowne ataki na uczniów szkół średnich – zwykle rzadko wspominane w mediach korporacyjnych – zyskały szeroką ekspozycję dzięki wiralowemu filmowi opublikowanemu w czwartek, 6 grudnia, pokazując warunki, w jakich uczniowie byli aresztowani w Mantes-la-Jolie. Dziesiątki studentów klęczało na kolanach z rękami na głowach, niektórzy z nich zwróceni twarzą do ściany, otoczeni przez funkcjonariuszy policji. Osoba kręcąca wideo ogłasza: “Oto cicha i dobrze wychowana klasa!”
Rozprzestrzenianie się tych obrazów nie mogło przyjść dla francuskiego rządu w gorszym momencie. W przededniu czwartego aktu ruchu żółtej kamizelki wideo zintensyfikowało ogólny klimat wściekłości i nieposłuszeństwa wobec policji i rządu.
Oblężenie Paryża
W obawie, że sceny chaosu i “ekstremalnej przemocy” powrócą w Paryżu 8 grudnia, władze podjęły drastyczne środki zapobiegawcze. Na weekend Paryż był w stanie oblężenia.
Osiemnaście muzeów i osiem pomników narodowych zostało zamkniętych na ten dzień, w tym wieża Eiffla i katedra Notre Dame. Obie paryskie opery odwołały swoje występy, podobnie jak inne teatry. Prefektura Paryża zwróciła się do właścicieli sklepów: Pól Elizejskich, Matignon, Montaigne i Franklin-Roosevelt, aby zamknęli swoje sklepy i zabili okna. Największe ekskluzywne domy towarowe Galeries Lafayette i Printemps zdecydowały się zamknąć wszystkie sklepy zlokalizowane w pobliżu Pól Elizejskich, Opery, Montparnasse lub Nation.
Od 6 rano do końca demonstracji plan egzekwowania ograniczeń ruchu byłby wdrażany w celu ułatwienia przemieszczania się organów ścigania. Ponadto 36 stacji metra i kolei RER zostało zamkniętych od godziny 5:30 w celu ułatwienia kontroli policyjnych. Ograniczenie dotyczyło około 56 linii autobusowych. Kilka wydarzeń sportowych i programów telewizyjnych również zostało odwołanych, przełożonych lub przeniesionych.
Rząd dostosowuje swoją strategię
Po fiasku z poprzedniego tygodnia prezydent Macron poinstruował ministra spraw wewnętrznych Christophe’a Castanera, by dokonał przeglądu swojej strategii w zakresie egzekwowania prawa w ramach przygotowań do czwartego aktu ruchu żółtej kamizelki. Według ministra spraw wewnętrznych “ostatnie trzy tygodnie dały początek potworowi, który umknął jej twórcom.”
8 grudnia władze podjęły wyjątkowe środki. W sumie 89 000 policjantów miało zostać rozmieszczonych w całej Francji – 8 000 w samym Paryżu. Ponadto, państwo zarekwirowało 12 czołgów żandarmerii, tych samych, które uczestniczyły w eksmisji ZAD w kwietniu i maju. Mobilne armatki wodne i helikoptery zostały również rozmieszczone w Paryżu.
W przeciwieństwie do poprzedniego tygodnia policja nie pozostała statyczna, broniąc dużych obszarów o ograniczonym dostępie. Tym razem jedyny ograniczony obszar został wyznaczony wokół Pól Elizejskich i głównych budynków rządowych. Tam zadaniem policji było przeszukiwanie i kontrolowanie każdej osoby, która chciała wejść do alei.
Krytykowana za nie nadążanie za wydarzeniami 1 grudnia, policja otrzymała rozkazy, by trzymać się blisko protestujących, inicjować frontalne konfrontacje i przeprowadzać aresztowania przy każdej okazji. Ponieważ tradycyjne siły bojowe (CRS i żandarmi) poruszają się zbyt powoli ze względu na ciężki sprzęt, zadania te zostały powierzone BAC (Anti-Criminality Brigades), CSI (Securing and Intervention Companies) i innym jednostkom policyjnym.
Władze ustanowiły również blokady drogowe wokół Paryża, aby kontrolować pojazdy wjeżdżające do stolicy. Kilka prefektur tymczasowo zakazało sprzedaży i transportu paliw, materiałów pirotechnicznych i produktów łatwopalnych w celu uniemożliwienia ludziom budowy domowych urządzeń zapalających.
W dniach poprzedzających demonstrację rząd zwiększył presję psychologiczną, składając kilka apeli o “niestosowanie przemocy” i domagając się, aby “rozsądni żółto-kamizelkowcy, ci, którzy nie popierają agresywnych działań, odcięli się od ekstremistów i nie gromadzili się w Paryżu,” mając nadzieję wyizolować najbardziej zdeterminowane części ruchu. W tym samym czasie, z pomocą mediów, władze próbowały szerzyć strach wśród ludności, prosząc wszystkich o pozostanie w domu w sobotę, wysyłając wyraźne ostrzeżenia każdemu, kto mógłby dołączyć do jednej z paryskich demonstracji.
Pułapka dla Paryża została ustawiona. Mimo to władze spodziewały się w Paryżu tylko kilku tysięcy osób, w tym osób “bardzo gwałtownych“.
Kilka godzin przed demonstracjami wyciekły ważne oficjalne i poufne dokumenty. Cały plan egzekwowania prawa w paryskiej prefekturze był dostępny online. Dokument ten ułatwił zrozumienie, czego można się spodziewać na ulicach następnego dnia: zmobilizowano 85 zespołów policyjnych do kontroli i przeszukiwania osób na stacjach kolejowych i stacjach metra; policja konna miała znów być na ulicach; i tak dalej. Od tego czasu władze wszczęły dochodzenie w celu ustalenia źródła wycieku.
W przeddzień czwartego aktu ruchu żółtej kamizelki niektórzy towarzysze opublikowali artykuł na temat “pękania w toku“, argumentując:
“Nie możemy być pewni, że w najbliższą sobotę plan ustalony przez ministra spraw wewnętrznych nie będzie bardziej podstępny, unikający czołowych konfliktów na rzecz celowych aresztowań – w sposób niemiecki, jak gdyby – w celu powstrzymania napięcia punkt bezdechu.”
Wydarzenia z 8 grudnia potwierdziły tę prognozę.
Pozostając poza pułapką
Nie można wyszczególnić wszystkich wydarzeń, które miały miejsce na ulicach Paryża. Tutaj czerpiemy z narracji kilku anarchistów i autonomicznych buntowników, uzupełnionych informacjami z mediów korporacyjnych i innych źródeł.
Ten pierwszy raport został złożony wspólnie przez kilka osób będących w różnych miejscach wydarzeń.
Wczesnym rankiem grupy gromadziły się w różnych miejscach Paryża: na Place de l’Etoile, Bastille, Porte Maillot i République. Korporacyjne media już transmitowały swoje litanie: sytuacja była pod kontrolą, władze już aresztowały niebezpieczne osoby, liczba aresztowań rosła z minuty na minutę. O 10:30 władze ogłosiły, że aresztowały już 354 osoby, zatrzymując 127 w areszcie. Wkrótce wypuścili pierwsze kanistry z gazem łzawiącym na Polach Elizejskich, gdzie zgromadziło się już około 1500 osób. O 11.00 spotkanie w pobliżu dworca kolejowego Saint-Lazare zostało zablokowane i otoczone przez CRS (policja prewencyjna). Z tego powodu postanowiliśmy nie wchodzić na teren policji, abyśmy mogli kontrolować sytuację.
O godzinie 11:30 w pobliżu Opery spotkaliśmy grupę około 1000 osób. Cała dzielnica została zablokowana przez siły policyjne i punkty kontrolne. Możesz łatwo wejść na teren obwodu, ale aby go opuścić, trzeba było się wylegitymować i pozwolić się przeszukać. Siły policyjne miały “listę poszukiwanych” w celu aresztowania potencjalnie kłopotliwych osób. W pobliżu bulwaru Haussmann zostały zauważone dwa czołgi. Ponieważ policja zdawała się kontrolować sytuację w tej dzielnicy, zdecydowaliśmy się ruszyć w kierunku Pól Elizejskich. Kilka oddziałów policji było już rozmieszczonych w pobliżu Avenue de Friedland – aby chronić dostęp do placu Place de la Concorde i placu Saint-Augustin. Tego ranka byliśmy tłumem kilku tysięcy osób idących przez martwe miasto, z ok. 90% okien wokół nas zabitych deskami.
O 11:30, w pobliżu Pól Elizejskich, tysiące ludzi zbliżało się, by wejść na aleję. Do tej pory każdy demonstrant został drobiazgowo przeszukany przez członków BAC (Brigade anti-criminalité) przed wejściem do strefy demonstracyjnej. Ale delikatna presja wywołana pojawieniem się fal demonstrantów próbujących dostać się na Pola Elizejskie umożliwiła w końcu przełamanie jednego z punktów kontrolnych i ludziom udało się wejść bez przeszukiwania. Kiedy weszliśmy na aleje, było tam już dużo ludzi.
Były również obecne radykalne skrajnie prawicowe grupy. Atmosfera była dość surrealistyczna, a cała aleja zabarykadowana i chroniona. Śmieszne grupy członków BAC można było oglądać w regularnych odstępach czasu na chodnikach w maskach narciarskich i okularach pływackich i noszących broń LBD-40. Dalej, w pobliżu Place de l’Etoile, siły policyjne rozpoczęły atak z udziałem wielu granatów, aby powstrzymać tłum w wyznaczonym obszarze, poza zasięgiem Łuku Triumfalnego, który został spustoszony w poprzednim tygodniu. Po raz kolejny zapomniano wyciągnąć wnioski z sytuacji na Champs Elysées. Zdecydowaliśmy się wyjść i wkroczyliśmy do dzielnicy Saint-Philippe du Roule. Tam wiele grup z żółtymi kamizelkami próbowało dowiedzieć się, gdzie odbywają się ciekawe wydarzenia, podobnie jak my. Stopniowo tłum zebrał się w pobliżu Haussamnn Boulevard i Avenue de Friedland.
Od 12:30 do 14:30, podczas gdy linie policyjne wciąż blokowały dostęp do Łuku Triumfalnego, zaczęły się pierwsze poważne konfrontacje. Gdy tylko przybyliśmy na miejsce, zobaczyliśmy mężczyznę, który został postrzelony w udo gumową kulą. Udzieliliśmy pierwszej pomocy, potem życzyliśmy mu powodzenia i kontynuowaliśmy naszą drogę. Przez ponad godzinę kilka tysięcy osób napotykało siły CRS, opierając się kolejno atakom i pociskom z gazem łzawiącym. Niektórzy towarzysze wygnali członków Action Française, monarchistycznej i skrajnie prawicowej grupy, a następnie intonowali “Paris, Paris, Antifa!“. Konfrontacje na Avenue de Friedland trwały i pojawiły się pierwsze płonące barykady. Policyjne ataki były niezwykle gwałtowne; nie mogliśmy policzyć liczby kanistrów z gazem łzawiącym i granatów typu “flash-bang”, z których korzystali podczas konfrontacji. Kilka sklepów i bank zostały zaatakowane, ale, co zaskakujące, pobliska Izba Handlowo-Przemysłowa w Paryżu pozostała prawie nietknięta, mimo że część demonstracji pozostała przed budynkiem przez jakiś czas.
Gdy traciliśmy teren, tłum zdecydował się opuścić ten punkt i skierował się w stronę obszaru Saint-Augustin. Tam podpalono mercedesa; ludzie wznosili barykady za pomocą drewnianych desek, które chroniły przednie okna sklepów i podpalali je; luksusowy sklep z torebkami został splądrowany. Wraz z nasileniem się zniszczeń mienia, siły policyjne próbowały otoczyć protestujących trzema czołgami na skrzyżowaniu Avenue de Friedland i Courcelles Street. Wykorzystali obfite ilości gazu łzawiącego, ale większości demonstrantów udało się wyjść z pułapki. Potem tłum się rozdzielił; niektórzy udali się do parku Monceau, gdzie podpalono samochód korpusu dyplomatycznego, podczas gdy inni udali się na bulwar Haussmann, gdzie ludzie wznosili masywne barykady i witali policyjne ciężarówki z deszczem pocisków.
Około godziny piętnastej, gdy w okolicy rosła obecność policji – policyjne czołgi i ciężarówki jechały w kierunku Avenue de Friedland, a kilka grup BAC patrolowało ulice – kilka grup protestujących zgodziło się opuścić strefę. Około 2000 osób weszło na Capucines Boulevard, z większą liczbą demonstrantów przyłączających się w trakcie ich marszu. Zmęczeni próbami zbliżenia się do Pól Elizejskich, kilka grup zdecydowało się ruszyć w kierunku Marszu Klimatycznego, który miał opuścić Place de la Nation o 14, aby dotrzeć do République.
Sytuacja w Paryżu nie była już regularną demonstracją. Na ulicach było zbyt wielu ludzi; wszystkie sklepy były zamknięte na większości pasaży handlowych. Było to znaczące w sobotę przed świętami Bożego Narodzenia.
Około godz. 16.00 na Placu Republiki przybywały grupy żółtych kamizelek. Żandarmi i CRS byli już obecni na każdej głównej ulicy otaczającej plac. Ich strategia przypomniała o protestach Loi Travail i Nuit Debout w 2016 roku. Marsz Klimatu już nadszedł, a atmosfera była przede wszystkim świąteczna. Wszyscy zgodzili się, że żądania żółtych kamizelek i ruchów ekologicznych nie są przeciwstawne, a strategia władz i mediów nie będzie działać. Tłum był heterogeniczny, lecz niezbyt bojowy. Dlatego zdecydowaliśmy się opuścić plac tylko po to, aby odkryć, że osoby noszące żółte kamizelki nie mogły tego robić. Atmosfera stała się napięta, ale nikt nie był jeszcze gotów atakować linii policyjnych.
Dalej, w dzielnicy Saint-Lazare, podczas gdy policyjne posiłki stawały się coraz bardziej widoczne, kilka tysięcy zdeterminowanych osób maszerowało wielkimi bulwarami łączącymi Opéra z République. Niszczenie własności stało się automatyczne i często dochodziło do rabunków. Każde okno każdego sklepu mody, banku, restauracji typu fast-food i podobnego celu zostało zaatakowane. Na ścianach pojawiło się kilka napisów; atmosfera w marszu była wyraźnie antykapitalistyczna. Marsz zatrzymał się niedaleko Strasburg Saint-Denis, aby zbudować dużą barykadę blokującą całą szerokość bulwaru. Ta ostatnia została podpalona, a do uroczystości przystąpiło więcej demonstrantów.
Około godziny 17.00 część z nas zdecydowała się wrócić na Haussmann Boulevard, aby zobaczyć, co się tam dzieje, ale potem usłyszeliśmy, że w pobliżu Grands Boulevards odbywa się dzika demonstracja. Część obrała kierunek Châtelet-Les Halles (w centrum Paryża) przez ulicę Saint-Denis. Uczestnicy śpiewali Międzynarodówkę – miła odmiana od Marsylianki (francuskiego hymnu narodowego). Duża część tłumu skandowała “Paryż, debout, soulève-toi!” (“Paryż, wstań, powstań!”), podczas gdy na okna banków nadal spadały na okrzyki (i cegły) niektórych demonstrantów. W pewnym momencie przybyła grupa policjantów, wywołując panikę w marszu. Na pobliskich ulicach podpalono barykady, a protestujący rzucali kamieniami w policyjny samochód na ulicy Quincampoix. Marsz kilkakrotnie próbował dotrzeć do ratusza w Paryżu, ale bez powodzenia, ponieważ policja blokowała ulice. Wreszcie tłum opuścił obszar, przejmując małe dzielnicy Marais, aby dotrzeć do Pacu Republiki.
Około 19.00 dotarliśmy do République pod deszczem kanistrów z gazem łzawiącym. Sklep sportowy znajdujący się w pobliżu placu został zaatakowany, ale szarża policyjna zakończyła nadzieje na jego splądrowanie. Następnie grupa opuściła plac i rozpoczęła kolejną demonstrację. Gdy procesja zajęła ulicę Faubourg du Temple, dwa samochody policyjne, które przejeżdżały, były atakowane pociskami. McDonald’s również został zaatakowany. W dalszej części budowano barykady i podpalono pojemniki na śmieci. W pobliżu stacji metra Goncourt ogromna płonąca barykada sparaliżowała ruch uliczny i gęsty czarny dym wypełniał ulice. Powoli tłum się rozproszył.
Ponownie, dzisiaj był wspaniały dzień!
To jest skompresowane podsumowanie innej relacji; oryginał jest dostępny tutaj w całości.
Autor przedstawia inną analizę wydarzeń z 8 grudnia. Ze względu na rozmieszczenie policji na paryskich ulicach i masową falę aresztowań, która rozpoczęła się wcześniej rano, autor przeżył pierwszą część dnia jako wprowadzająca zamieszanie i niejako będącą porażką. Wydawało się, że wojna psychologiczna prowadzona przez rząd okazała się sukcesem, ponieważ kilku demonstrantów, którzy zgromadzili się w Saint-Lazare, poczuło się bezradnie i niespokojnie przed potężnym pokazem sił policyjnych – punktów kontrolnych, czołgów, armatek wodnych i ciężarówek na całym świecie.
Co więcej, autorowi wydawało się, że większość osób obecnych na porannej demonstracji była niedoświadczona i nie wiedziała, jak postępować. Ostatecznie demonstracja się nie udała, a ludzie poczuli się zdezorientowani, pokonani i, w większości, wędrowali po ulicach Paryża, szukając jakiegoś działania, które w końcu przyniosłoby trochę powietrza w opresyjnej pułapce egzekwowania prawa.
Następnie, około godziny 13, autor wyjaśnia, że sytuacja się zmieniła. Rzeczywiście, większość sił policyjnych opuściła ulice w okolicy – prawdopodobnie po to, by poradzić sobie z innymi grupami demonstrujących bliżej Pól Elizejskich. Protestujący wykorzystali tę okazję, by zainicjować dziką demonstrację, ale niestety bez jasnych celów, co do tego, gdzie iść i co robić. Marsz wydawał się naprawdę niezorganizowany; w pewnym momencie został zaatakowany przez policję granatami zanim ludzie zdecydowali się na inny kierunek.
W pobliżu placu Madeleine tłum spotkał się z żółtymi kamizelkami i pracownikami kolei, którzy przybyli z Pól Elizejskich. Ogólna sytuacja była naprawdę trudna. Oprócz gwałtownych i brutalnych represji policyjnych demonstranci musieli poradzić sobie z osobistą traumą i zmęczeniem. Niektórzy żółci mówili, że byli wyczerpani i mieli nadzieję, że inni staną na czele.
Około 15.00 ludzie zebrali się na placu Saint-Augustin. Tam tłum wydawał się znacznie młodszy – prawdopodobnie włączając w to uczniów szkół średnich – i bardziej zdeterminowany. Kiedy coraz więcej protestujących gromadziło się wokół placu, policja wystrzeliła pierwsze kanistry z gazem łzawiącym, aby rozproszyć tłum. Konfrontacje i niszczenie własności trwały, dopóki nikt nie był już w stanie znieść gazu.
Krok po kroku, godziny poniżenia i frustracji, a także kolejne ataki policji, wytworzyły niekontrolowany szalejący tłum. Ta wściekła masa zaczęła się krystalizować od zniszczenia kawiarni Starbucks. Następnie tłum podzielił się na kilka grup po brutalnym pobiciu przez policję. Jedna obrała kierunek Châtelet i ratusza. Wszędzie zaatakowano symbole kapitalistyczne, a sklepy zostały splądrowane. W tej chwili wydawało się, że “każdy chciał wszystko zniszczyć, jedyną rzeczą, która powstrzymywała nas wszystkich od tego, był strach”.
Około 19 w République, ponieważ nikt nie chciał opuścić placu, miały miejsce pierwsze sporadyczne konfrontacje. Wkrótce siły policyjne wypełniły cały plac gazem łzawiącym, a tłum rozproszył się. Później, około godziny 23, kiedy plac był pusty i powrócił spokój, małe grupki policjantów patrolowały strefę z maskami i pistoletami do strzelania gumowymi pociskami w pogotowiu.
Raport 3
Niektórzy przyjaciele, również obecni na ulicach Paryża, złożyli ten krótki raport na temat wydarzeń z 8 grudnia.
W piątek, 7 grudnia, miasto Paryż przygotowało się na dzień akcji, który zwołał ruch żółtych kamizelek. Niezaprzeczalnie, zamieszki i sceny chaosu z poprzedniego tygodnia pozostawiły blizny. Od Opéra do République wszystkie główne sklepy i banki zasłaniały przednie okna drewnianymi deskami. Czy te środki ostrożności byłyby wystarczające, aby zapobiec uszkodzeniom?
W sobotę, 8 grudnia, zamierzaliśmy udać się na spotkanie w Saint-Lazare o 10 rano, aby ocenić sytuację poza Polami Elizejskimi. Jednak ze względu na rozmieszczenie policji w mieście i wieści o porannych aresztowaniach, postanowiliśmy przemyśleć nasze plany. Naszym zdaniem nie było już sensu przyłączania się do porannych zgromadzeń, zwłaszcza gdy wiedzieliśmy, że aby to zrobić, trzeba będzie dać się przeszukać, a potem prawdopodobnie zostaniemy otoczeni przez policję.
Później, gdy dyskutowaliśmy o strategiach i możliwych impasach i przyszłościach dla ruchu żółtej kamizelki, otrzymaliśmy wiadomość, że niektórzy przyjaciele mogli przejść przez policyjne punkty kontrolne bez żadnych komplikacji. W końcu zdecydowaliśmy się spotkać z nimi później.
Najpierw zdecydowaliśmy się dołączyć do Marszu dla Klimatu, aby zobaczyć, co się tam dzieje. Byliśmy naprawdę zaskoczeni widząc tak wielu ludzi na ulicach – 25 000 według organizatorów, 17 000 według władz. Wśród licznych organizacji warto wspomnieć, że na czele marszów stanął antykapitalistyczny i radykalny kontyngent, a wśród tłumu pojawiły się także żółte kamizelki. Tym ostatnim wielokrotnie dziękowano za obecność. Postanowiliśmy jednak odejść z powodu jawnie pacyfistycznych i reformistycznych przesłań marszu.
Plac Republiki był już zajęty przez kilkaset osób, z których większość nosi żółte kamizelki. Atmosfera była spokojna. Jednak siły policyjne były już obecne na pobliskich ulicach, przy Rue du Faubourg du Temple i Rue du Temple. Na Rue du Temple, po przejechaniu około 15 policyjnych ciężarówek, zobaczyliśmy członków BAC już wyposażonych w maski narciarskie i wyrzutnie LBD-40, spokojnie rozmawiając, żartując i paląc papierosy z innymi policjantami, którzy mieli na sobie żółte kamizelki. Było oczywiste, że policja chce przeniknąć do dema, aby monitorować, atakować i aresztować protestujących od wewnątrz.
Gdy szliśmy dalej w kierunku centrum Paryża, widzieliśmy liczne ślady porannych konfrontacji – rozbite szyby, graffiti i porzucone barykady. Później, wędrując wokół Châtelet, gdzie zbierały się grupy żółtych kamizelek, usłyszeliśmy znajomy odgłos nadchodzącej niesfornej demonstracji. Nagle tłum ruszył w naszym kierunku, po czym skierował się w stronę Beaubourg. Zrozumieliśmy, że coś wystraszyło tłum. Mimo to postanowiliśmy kontynuować wędrówkę w kierunku, z którego właśnie on przybył.
Wokół nas atmosfera była dziwna. Niektórzy ludzie, którzy nie byli zaangażowani w dzień akcji, cicho pili w eleganckich kawiarniach lub restauracjach, podczas gdy inni kończyli sobotnie zakupy – wszystko to w środku pustych ulic, rozbite okna i barykady. Wyglądało to tak, jakby dwie różne atmosfery się zbiegły. Co jeszcze bardziej zaskakujące, w dzielnicy nie było żadnych śladów policji.
Następnie, w pobliżu ulicy Réaumur, napotkaliśmy na marsz kilkuset towarzyszy, wykrzykujących antykapitalistyczne pieśni. Na nieszczęście dla nich burza zniszczyła już całą ulicę przed nimi. Zatrzymaliśmy się tam przez kilka minut kontemplując ostatnie płomienie barykady, po czym kontynuowaliśmy nocny spacer w kierunku Grands Boulevards.
Wcześniej tego dnia niektórzy z nas postanowili rzucić okiem na to, co dzieje się w pobliżu Opéra. Będąc w okolicy, byliśmy zaskoczeni, że na ulicach nie zaparkowały żadne samochody i prawie nikt nie jeździł w tej luksusowej dzielnicy. Wydawało się, że podobnie jak my, wielu ludzi próbowało ustalić, gdzie dzieje się chaos. Aby go znaleźć, po prostu podążaliśmy za policyjnym śmigłowcem, który od rana patrolował Paryż.
Po obejściu dwóch blokad policyjnych zobaczyliśmy jedną z dużych demonstracji na placu Saint-Augustin. Ludzie przechodzili falami; nie mogliśmy dostrzec, co się dzieje. Biorąc pod uwagę ogólną sytuację dziennych fal aresztowań i dużej liczby policjantów, znaleźliśmy możliwe drogi ewakuacji w przypadku ataków policyjnych lub masowych aresztowań. W pewnym momencie policja wystrzeliła gaz łzawiący w tłumie, wywołując panikę. Zdecydowaliśmy się uciec przez jedną z pobliskich ulic i musieliśmy sprintować, aby uniknąć linii CRS, która próbowała zablokować nas od tyłu. Ostatecznie, ze względu na liczbę osób, które powoli przybywały, policja się wycofała.
Wykorzystaliśmy tę okazję, by ruszyć w kierunku Saint-Lazare, wykorzystując całe ulice – całe miasto? – do nas samych, nie wiedząc, co możemy napotkać w następnym zakręcie. W pewnym momencie policyjne motocykle i nieoznakowana biała ciężarówka przejechały przed nami z pełną dużą prędkością, a potem wróciły w przeciwnym kierunku kilka minut później. Nawet teraz nie wiemy, do czego służy ta ciężarówka: dostarczanie większej ilości amunicji do punktów konfliktowych? Wydobywanie ludzi aresztowanych ze stref konfrontacji w celu doprowadzenia ich na posterunki policji?
Kiedy dotarliśmy do stacji kolejowej Saint-Lazare, nie wiedzieliśmy, dokąd dalej iść. Demonstranci byli wszędzie w okolicy, a policja rzucała kanistrami gazu łzawiącego przed stacją, aby rozproszyć tłum. Postanowiliśmy wrócić do Opéra. Potem dołączyliśmy do wielkiego marszu, który zaczął wznosić barykady z miejskich mebli, w tym barier i drewnianych desek. Część tłumu zaczęła także rozbijać wszystko i rabować sklepy. Wszystko działo się naprawdę szybko.
Burzliwy tłum zajął wielkie bulwary między Opéra i Placem Republiki. Policja zaatakowała tyły tłumu gazem łzawiącym, ale bez żadnego sukcesu, ponieważ ludzie biegali przez duże arterie przez kilka minut. Od lewej strony ulicy po prawą stronę ludzie rozbijali liczne okna – czasem nie zwracając uwagi na otoczenie, czasem nawet bez założonej maski.
Demo szło w kierunku Strasbourg Saint-Denis. W tym momencie marsz był wyraźnie poza granicami ustanowionymi przez organy ścigania, ponieważ tłum biegał wśród samochodów. Niektóre sklepy były otwarte, co nie chroniło ich przed łupieniem lub rozbiciem ich okien. Po dotarciu na miejsce tłum zwolnił, a niektórzy z nas skorzystali z okazji, aby odejść.
Kiedy niektórzy z nas dotarli później na Grands Boulevards, atmosfera znów była naprawdę dziwna. Cały bulwar był pełen barykad i pokryty wszelkiego rodzaju przeszkodami. Okolica była naprawdę cicha pomimo dużej liczby ludzi na ulicach. Turyści, żółte kamizelki i wszelkiego rodzaju protestujący unieśmiertelniali moment swoimi telefonami. Przyjazna i radosna atmosfera panowała na bulwarze, a dalej, w kierunku Opery, światła policyjne i chmury zasłaniały widok.
Postanowiliśmy udać się w kierunku Place de la République, aby zobaczyć, czy coś się tam dzieje – od kiedy opuściliśmy marsze klimatyczne kilka godzin temu. Przechodząc ulicami podziwialiśmy skutki szalejącej burzy, która przeminęła. Niektóre samochody próbowały znaleźć drogę przez liczne barykady; front restauracji fast-foodowej został zmiażdżony; podobnie przystani autobusowe; symbole anarchistyczne i antykapitalistyczne nadawały koloru ścianom.
Kiedy w końcu dotarliśmy do placu République, kilka tysięcy ludzi już go zajęło; duży baner z napisem “ZAD partout!” (“ZAD wszędzie!”) został owinięty wokół masywnego posągu. Do tej pory atmosfera wydawała się radosna; Postanowiliśmy poczekać tam, aby zobaczyć, czy sytuacja się nasili. Policja była już na miejscu; jak zwykle byli gotowi, aby w razie potrzeby zablokować każde wyjście wokół placu. Po kilku minutach tłum się powiększył i zaczął zbliżać do linii policyjnych przed rue du Temple. Zapaliły się pierwsze race, a tłum demonstrantów zaczął się nawzajem zachęcać i wygwizdać siły władzy. Kilka pocisków zostało rzuconych na policję. Natychmiast pierwsze pojemniki z gazem łzawiącym zostały wystrzelone na środek placu, gdzie niektórzy demonstranci zaczęli wpadać w panikę.
Deszcz kanistrów z gazem łzawiącym trwał przez chwilę, a ludzie po trochu opuszczali plac. Niektórzy rozpoczęli dziką demonstrację, podczas gdy inni po prostu minęli policyjne linie. Po raz kolejny atmosfera była surrealistyczna. Kilka kroków od Place de la République ludzie jedli w restauracjach i pili z przyjaciółmi w barach, tak jak w każdą sobotnią noc, nie przejmując się otaczającym ich chaosem, policją, gazem łzawiącym lub helikopterem oświetlającym plac. Więcej dowodów na to, że chociaż wszyscy podobno żyjemy w tym samym systemie, dzielimy różne rzeczywistości i światy.
Później tej nocy postanowiliśmy jeszcze raz przejść przez plac République, by sprawdzić, czy coś się tam nadal dzieje. Kiedy przybyliśmy, plac był prawie pusty i zajęty przez oficerów BAC i innych agentów w maskach narciarskich władających wyrzutniami LBD-40. Niektórzy atakowali kilka osób na placu granatami i gumowymi kulami. Zakończyliśmy nasz długi dzień widząc te sceny przemocy policyjnej.
Raport 4
Około godziny 9 rano, gdy w prefekturze Paryża zamknięto kilka stacji metra dla środków bezpieczeństwa, wyszliśmy siedem lub osiem stacji od miejsca przeznaczenia: Place de l’Etoile. Najbardziej uderzającą rzeczą było dziwne – i jakże przygnębiające – milczenie na ulicach, które regularnie przerywały syreny policyjne. Wszystkie witryny sklepowe zostały zabite na noc, a po przejściu zaledwie 500 metrów zobaczyliśmy pierwsze policyjne kordony sprawdzające ludzi i przeszukujące plecaki. Jedna osoba przed nami została brutalnie przyciśnięta do ściany po protestach, kiedy policja skonfiskowała mu okulary pływackie. Przeszliśmy przez punkt kontrolny bez żadnych przeszkód, nawet jeśli posiadanie rękawic sprawiło, że policjanci byli podejrzliwi. Zażądali, żebyśmy rozchyli kurtki i energicznie nas oklepywali.
Obok nas widzieliśmy, jak jedna osoba opuszcza grupę demonstrantów i robi powszechny gest dezaprobaty w kierunku grupy żandarmów. Pięciu z nich opuściło szeregi i rzuciło się na niego. Odważne akty autoekspresji są godne podziwu, ale w tej sytuacji, biorąc pod uwagę kontekst i odczuwalne napięcie wśród policjantów, jego zachowanie było na granicy samobójstwa.
Policjanci naprawdę byli podkurwieni. Kiedy zbliżaliśmy się na miejsce, sytuacja stawała się coraz bardziej absurdalna. Byliśmy sprawdzani i przeszukiwani co 50 metrów. Na każdym punkcie kontrolnym nasze myśli były z tymi, którzy zostali aresztowani za posiadanie nieszkodliwego przedmiotu. Gdyby którykolwiek z nas próbował z nimi rozmawiać, zostalibyśmy aresztowani.
Kiedy dotarliśmy do Pól Elizejskich, cały stres, jaki zgromadziliśmy podczas naszej wędrówki, zniknął, gdy zobaczyliśmy, ile osób już się zebrało i z jakim entuzjazmem. Pierwszą wspaniałą wiadomością dnia było to, że wielu ludzi było wciąż dobrze wyposażonych. Szczerze mówiąc, nie wiemy, jak im to się udało. Drugą dobrą wiadomością była duża liczba osób obecnych na alei. Wiele osób wydawało się naprawdę zdeterminowanych. Za każdym razem, gdy strzelano kanistry z gazem łzawiącym lub granaty ogłuszające, tłum wiwatował. Te sceny były zupełnie dziwne.
Niektórzy dziennikarze z BFM – 24-godzinnego kanału informacyjnego – rozstawieni na dachu, byli celem wyrażanych obelg. Chociaż nie zgadzamy się z terminami, które zostały użyte, ważne jest, aby pamiętać, że wspólne doświadczenie podzielone podczas demonstracji rozwija pewne wspólne reakcje nawet wśród tych, którzy są “nie aktywistami”.
Wszystkie składniki niezbędne do zapłonu były na miejscu. Postanowiliśmy opuścić Champs Elysées, aby spotkać się z innymi przyjaciółmi. W następnym punkcie było wielu ludzi. Tłum był wyraźnie bardziej “autonomiczny i radykalny” niż na Polach Elizejskich; widzieliśmy więcej czarnych ubrań niż żółtych kamizelek. Dopiero po kilku sekundach zabrzmiały ponadczasowe pieśni “Siamo tutti antifascisti!” (“Wszyscy jesteśmy antyfaszystami”). Marsz zaczął się poruszać, ale bardzo spokojnie. Do tej pory nie było szkód w nieruchomościach, tylko kilka niewielkich ataków na miejskie meble. Zdecydowaliśmy się ponownie podzielić. Niestety, nie byliśmy w stanie spotkać się ponownie od prawie dwóch godzin – nasze narzędzia komunikacji są całkowicie bezużyteczne w danych okolicznościach.
Wędrowaliśmy ulicami z poczuciem, że zawsze przybywamy po bitwach, słysząc niepełne raporty o konfrontacjach w innych częściach miasta. Wałęsaliśmy się tam, i z powrotem na głównych arteriach bez wyraźnego celu, próbując skontaktować się z innymi przyjaciółmi.
Napięcie było ogromne w całym mieście. Coraz więcej dróg było zwalonych przez drzewa, gruzy i kosze na śmieci. Widzieliśmy czołgi jadące w kierunku Pól Elizejskich. Warto zauważyć, że w tym momencie obecność policji w tym rejonie zmieniła się z wszechobecnego na sporadyczny. Wydawało się, zgodnie z tym, co nam powiedziano, że coś płonie na Polach Elizejskich.
Z miejsca, w którym się znajdowaliśmy, widać było ogromny ogień. W końcu dotarliśmy na miejsce. Wyglądało na to, że znowu spóźniliśmy się na najciekawsze wydarzenia.
Ani trochę! Wściekły i zdeterminowany tłum setek ludzi podążał w naszym kierunku. Pół tuzina ciężarówek CRS (policyjnych) próbowało zagrodzić mu drogę. Ludzie reagowali rzucając kamieniami i innymi pociskami; następnie jednostki CRS na piechotę atakowały i ścigały tłum. Po biegu i dobrym przypływie strachu i adrenaliny zdecydowaliśmy się spotkać na dużej arterii. Tam ludzie miażdżyli wszystkie okna, a sklep z tytoniami został zrabowany.
Atmosfera była niesamowita. Tłum charakteryzował się zbiorową pogodą ducha – prawdopodobnie ze względu na dużą liczbę obecnych na ulicach i fakt, że na horyzoncie nie było śladu policji. Atmosfera radości: za każdym razem, gdy okno korporacyjnej sieci sklepów zostało rozbite, ludzie wiwatowali, śpiewali lub śmiali się. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyliśmy.
Marsz trwał przez kolejne dwa lub trzy kilometry, nie pozostawiając nic poza nami i budując prowizoryczne barykady na całej trasie. Następnie ludzie poinformowali nas, że nerwowa grupa policjantów czeka na nas trochę dalej. Wtedy zdecydowaliśmy, że była to dobra okazja do rozproszenia się i zakończenia, gdy byliśmy przed nami.
Aby uzyskać dodatkowe informacje o wydarzeniach z 8 grudnia w Paryżu, polecamy ten i ten artykuł.
Mieszane uczucia
Koniec końców, 8 grudnia był dziwną mieszanką porażek i zwycięstw.
Dzień rozpoczął się idealnie dla rządu; jego pułapka zadziałała. Wczesnym rankiem siły policyjne były już gotowe do szukania i aresztowania wszelkich potencjalnych zagrożeń i osób. Kontrole miała miejsce na ulicach, w blokadach dróg i na dworcach kolejowych w Paryżu. Każda osoba z maską gazową, goglami lub rzekomymi pociskami została natychmiast aresztowana. Wielu potencjalnych demonstrantów zostało aresztowanych po prostu za noszenie chustki i okularów pływackich, aby ochronić ich przed nieuniknionym gazem łzawiącym, jak ta osoba w Bordeaux.
Do 10:30 aresztowano już około 354 osób, a 127 z nich zostało zatrzymanych na dołku. Przez cały dzień liczba aresztowanych stale rosła, docierając do gigantycznej liczby 1082 osób aresztowanych w Paryżu z ponad 900 osadzonych.
Kontrola prewencyjna i aresztowania, a także masowa obecność policji, uniemożliwiły powstanie nowego buntu we francuskiej stolicy. W większości sobotni poranek był względnie spokojny; na Polach Elizejskich nie zgłoszono żadnych konfrontacji ani zniszczeń. Około 10:30 rano niektórym żółtym kamizelkom udało się zablokować obwodnicę Paryża w pobliżu Porte Maillot. Siły policyjne zakończyły akcję bez użycia siły.
Innymi słowy, przez cały ranek wydawało się, że władze mają przewagę. Poczucie bycia pokonanym przed bitwą zaczęło się nawet rozprzestrzeniać wśród naszych szeregów, a wraz z nim wzrosła frustracja i obawa przed represjami ze strony państwa.
Potem, około południa, sytuacja zaczęła się zmieniać. Na Champs-Elysées strategia “szybkowaru” – zawierająca upychanie demonstrantów na zamkniętym obszarze, zwiększając presję – doprowadziła do pierwszych konfrontacji i szkód. Na przykład, niektóre żółte kamizelki zaatakowały sklep i próbowały się do niego włamać. Agenci BAC i inni oficerowie uwolnili swoją wściekłość i zadali pierwszemu z nich poważne obrażenia. Na szczęście kilka zespołów ulicznych medyków było obecnych, by udzielać pierwszej pomocy. Niestety, około 14, w Pól Elizejskich, 20-letnia kobieta straciła oko z powodu odłamków granatu rzuconego przez policję.
Jak pokazują relacje, po południu protestującym udało się odegrać przez wymanewrowanie policji. W tej sytuacji, w obliczu ogromnej liczby aresztowań prewencyjnych i miasta oblężonego – nie było to łatwe. Nasze decyzje, aby pozostać – w większości poza punktami kontrolnymi narzuconymi przez rząd i obszary, w których doszło do starć z policją, pozwoliły nam działać i swobodnie się poruszać, a ostatecznie dać upust naszej wściekłości.
W końcu, biorąc wszystko pod uwagę, działania z 8 grudnia były bardziej skuteczne niż te z poprzedniego tygodnia. Przede wszystkim fakt, że większość sklepów, muzeów, teatrów i innych instytucji zdecydowało się zamknąć w sobotę przed Bożym Narodzeniem, kwalifikuje się już jako poważne zakłócenie mające wpływ na francuską gospodarkę. 10 grudnia minister gospodarki oskarżył ruch “żółtej kamizelki” za to, że Francja straciła “0,1 procent wzrostu naszego bogactwa narodowego w ostatnim kwartale.” Według burmistrza Paryża działania z 8 grudnia spowodowały więcej szkód niż w poprzednim tygodniu.
Tymczasem, gdzie indziej we Francji …
Podczas gdy francuski rząd i krajowe media skupiały się na sytuacji w Paryżu, coś tak samo ważnego – jeśli nie więcej – działo się w innych miastach. Ruch żółtych kamizelek rozpoczął się jako zdecentralizowane zjawisko; w pierwszym dniu mobilizacji we Francji odbyło się około 2000 akcji. W tym czwartym ogólnokrajowym dniu akcji wzięło udział około 136 000 osób, tworząc sytuację wybuchową w kilku miastach.
Dijon
W Dijon ten dzień akcji był mniej wybuchowy niż poprzedni. Jak zwykle od początku ruchu, demonstracja odbyła się tą samą drogą i zakończyła się w pobliżu lokalnej prefektury, gdzie wybuchły konfrontacje z policją. Jednak władze zmieniły swoją strategię od poprzedniego tygodnia i przewidywały intencje tłumu. Ogrodzenia chroniące przed zamieszkami chroniły budynek prefektury, a funkcjonariusze użyli przeciwko protestującym ogromne ilości gumowych kul i gazu łzawiącego. W wyniku tego wiele osób zostało rannych, jedna ze złamaną szczęką.
Oprócz przedstawienia raportu z sobotniej demonstracji, autorzy wspominają o trudnościach związanych z rasistowskimi i mizoginistycznymi zachowaniami w ruchu, jednocześnie nalegając na konieczność ich nie opuszczenia. Podczas gdy w pewnym momencie ruch był nieprzewidywalny, teraz stał się znaną ilością; autorzy wspominają, że mają wrażenie, że osiągnęli pewien rodzaj impasu. Nadal jednak wyrażają nadzieję na przyszłość. Od początku ruchu w Dijon widzieli przydatne praktyki propagowane w demonstracjach, w tym uczestników noszących odpowiedni sprzęt i zakładających zespoły ulicznych lekarzy. Podczas ostatniej demonstracji doszło do połączenia żółtych kamizelek z członkami Marszu Klimatycznego. Teraz ważne jest, aby te sojusze mogły przetrwać święta.
Lyon
W Lyonie sytuacja była trudniejsza. Ludzie zaczęli gromadzić się rano na marszu klimatycznym. Pojawiło się od 7000 do 10 000 osób, ale marsz był rozczarowaniem. Z drugiej strony marsz okazał solidarność z ruchem studenckim, a wśród tłumu pojawiły się także żółte kamizelki. Później krążyły pogłoski o obecności wielu znanych faszystów w kontyngencie żółtych kamizelek; autor tego artykułu potwierdza obecność faszystów.
W Lyonie faszyści są bardzo aktywni w ruchu żółtych kamizelek, co utrudnia sytuację anarchistom i innym. Do tej pory wydaje się prawie niemożliwe, aby radykałowie wzięli udział w ruchu. Pod koniec dnia siły policyjne rozproszyły tłumy demonstrantów w centrum Lyonu gazem łzawiącym, co również miało wpływ na przechodniów.
Tuluza
8 grudnia Tuluza płonęła. W poprzednich tygodniach wystosowano kilka zaproszeń do akcji, aby w sobotę stworzyć prawdziwy blok. Żółte kamizelki, studenci, anarchiści i inni ludzie byli zdeterminowani, aby wyruszyć ulicami tego dnia. Demonstracja jeszcze się nie zaczęła, gdy odbyły się pierwsze konfrontacje z policją. Tym razem tylna część demonstracji była centrum starć. Jak zwykle policja strzelała gumowymi kulami i kanistrami z gazem łzawiącym, co tylko eskalowało sytuację.
Ulice Tuluzy przeszły w stan wojny oblężniczej i podpalono pierwsze barykady. Strategia egzekwowania prawa nie powiodła się całkowicie, gdy gniewny tłum rozproszył się na pobliskie ulice i kontynuował zamieszki. Jeśli chodzi o strategię, tyły marszu zajmowały policję w konfrontacjach, co pozwoliło reszcie marszu kontynuować bieg. Łącznie w mieście odbywały się jednocześnie cztery różne demonstracje. O godzinie 17:30, mimo starań prefektury, żółtym kamizelkom udało się maszerować przez centrum Tuluzy i dotrzeć do Capitole (ratusz). Konfrontacje trwały do późnej nocy, szczególnie w dzielnicy Saint Cyprien. Ze względu na chaotyczną sytuację, policja wystrzeliła kanistry z gazem łzawiącym z helikoptera.
Marsylia
W Marsylii żółte kamizelki, ekolodzy, mieszkańcy, którzy byli źli na politykę miejską, i studenci wyszli razem na ulice 8 grudnia. Rano około 2000 żółtych kamizelek zebrało się w porcie vieux (stary port) i ruszyło w stronę prefektury. Niestety w marszu obecne były skrajnie prawicowe tendencje, w tym retoryka przeciwko imigrantom i radykalnym lewicowcom. Niektórzy uczestnicy nawet prosili policję, aby przyłączyła się do demonstracji. Gdy marsz wrócił w pobliżu centrum, żółte kamizelki próbowały zbliżyć się do głównego ratusza. Policja wystrzeliła wtedy pierwsze kanistry z gazem łzawiącym i popchnęła demonstrantów z powrotem w kierunku Canebière. Pierwszy sklep z modą został zrabowany, ponieważ policja wielokrotnie atakowała kilka grup protestujących i uczestników zamieszek.
Około 16.00 ponad 5000 osób przybyło z okręgu Castellane. To demo składało się z marszów klimatycznych i rozgniewanych mieszkańców. Wszystkie te marsze i tłumy zbliżały się do Canebière. Różne elementy tłumu wyrażały solidarność; wszyscy byli tam w tym samym celu. Siły policyjne zaczęły zwiększać presję, ogłuszając tłum gazem. Obecni byli również funkcjonariusze BAC, głównie w celu ochrony sklepów i innych możliwych celów.
To nie powstrzymało ludzi przed atakowaniem i plądrowaniem kilku sklepów, banków i bankomatów. Siły policyjne nadal odpychały tłum. Gdy ten dotarł do budynku Soléam – firmy odpowiedzialnej za planowanie urbanistyczne – każde pojedyncze okno zostało rozbite. Konfrontacje trwały kilka godzin, gdy podpalono barykady i kosze na śmieci; drzewa przy Izbie Gospodarczej również płonęły.
Policja wreszcie rozproszyła rozgniewany tłum czołgami. Jednak zamieszki trwały dalej: wzniesiono i podpalono nowe barykady ; atakowano parkometry, a sklepy jubilerskie zostały splądrowane. Gra w kotka i myszkę między siłami policji i uczestnikami zamieszek zakończyła się około godziny 20. Władze aresztowały około 60 osób, a wiele więcej zostało rannych.
Bordeaux
W Bordeaux sytuacja była dość intensywna. Wszystko zaczęło się około godziny 13.00, kiedy grupa 100-200 licealistów przyłączyła się do demonstracji, którą prowadziły miejscowe żółte kamizelki. Według lokalnych mediów, w dokach zebrało się już 7000 osób. Atmosfera była dość przyjazna, ale także zdeterminowana.
Radosny tłum zaczął spacerować po mieście, aby dotrzeć do ratusza. Przechodząc przez ulicę Sainte-Catherine, główną ulicę handlową miasta, demonstranci zmieszali się z przypadkowymi klientami, którzy robili zakupy na święta. Niektóre sklepy zaczęły zamykać drzwi, widząc tłum. Marsz dotarł do Place Pey Berland, głównego placu, na którym znajduje się katedra i ratusz.
Plac szybko wypełnił się ludźmi. Około godz. 16.00 pierwsze pociski zostały rzucone w policję, która odpowiedziała pierwszymi granatami łzawiącymi. Sytuacja ulegała eskalacji przez około dwie godziny, ponieważ żółte kamizelki i studenci stawiali opór policji, gazowi łzawiącemu i gumowym kulom. Co najmniej jedna osoba została ranna przez uderzenie pocisku gumowego w twarz.
Około godziny 18.00 siły policyjne otrzymały rozkaz oczyszczenia placu. Deszcz kanistrów z gazem łzawiącym padł na protestujących. Następnie siły policyjne przeszły na granaty ogłuszające. Młody człowiek stracił rękę w wyniku próby ochrony demonstrantów przed jednym z nich.
Ze względu na intensywność konfrontacji tłum rozproszył się na sąsiednie ulice. Niektórzy protestujący skorzystali z tej okazji, aby wznieść barykady, niektóre z nich płonęły; kilka banków zostało zaatakowanych; miejskie kamery zostały zniszczone; podpalono kosze na śmieci; okna wybito. Na ulicach Bordeaux odbyła się gra w kotka i myszkę, w której rozgrywały się agresorzy przeciwko agentom BAC.
Po ostatecznej masowym ataku policji, grupy uczestników zamieszek rozproszyły się. Podczas ucieczki jedna z grup zaatakowała i splądrowała Apple Store i podpaliła ostatnią barykadę. Ogółem aresztowano 69 osób, z których 54 zostało zatrzymanych.
Dodatkowe raporty z innych francuskich miast są dostępne tutaj i tutaj.
W sumie, według Ministra Spraw Wewnętrznych, czwarty ogólnokrajowy dzień akcji we Francji zakończył się łącznie 1723 aresztowaniami, a 1380 osób zostało osadzonych. Od początku ruchu żółtej kamizelki aresztowano ponad 3300 osób, 2354 zamknięto, a ponad 1200 już miało proces.
A poza Francją?
Podjęto kilka prób rozpalenia ruchów naśladowczych w innych częściach Europy i świata. Protestujący zakładają żółte kamizelki w Izraelu. W Egipcie wojskowy tyran al-Sisi zabronił kupcom sprzedawania żółtych kamizelek przed zbliżającą się rocznicą egipskiej rewolucji; w Tunezji ludzie uruchomili stronę na Facebooku proponującą ruch “czerwonej kamizelki”; w Iraku demonstranci w Basrze odkurzali kamizelki, które nosili w podobnym ruchu protestacyjnym w 2015 roku.
Belgia
W Brukseli odbyła się największa demonstracja żółtych kamizelek poza Francją w dniu 8 grudnia, z poważnymi zakłóceniami w ruchu, starciami z policją i 460 aresztowaniami. Uczestnicy wywodzili się głównie z klasy średniej i z pośród białej ludności, ale nie do końca. Jeden demonstrant nosił symbol nie dla umowy imigracyjnej, został wygwizdany przez innych demonstrantów.
Holandia
W Holandii ruch żółtych kamizelek w dużej mierze pojawił się po prawej stronie. Grupy Gele Hesjes na Facebooku pojawiły się około 1 grudnia i rosły szybko. Tego dnia małe demonstracje przyciągnęły dziesiątki uczestników w kilku miastach. 8 grudnia odbyły się demonstracje w większej liczbie miast, z 200 uczestnikami w Rotterdamie, około 100 w Amsterdamie i Hadze oraz dziesiątkami uczestników w kilku innych miastach.
Podczas demonstracji w Hadze 1 grudnia demonstranci z żółtych kamizelek mieli faszystowskie symbole, w tym tak zwaną Prinsenvlag, starą wersję holenderskiej flagi narodowej, która była używana tylko przez faszystów od 1945 roku. Członkowie kilku skrajnie prawicowych grup byli mocno zaangażowani. 8 grudnia dwóch demonstrantów prawicowych uczestniczyło w demonstracji w Hadze, jednej z Pegidy, drugiej z PVV, partii holenderskiego faszysty Geerta Wildersa. Na żółtej kamizelce jednego z uczestników można było zobaczyć portret faszystowskiej ikony Pima Fortuyna.
W Nijmegen, gdzie główny organizator ma skrajnie prawicowe powiązania, faszystowska grupa Identitair Verzet rozdała naklejki demonstracyjne demonstrantom z żółtej kamizelki. W Amsterdamie jeden z demonstrantów nosił żółtą kamizelkę z literami FVD (Forum voor Democratie), faszystowskiej partii z dwoma miejscami w parlamencie, jeszcze bardziej jawnie rasistowską niż de PVV.
Ruch w Amsterdamie zdaje się być najmniej zdominowany przez skrajną prawicę, jak dotąd, anarchiści rozprowadzają literaturę i angażują uczestników w dyskusję 8 grudnia.
Oczywiście nie wszyscy demonstranci są faszystami. Widzisz wiele skarg na cięcia budżetowe, struktury opieki zdrowotnej w ruinie, kwestie, o które warto się denerwować. Są one jednak często związane ze skargami dotyczącymi Unii Europejskiej, tak zwanego “globalizmu” i tak dalej. Większość dyskursów Gele Hesjes skupiła się na porozumieniu ONZ w sprawie imigracji, zwanym paktem z Marrakeszu. W rzeczywistości umowa po prostu potwierdza obowiązujące już prawa i traktaty. Według prawicowej dezinformacji pakt ten oznacza jednak, że Europa zaprasza “całą Afrykę”, a jednocześnie zakazuje wszelkiej krytyki migracji. To niesamowite, ilu ludzi wydaje się wierzyć w te bzdury.
W tych warunkach większość lewicy jest zrozumiała wrogo nastawiona do ruchów żółtej kamizelki w Holandii. Otwartym pytaniem jest, czy anarchiści mogli być pierwszymi, którzy zainicjowali grupy Yellow Hesjes, i w ten sposób wyznaczyli inny dyskurs. Wahanie się, a następnie ulga, gdy ktoś potwierdza swoje podejrzenia, może zepchnąć przestrzeń niepokojów społecznych na skrajnie prawicową drogę – z katastrofalnymi konsekwencjami.
Nowa grupa pojawiła się na facebooku pod nazwą Rode Hesjes, “czerwone kamizelki”, podkreślając solidarność i odrzucając rasistowską taktykę dzielenia i podboju. Wydaje się, że jest to klasyczny lewicowy projekt, stawiający żądania rządowi i oddzielający go od reszty uogólnionych niepokojów.
Niemcy
Wydarzenia w Niemczech były w dużej mierze farsą; kilka skrajnie prawicowych grup początkowo próbowało spopularyzować model żółtej kamizelki, bez powodzenia. Jedna z nazistowskich grup regularnie demonstrowała w żółtych kamizelkach. Jak zwykle większość niemieckich antyfaszystów wyrażała podejrzenia co do ruchu ludowego, choć kilka grup zorientowanych na politykę wojny klasowej skrytykowało tę postawę.
Antyfaszyści w Dortmundzie zorganizowali w weekend 8 grudnia własną demonstrację z żółtej kamizelki, zajmując się sprzecznościami w ruchu. W konserwatywnych południowych Niemczech instytucjonalna grupa lewicowa w Monachium wzywa do demonstracji żółtych kamizelek, a partia lewicowa Die Linke poparła ten ruch.
Zabawnie, niemiecki anarchista najwyraźniej zaczął jako jeden z popularnych żartownisiów żółtej kamizelki, próbując użyć satyry, aby wyśmiewać teorie spiskowe w ramach prawicowych elementów ruchu. Niestety, jest to zła epoka satyry, a niemieccy prawicowcy poważnie potraktowali nawet najdziwaczniejsze tweety, dopóki nie ujawniono dowcipu.
Następstwa
W poniedziałek, 10 grudnia, prezydent Macron wygłosił oficjalne wystąpienie w krajowej telewizji. Przyznał, że kraj znajduje się obecnie w “ekonomicznym i społecznym stanie wyjątkowym”. W związku z tym osobiście poprosił rząd i parlament, aby zrobili wszystko, co jest konieczne, aby ludzie mogli żyć przyzwoicie z pracy, zaczynając następny rok. Oprócz tych oświadczeń Macron przedstawił nowe środki polityczne – w tym podwyższenie płacy minimalnej o 100 euro miesięcznie, począwszy od przyszłego roku; oferowanie zwolnień podatkowych w przypadku nadgodzin; prosić pracodawców o oferowanie świątecznych bonusów; anulowanie podatku od emerytur poniżej 2000 € miesięcznie – w celu zaspokojenia niektórych żądań żółtych kamizelek.
We wtorek, 11 grudnia, premier Edouard Philippe przedstawił decyzje nowego rządu przed Zgromadzeniem Narodowym i potwierdził wolę znalezienia wzajemnego porozumienia, aby wyjść z trwającego miesiąc kryzysu politycznego i społecznego.
Jak dotąd trudno jest ocenić rzeczywisty wpływ mowy Macrona na przyszłość ruchu żółtej kamizelki. W większości przypadków partie polityczne – populistyczna lewica i skrajnie prawicowi nacjonaliści – korzystali z tej okazji, by potępić działania prezydenta i legitymację faktycznego rządu. Podczas gdy niektórzy żółci vesterzy – głównie “legaliści” – zadowoleni są z zapowiedzi rządu i uważają, że nadszedł czas, aby ruch żółtych kamizelek zaakceptował dialog, inni opisują sytuację jako farsę i starają się kontynuować walkę. Kolejny dzień akcji został wyznaczony na sobotę, 15 grudnia.
Refleksje
Ruch żółtych kamizelek nadal zaskakuje wszystkich ze względu na czas trwania, determinację i zdolność do przyjmowania nowych form. Miesiąc temu nikt nie wyobrażał sobie, że taki chaos i polityczna niestabilność rozwiną się we Francji. Pomimo licznych prób nawiązania dialogu, uspokajania społeczeństwa i wyizolowania najbardziej radykalnego marginesu, ruch jest wciąż żywy i nieprzewidywalny.
Kierunek ruchu powoli się przesunął. Kilka tygodni temu uczestnicy skupili się na protestach przeciwko wzrostowi cen paliw i gazu oraz wysokich kosztów utrzymania; teraz więcej uwagi poświęca się rządowi i systemowym przyczynom naszych trudnych sytuacji życiowych.
Ponadto części ruchu udało się również otworzyć swoje szeregi do innych demonstrantów. Na początku ruch składał się prawie wyłącznie z osób noszących żółte kamizelki i popychających związane z tym żądania; a w ostatnią sobotę w Paryżu widzieliśmy studentów, pracowników kolei, aktywistów klimatycznych, związkowców, osoby z przedmieść, anarchistów, autonomicznych buntowników i “buntowników bez przymiotników” dołączających do żółtych kamizelek w walkach ulicznych. Wydaje się, że ta zbieżność popchnęła ruch ku bardziej socjalistycznemu, lewicowemu i antykapitalistycznemu podejściu i otworzyła przestrzeń dla zmarginalizowanych osób.
Na przykład, w swoich zbiorowych pracach, niektórzy żółci proszą o koniec francuskiego rabunku, ingerencji politycznych i okupacji wojskowej w krajach afrykańskich. W zaskakującym liście opublikowanym 9 listopada, kilku radykalnych żółtych zaproponowało analizę obecnej sytuacji opartej na argumentach antykapitalistycznych i anty-etatystycznych. Na koniec stwierdzili:
“Nie, nasza przemoc nie jest zła! Nie, nasza przemoc nie jest brutalna! Nie, nasza przemoc jest wybawieniem! Nasza przemoc nie jest krwiożercza, jest zbawienna! Bądźmy teraz kierowani nas samych i zaufajmy naszej twórczej mocy!”
Inni rozpowszechniali tekst zatytułowany “Kamizelki wszystkich kolorów” w kilku różnych blokadach:
“Nasze kamizelki są koloru tęczowego, ponieważ odrzucamy fałszywe rozwiązania obecnego kryzysu: ucieczkę w kierunku jeszcze bardziej liberalnego kapitalizmu i nacjonalizm i ksenofobii … Nie ma już reformy, jest świat do zbudowania.”
Zagrożenie współpracy nacjonalistycznej
Ruch ten obejmował także populistów, nacjonalistów i faszystów. Tak zwana “apolityczna” fasada we wczesnych etapach ruchu umożliwiła skrajnie prawicowym nacjonalistom i populistycznym lewicowcom tworzenie związków z ruchem i wykorzystywanie jego złości do celów politycznych. Nie jest to zaskakujące, ponieważ wielu demonstrantów podziela wspólne pomysły z tymi stronami. Jeśli chodzi o możliwy efekt końcowy ruchu, nie dziwiłoby to, że lewicowo-populistyczna partia France Insoumise lub skrajnie prawicowy nacjonalistyczny Rassemblement National zwyciężyli z powodu kryzysu politycznego.
Oto, czego doświadczyli nasi towarzysze z Dijon w ubiegłą sobotę, kiedy w czasie protestu kamizelek żółtych spotkali się z ksenofobią, homofobią i mizoginią. Sytuacja w Lyonie niepokoi, że miejscowi faszyści są dobrze zorganizowani i używają tego ruchu jako platformy do rozpowszechniania swoich pomysłów.
W Paryżu od początku ruchu żółtej kamizelki widać grupy faszystowskie. Na szczęście antyfaszyści robią wszystko, co mogą, aby trzymać ich z dala od ulic.
Jednak niektórzy towarzysze twierdzą, że w takim stopniu, w jakim nacjonaliści zostali spychani na margines w ruchu żółtych kamizelek, nie osiągnięto w wyniku ataków ulicznych, a także poprzez rozszerzenie działalności ruchu o taktykę – taką jak zniszczenie własności – która jest niekompatybilna z prawicową polityką. Faszyści byli w stanie reprezentować konflikty uliczne z policją jako prawicową walkę z siłami centrystowskiego neoliberalizmu, ale nie mają żadnej opowieści, która mogłaby uzasadnić zniszczenie mienia i zamieszki.
Ignorowanie obecności faszystów w ruchu jest niebezpieczne. Biorąc pod uwagę powiązania polityczne i ideologiczne wielu uczestników łączy się z populistycznymi i nacjonalistycznymi partiami, strony mogłyby się zmienić z dnia na dzień. To sprawia, że szczególnie ważne jest atakowanie i delegitymizacja faszystów, którzy chcą uczestniczyć w ruchu, wymyślanie dyskursu i strategii, które nie dają im oparcia w ruchu, a przede wszystkim organizowanie skutecznych środków antykapitalistycznych rozwiązujących problemy gospodarcze, z jakimi borykają się ludzie.
Musimy również ustalić, co zrobić, gdy nacjonaliści będą w stanie wykorzystać polityczne zamieszanie wynikające z ruchu. Nawet jeśli nacjonaliści zostaną zmarginalizowani na ulicach, mogą nadal wykorzystywać sytuację, by zdobyć władzę w rządzie. Powinniśmy być przygotowani na taką sytuację.
Co dalej?
Dla niektórych z nas wydarzenia z 8 grudnia były częściową porażką, ponieważ sytuacja nie była tak niekontrolowana jak 1 grudnia, a tłumy nigdy nie zebrały odwagi do starć z policją. Wiele osób poczuło się przytłoczonych sytuacją. Wydaje się to wskazywać, że ruch osiąga plateau, jeśli nie impas. Jeśli coś się nie zmieni, ruch w końcu rozejdzie się i umrze, przynajmniej w Paryżu.
Z drugiej strony, inni towarzysze uważają w zeszłą sobotę ogromny sukces. Podczas gdy władze rozmieściły bezprecedensową policję w całym kraju i wysłały groźbę do każdej osoby, która chciała zademonstrować, tysiące ludzi jednak odważyło się wyjść na ulice, a wielu z nich w końcu udało się wymanewrować policję. W Paryżu zamieszki trwały około siedem godzin. Ostatecznie doszło do większej ogólnej szkody ekonomicznej niż w poprzednim tygodniu, co rekompensuje fakt, że tłumy rzadko biorą udział w konfrontacjach frontalnych z policją.
Tutaj także widzimy ryzyko stagnacji. Ruch żółtej kamizelki wciąż nie ma sposobu na rozszerzenie horyzontu poza blokowanie ruchu, konfrontację z policją i niszczenie symboli kapitalizmu. Oczywiście, można by złożyć taką samą krytykę strategii policyjnej – chociaż policja również okazała się zdolna do zmiany podejścia. Taktyka ruchu wywołała kryzys polityczny, ale sama eskalacja to gra, w którą państwo może grać – przynajmniej w ograniczonej przestrzeni.
Jedną z opcji byłoby zintensyfikowanie okupacji wraz z blokadami i zamieszkami – podobnie jak w przypadku żółtych kamizelek w Saint Nazaire, a niektórzy uczniowie robią to w swoich szkołach średnich i na uniwersytetach. Może to stworzyć przestrzeń do dyskusji, w której ludzie mogą rozwijać głębsze więzi w ruchu. Zaproponowałoby to inny model wywierania nacisku na państwo, a jednocześnie umożliwiłoby uczestnikom kontakt z własną siłą, by stworzyć alternatywy.
W każdym razie, wraz z nadejściem świąt Bożego Narodzenia, sam kalendarz – ta starożytna broń, która zawiera walki społeczne w istniejącym porządku – jest przeciwko ruchowi. Największe pytanie brzmi, w jaki sposób ruch żółtych kamizelek zmienił długoterminowe warunki i horyzont możliwości we Francji i na całym świecie.
(tłumaczenie z CrimethInc)