Każdy może zostać anarchistą?

W wielu miastach Polski odbywają protesty wywołane awanturą w sejmie i wcześniejszymi protestami przeciwko ograniczeniu dostępu dziennikarzy do sejmu. Oczywiście dla anarchistów ta i każda inna państwowa władza narzucona odgórnie jest nielegalna i naszym celem jest jej zniesienie. Teraz w obywatelach tego kraju budzi się opór i wola walki. Nareszcie!!! Ludzie zaczynają protestować, a władza okazuje strach, pozornie lekceważąc opozycję i kłamiąc w żywe oczy na temat sytuacji w kraju.

kielce
Kielce 18 grudnia 2016

Czy więc powinniśmy pozostać bierni? Stwierdzić, a niech sobie protestują (burżuje mają czas na protesty), dla nas to i tak nic nie zmienia, po jednej i drugiej stronie konfliktu mamy ludzi myślących niemal identycznie. Są przecież ważniejsze sprawy i problemy społeczne, które nie zyskują takiego poparcia i medialnego rozgłosu, bo nie ma na nich polityków i/lub celebrytów z pierwszych stron gazet, bo temat nie jest dość nośny i się nie sprzeda. Oczywistym jest, że nie możemy poprzeć KODu, PO, .Nowoczesnej ani żadnej innej partii, ale czy powinniśmy stać z boku i nic nie robić? Tak, tu walczą jedni neoliberalni konserwatyści z drugimi, ale pamiętajmy, wielu ludzi przychodzi na takie protesty, bo nie widzą lub nie mają innych alternatyw.

W tym kraju ludzie nie tyle nie są nauczeni protestować, co są uczeni nie protestować i przyjmować pokornie wszystkie postanowienia władzy. Uważają, że nie mają do tego prawa do sprzeciwu, nikt ich nie nauczył, jak to zrobić. Wielu osobom nigdy nie przyszło nawet na myśl, że mogliby zaprotestować i że ich zdanie się liczy. Stłamszeni od samego początku. Od wczesnych lat jesteśmy uczeni podporządkowania systemowi i władzy, nie wolno się buntować, wyrażać siebie, odstawać od „normy”, a buntownik to wróg porządku i spokoju. Jednak ci zmęczeni, niejednokrotnie zdesperowani lub po prostu wkurwieni ludzie widzą w telewizji, że jest więcej takich osób jak oni, szukają więc możliwości wyrażenia wreszcie swojego zdania. Gdzie pójdzie taki człowiek, który nigdy nie protestował i nie ma doświadczenia oraz odwagi zrobić tego samemu? Pójdzie na dużą demonstrację, gdzie w tłumie poczuje się bezpiecznie, że ma wsparcie i zrozumienie u innych, gdzie może się łatwo wtopić w tłum. Nie koniecznie będzie zgadzał się ze wszystkimi postulatami organizatorów protestów.

Nie zawsze ten kto idzie na marsz KODu, należy do niego i się z nim zgadza, niekoniecznie popiera PO i tęskni za Tuskiem lub marzy o rządzie .Nowoczesnej i premierze Petru, nawet ci co popierają Razem nie muszą być socjaldemokratami. Czasem człowiek jest anarchistą i nawet o tym nie wie. Czy więc jakoś możemy wykorzystać protesty do naszych celów? Czy też całkowicie się od nich odciąć, udając, że nie istnieją lub krytykować, pozostając całkowicie z boku?

Może się mylę, bo jestem idealistką, ale wydaje mi się, że należy próbować wykorzystać każdą okazję, by zapoznać ludzi z ideą anarchizmu. Mam wrażenie, że w tym kraju więcej ludzi umiało by bez problemu wyliczyć rachunek różniczkowy niż słyszało o anarchizmie, a przecież nie jesteśmy krajem matematyków. Czy możemy być na protestach? Czemu nie? Jeśli jest to większe miasto możemy zebrać się w grupę, wziąć flagi i wypisać na transparentach „Jebać PiS i PO, jebać każdą władzę!”, „Władza w ręce ludzi!”, „Precz z politykami”, „Każda władza ludzi zdradza!”, „Nie chcemy rządów konserwatystów ani liberałów”, „Precz z kapitalizmem” cokolwiek, co będzie jasną deklaracją naszych poglądów. Oprócz tego, co wydaje mi się nawet ważniejsze, stworzenie lub znalezienie gotowych ulotek, broszur, gazetek, które jasno i krótko przedstawiają założenia anarchizmu, rozdawanie ich i rozmowy z zainteresowanymi tematem.

Co jeszcze nie wiem, wymyślcie, ale bezczynność i totalna krytyka, gdy ludzie burzą przeciw władzy, wydaje mi się błędem.

Ważne jest, by anarchizm i anarchiści zaistnieli w mediach i świadomości ludzkiej. Nie ma się co łudzić, że anarchiści będą przedstawiani w konserwatywnych i neoliberalnych mediach pozytywnie, ale lepiej żeby mówili o nas źle niż, żeby pomijali milczeniem naszą obecność. Teraz chodzi o to, by o nas mówiono, a nie pomijano milczeniem. Sporadyczna obecność w lokalnych mediach jest nie wystarczająca, ponieważ w umysłach ludzi istnieje przekonanie, że siłę do przeprowadzania zmian mają ci, o których mówi się na skalę ogólnokrajową.

Tove