Z okazji Dnia Bez Zakupów (Buy Nothing Day)

Wiele z was zapewne zarzuci mi zaraz promowanie „etycznej” konsumpcji, która – jak wiadomo, nie istnieje w późnym kapitalizmie. Lecz należy tu poczynić pewne rozróżnienie. Jeśli całkowity bojkot konsumpcji ponad faktyczne potrzeby i czynny atak przeciwko tej chorobie podepniemy pod to hasełko zdegradowane w dużej mierze do rangi zwykłego mema internetowego, to dojdziemy do faktycznie zabawnych wniosków. Bowiem idąc tym tokiem rozumowania, skłotowanie nieruchomości, freeganizm, jazda na gapę, drobne kradzieże w sieciówkach etc. to też formy etycznej konsumpcji. Jeśli nie ma etycznej konsumpcji w późnym kapitalizmie, to najbardziej etyczny będzie po prostu jej brak.

Poza tym istnieje zasadnicza różnica pomiędzy bojkotem selektywnym, bo w jakiejś firmie wyszło, że niesprawiedliwie traktuje pracowników czy środowisko naturalne (tak jakby tego nie robiło 99% firm!), gdyż taki bojkot doprowadzi jedynie do prób ocieplenia wizerunku tych firm (np. McDonalds testujące wegańskie burgery, który nadal zasługuje na naszą nienawiść za potworny wyzysk pracownic i pracowników oraz dalsze opieranie większości swojego menu na produktach odzwierzęcych). Lub też ludzie przerzucą się w stronę innych firm – weźmy na przykład bojkot dyskontów – owszem, wybierając zakupy w mniejszym, nieco droższym sklepie wybieramy sklep, gdzie pracownice/-y mają trochę mniej stresujące warunki pracy, jednakże nadal otrzymują śmiesznie niskie wynagrodzenia, często nawet mniejsze niż w dyskontach, a o socjalu mogą z reguły zapomnieć.

Do produkcji sprzedawanych tam produktów nadal wykorzystywano pracę zatrudnionych na czarno za głodowe stawki, czy nawet dosłownie zniewolonych kobiet, dzieci i niezarejestrowanych imigrantów/-ek, tak samo jak tych sprzedanych w dyskontach, z certyfikowaną żywnością ekologiczną, czy Fair Trade włącznie. Bojkot totalny zaś jest bojkotem całego systemu. Jest to podkładanie nogi burżuazji, jako że bez handlu kapitalizm upadnie, gdyż jakkolwiek opiera się on na wyzysku pracy najemnej, praca ta jest zawsze półproduktem, a nie źródłem dochodu per se. Jeżeli będziemy bojkotować jednego wyzyskiwacza, nie kryjącego się ze swoją nieetycznością, gdy ten pierwszy upadnie, jego środki produkcji przejmie „etyczna” alternatywa, nadal jednak oparta na hierarchicznych stosunkach wyzysku. Jeśli dokonamy bojkotu każdej z opcji, każda kolejna upadająca korporacja nie będzie miała komu sprzedać swoich środków produkcji, które stopniowo zaczną być przejmowane przez proletariat.

Oczywiście, mogą pozostać sektory, których możemy nie być w stanie oddolnie wykończyć, jak dobra luksusowe, lecz to prawdopodobnie zepchnie gospodarkę burżuazyjną na margines kontrekonomii. Na przykład właściciele kopalń diamentów będą handlować z właścicielami stoczni produkujących jachty. Ten stan również nie powinien potrwać długo, gdyż kto będzie chciał wykonywać niebezpieczną pracę w kopalni zupełnie zbędnego gówna za dolara dziennie, gdy w alternatywie będzie tyle spółdzielni produkujących dobra pod faktyczne potrzeby świata?

Każdy mężczyzna starający się o kat. wojskową D toruje kawałek drogi do świata bez imperialistycznych wojen, bez których kapitalizm się nie utrzyma. Tak też musimy pamiętać, że choć kilkudziesięcioosobowa ultraburżuazja trzyma w swoich łapskach 99% ciężko wypracowanego przez światowy proletariat bogactwa, to nie konsumując, dokonujemy swoistego rodzaju strajku za innych pracowników sprzedających i produkujących te wszystkie towary – burżuazja ponosi koszty ich zatrudnienia, energii, maszyn, surowców, budynków, transportu wyprodukowanych towarów – ale nie otrzymuje ani grosza w zamian.

Pamiętajmy – burżuazja może nam zakazywać strajków i działalności związkowej – lecz nie może nam zakazać życia polegającego na niewydawaniu lub wydawaniu stosunkowo małej ilości pieniędzy, a zwłaszcza niewydawaniu ich z powrotem w ich łapska. Bojkot konsumpcjonizmu to forma strajku, taka, której może dokonać każda i każdy z nas.

Potulna konsumpcja w wykonaniu wyzyskiwanych robotników to akt symbiozy z globalną burżuazją – my dostajemy swoje ochłapy ledwo starczające na pokrycie podstawowych potrzeb – oni nadwyżkę tego co wyprodukujemy oraz z powrotem większość naszych ochłapów.

Zmieńmy tę symbiozę w drapieżnictwo – niech nam płacą, ale nie zyskują! Skłotuj pustostany, by wykończyć deweloperów! Twórz Radykalne Ogródki Działkowe lub dołącz do istniejących, przekonaj się do freeganizmu i foodsharingu, ewnetualnie kupuj jedzenie prosto od drobnych rolników lub spółdzielni pracy jak Muszynianka, by wykończyć kułaków i korporacje żywnościowe! Naucz się szycia, gotowania, lutowania, spawania itd.! Staraj się uniezależnić energetycznie swój dom – panele słoneczne można zrobić samodzielnie. Nie popadając w pseudonaukowy szuryzm, pogłęb swoją wiedzę z zakresu naturalnej medycyny i kosmetologii

Nie pozwól by kapitalizm definiował jak myślisz, mówisz, czujesz, żyjesz. Burżuje będą próbowali różnych metod, by wytworzyć w tobie kolejne sztuczne potrzeby i jeszcze bardziej Cię od nich uzależnić.

Lecz Ty pamiętaj, że choć alienacja sprawiła, że pewnie czujesz się bezsilna/-y i osamotniony/-a, to wciąż jesteś Sapiens, choć próbowali Cię ogłupić, bo inteligentny niewolnik to zły i niebezpieczny niewolnik, a mimo wpajania Ci od maleńkości chorobliwego indywidualizmu, wciąż jest wiele ludzi zdolnych wzbić się ponad wszechobecne uprzedmiotowienie wszelkich relacji społecznych i choć niczym wśród pola bitwy – razem budować dobre rzeczy, bez kierowania się zyskiem, a faktyczną realizacją potrzeb.

Miłego Dnia Bez Zakupów, biada przedstawicielkom i przedstawicielkom klasy wyzyskiwanej, z braku świadomości klasowej nadal napędzającym dalej globalną spiralę kapitalistycznego ucisku obchodząc wtedy Czarny Piątek! I oby kiedyś każdy dzień stał się BND!