Ulotka rozdawana na ulicach podczas upamiętnienia 11 września. Z naszą pamięcią żyjemy, dopóki nie zdobędziemy naszej przyszłości. Ci, którzy dokonują połowicznych rewolucji, sami kopią sobie grób.
Kiedy wyzyskiwane osoby zdecydują się powierzyć los swojego życia we własne ręce, wszystkie te sektory, których istnienie zależy od wyzysku, jednoczą się przeciwko nim, stosując różne strategie, aby ich powstrzymać i pokonać. W ten sposób, od prawa do lewa, angażują się wszystkie partie, które bronią podstawowych kategorii cywilizacji kapitalistycznej.
W latach 60. i 70. ubiegłego wieku trwała ogromna międzynarodowa fala rewolucyjna, a w Chile kształtował się proces, który przykuł uwagę całego świata. Proces ten nie ograniczał się do zmienności reformistycznego sojuszu Jedności Ludowej z Allende na czele. Przeciwnie, wyłaniał się z rosnącego ruchu społecznego, który wyrażał się heterogenicznie w okupacjach fabryk, przejmowaniu ziemi i gospodarstw rolnych, kuchniach dla ubogich, stowarzyszeniach kulturalnych i szerokim spektrum doświadczeń społecznych i antykapitalistycznych. Jak to bywa w takich przypadkach, ruch ten napotkał ograniczenia, które powstały i wyrosły z jego własnej wewnętrznej dynamiki, a także z ciągłymi i ostrymi represjami państwa (w ciągu kilku lat odnotowano kilka masakr, jak np. masakra w Pampa Irigoin w Puerto Montt w 1969 r., za rządów Eduardo Frei Montalvy, kiedy to zamordowano 11 osadników, w tym 3-miesięczne niemowlę) i ramami reformatorskimi.
Wspierana przez te walki UP zdołała w 1970 roku dostać się do rządu, zastosować program socjaldemokratyczny, jednocześnie otwarcie zwalczając tych, którzy wyłamali się spod ram burżuazyjnej legalności i odważyli się działać autonomicznie.
Continue reading Chile: Reformizm jeszcze nigdy nie doprowadził do rewolucji