Tag Archives: anarchoindywidualizm

Enzo Martucci: Nieokiełznana wolność

Stirner i Nietzsche niewątpliwie mieli rację. Nieprawdą jest, że wolność moja kończy się tam, gdzie zaczyna się innych. Naturalnie, moja wolność kończy się tam – gdzie moja siła. Jeśli obrzydza mnie fakt atakowania istot ludzkich, bądź gdy chociaż uważam to za sprzeczne z moim interesem – powstrzymuję się od konfliktu. Jednakże – jeśli uderzam pchnięty przez instynkt, przeczucie lub potrzebę w moich jednakowych, i nie natrafiam na żaden opór, bądź natrafiam na słaby – staję się mimowolnie dominującym, nadczłowiekiem1. Jeśli jednak inni żarliwie stawiają opór i oddają ciosem za cios, jestem wówczas zmuszony do zaprzestania swoich działań, i do pogodzenia się z tym faktem. Chyba że, uznam za stosowne zapłacenie moim życiem za natychmiastową satysfakcję.

Bezsensowne jest mówienie ludziom o wyrzeczeniu, moralności, obowiązku, szczerości. Durne jest chcieć ich ograniczać w imię Chrystusa czy człowieczeństwa, mówiąc im, by nie nadeptywali nikomu na odcisk. Zamiast tego mówcie: „Jesteście silni. Wzmacniajcie swoją wolę. Rekompensujcie sobie swoje deficyty wszelkimi środkami. Strzeżcie swojej wolności. Brońcie jej przed każdym, kto chciałby was uciskać”.

I jeśli każdy człowiek podążyłby za tymi radami, tyrania stałaby się niemożliwa. Oprę się nawet temu, który będzie silniejszy ode mnie. Jeśli nie będę mógł zrobić tego samemu, szukać pomocy będę wśród przyjaciół. Jeśli braknie mi sił, zastąpię ją sprytem. A balans zaistnieje spontanicznie z tego kontrastu.

Właściwie, to jedyną przyczyną społecznej nierównowagi, jest dokładnie mentalność stadna, która zostawia niewolników schylonych i poddanych pod biczem pana.

“Ludzkie życie jest święte. Nie mogę go zakończyć u innych czy u siebie. Toteż muszę uszanować życie wroga który mnie uciska i zadaje mi koszmarny oraz nieustanny ból. Nie mogę pozbawić życia mojego biednego brata dotkniętego chorobą nieuleczalną – przynoszącą potworne cierpienie – w celu ukrócenia mu jego katuszy. Nie mogę nawet uwolnić siebie – poprzez samobójstwo – od istnienia, które uznaję za brzemię.”

A dlaczego?

„Ponieważ” – mówią chrześcijanie – „życie nie jest nasze. Jest nam ono dane przez boga, i tylko on nam może je odebrać.”

Jasne. Jednakże jeśli bóg obdarza nas życiem, staje się ono naszym własnym. Tak jak Tomasz z Akwinu wykazał, myśl boża przekazuje byt sam w sobie, obiektywną rzeczywistość – temu który myśli. Zatem, gdy bóg rozważa o obdarzeniu ludzkiej istoty życiem, i myśląc o tym, darzy nim ją – takie życie realnie staje się ludzkie, czyli – naszą wyłączną własnością. Dlatego też, możemy się go sobie nawzajem pozbywać, lub też, każdy może je w sobie zniszczyć samemu.

Émile Armand2 uwalnia jednostkę z rąk państwa, jednak podporządkowuje ją ściślej pod społeczeństwo. Dla niego – właściwie – nie mogę uchylić się od umowy społecznej gdy tego chcę, a muszę otrzymać pozwolenie od moich sprzymierzeńców, aby następnie móc uwolnić się z więzi zrzeszenia. Jeśli ci jednak nie udzielą mi tegoż pozwolenia, muszę z nimi pozostać, nawet gdy mnie to rani bądź znieważa. Albo jeszcze – poprzez jednostronne zerwanie paktu, wystawiam się na odwet i zemstę moich byłych towarzyszy. Więcej tego społecznictwa, i człowiek umiera. Toż to społeczne nastawienie rodem Spartańskich baraków. Co! Czyż nie ja jestem swoim panem? Tylko dlatego, bo wczoraj pod wpływem pewnych uczuć i pewnych potrzeb chciałem się zrzeszać – to dziś, gdy mam już inne uczucia i potrzeby przez które chcę to zrzeszenie opuścić, już tego zrobić nie mogę. Muszę zatem pozostać przykutym do wczorajszego pragnienia. Ponieważ wczoraj pragnąłem w jeden sposób, to dziś nie mogę pragnąć w inny. Jednak wówczas jestem niewolnikiem, pozbawionym spontaniczności, zależnym od zgody moich wspólników.

Według Armanda, nie mogę zrywać związków, gdyż przy pozbawieniu innych mojej osoby, powinny mnie obchodzić rozpacz i krzywda, które wyrządziłem. A jednak, gdy ja jestem przymuszony do pozostania w obecności innych, mimo gdy odczuwam potrzebę odejścia – ich już nie obchodzi moja rozpacz i krzywda, którą oni wyrządzili. Zatem, brakuje wzajemności. Ale gdy chcieć będę opuścić zrzeszenie, zrobię to i tak gdy o tym zadecyduję – tym bardziej, gdy podczas umowy dotyczącej uwspólnienia, zakomunikowałem towarzyszom, że podtrzymam moją wolność do złamania tejże umowy w dowolnym czasie. W takim przypadku, nikt nie neguje, że niektóre społeczności mogłyby wieść długie życie. Jednak wtedy, to wyczuwane przez wszystkich uczucie bądź interes byłyby tym, co tę unię utrzymują. Nie wynika to wówczas z prawa etycznego, tak jak Armand by sobie tego zażyczył.

Od chrześcijan po anarchistów (?) – wszyscy moraliści3 nalegają abyśmy rozróżniali wolność – bazującą na odpowiedzialności, od przyzwolenia – bazującego na kaprysie i instynkcie. Teraz jest dobry czas na to, by to wyjaśnić. Wolność, która zawsze w każdej swojej manifestacji jest kontrolowana, powściągana, kierowana przez rozum – nie jest wolnością. Ponieważ braknie spontaniczności. Braknie zatem – życia.

Co jest moim celem? Zniszczenie autorytetu, zniesienie państwa, ustanowienie wolności dla każdego, tak aby każdy żył wedle swojej natury tak jak uważa, i wedle swoich pragnień. Czy ten cel was przeraża, szanowni panowie?4 Cóż, nie mogę zatem zrobić nic. Tak jak Renzo Novatore5, wykroczyłem poza horyzont.

Gdy nikt mną nie dowodzi, robię to co chcę. Porzucam siebie dla spontaniczności, bądź się przed nią powstrzymuję. Kieruję się moimi instynktami, bądź w różnym czasie powściągam je rozumem, w zależności od tego, która ze stron jest we mnie silniejsza.

W skrócie – moje życie jest zróżnicowane oraz intensywne, dokładnie dlatego, ponieważ nie ulegam żadnym zasadom.

Moraliści każdej szkoły zamiast tego twierdzą rzecz odwrotną. Domagają się oni, by życie było zawsze podporządkowane jednej zachowawczej normie, która czyni je monotonnym i bezbarwnym. Chcą, by istoty ludzkie zawsze podejmowały ustalone działania, oraz by zawsze wzbraniały się od wszystkich pozostałych.

„Musisz – w każdym przypadku – praktykować miłość, wybaczenie, pokorę i wyrzekać się potrzeb materialnych. W innym razie, zostaniesz potępiony”, głoszą Ewangelie.

„Musisz – w każdym momencie – odrzucać egoizm i być bezinteresownym. W innym przypadku, utkniesz w absurdalności i smutku”, zwraca uwagę Kant.

„Musisz się zawsze powstrzymywać od instynktu i apetytu, pokazując siebie jako osobę zbalansowaną, rozważną oraz mądrą – przy każdej okazji. Jeżeli tak nie uczynisz, naznaczymy cię piętnem archistycznej6 niesławy, i jak tyrana, będziemy ciebie traktować”, osądza Armand.

W skrócie, każdy z nich chce narzucić regułę, która okalecza życie i przeinacza istoty ludzkie w podobne do siebie kukiełki, które nieustannie myślą i zachowują się w ten sam sposób. A dzieje się to ponieważ jesteśmy otoczeni przez księży: księży z kościołów oraz księży im przeciwnym, wierzącym i ateistycznym Świętoszkom. I wszyscy roszczą sobie prawo do katechizowania nas, prowadzenia nas, kontrolowania nas, okiełznywania nas, oferując nam horyzont ziemskich bądź nadprzyrodzonych kar i nagród. Jednakże, nastał czas aby wolny człowiek powstał: czyli ten, który wie jak iść naprzeciw wszystkim księżom i kapłaństwu, poza prawa i religie, reguły i moralność. I który wie jak posunąć się jeszcze dalej. I jeszcze dalej.

Enzo Martucci

Continue reading Enzo Martucci: Nieokiełznana wolność

Renzo Ferrari oraz S.E. Parker: Enzo Martucci – jego tragiczny koniec

O śmierci Enzo Martucci’ego (a właściwie: Enzo da Villafiore) która miejsce miała 17. lipca 1975 r., dowiedziałem się od Renzo Ferrari’ego. Enzo Martucci umarł w wieku 71 lat. Urodzony w Caserta (Neapol) dnia 20. marca 1904. roku, Martucci stał się anarchistą w wieku 16. lat, a następnie uciekł ze swojego burżuazyjnego domu i szkoły. Podczas podróży dookoła Włoch, poznał Renzo Novatore’ego (a właściwie: Ricieri Abele Ferrari [przyp. tłum.: wg innych źródeł – Abele Rizieri Ferrari)], anarcho-indywidualista, poeta oraz illegalista który został zabity w 1922 r. podczas bitwy z policją), i od tamtej pory, poświęcił swoje życie obronie anarchizmu indywidualistycznego. Trafił do więzienia podczas reżimu faszystowskiego, a później podczas demokratycznego następstwa. Napisał kilka książek, w tym „Pui Oltre” (1947 r.), „La Bandiera dell’ Anticristo” (1950 r.) czy „La Setta Rossa” (1953 r., nowe wydanie: 1969 r.). Od 1965. roku aż do roku przed swoją śmiercią, wydawał własną gazetę którą zajmował się praktycznie samemu. Każdy numer miał inny tytuł, aby uniknąć włoskiego prawa dotyczącego wydruków. Wiele tłumaczeń jego artykułów opublikowanych zostało w dzienniku MINUS ONE [przyp. tłum.: angielski dziennik o charakterze egoistycznym, z którego ten tekst pochodzi] (w tym słynne „W obronie Stirnera”) oraz biograficzny artykuł na temat niego, napisany przez Stephen’a Marietta’ego, który ukazał się w 17. numerze w styczniu/lutym 1967. roku.

Continue reading Renzo Ferrari oraz S.E. Parker: Enzo Martucci – jego tragiczny koniec

Renzo Novatore: Jestem również nihilistą

Przedsłowie osoby tłumaczącej:

Postać Renzo Novatore (a właściwie Abele Rizieri Ferrari) nie powinna być obca tym, którzy utożsamiają się z anarchizmem w odsłonie radykalnie indywidualistycznej, nihilistycznej, egoistycznej czy – ogólniej – postlewicowej. Tekst przetłumaczony został w akcie egoistycznej miłości do twórczości autora, gdzie mimo stu lat różnicy między (tym) polskim tłumaczeniem a oryginałem, problemy i wewnętrzne rozterki poruszane przez tytułowego anarchistę, wciąż są – i zawsze będą jak najbardziej aktualne. Jak mamy sobie poradzić w świecie, będąc już od dawna wycieńczonym naiwnością stojącą za dogmatami lewicowego humanizmu, utylitaryzmu oraz optymizmu, pozostając jednak tym samym ciągle jednostkami dla których idea anarchii nie umarła?

Aby nie ryzykować utratą stylu którym charakteryzował się nasz pisarz, tłumacząc nie “odpłciowiałem” użytego języka – zwłaszcza że zapisane przez niego przemyślenia w gruncie rzeczy dotyczyły jego własnej (otwarcie męskiej) osoby; warto też dodać, że niektóre fragmenty zawarte w tym tekście ignorują pewne kwestie takie jak m.in. zaburzenia depresyjne, co może być przez niektórych czytelników odebrane jako krzywdzące – należy zatem pamiętać o kontekście historycznym i czasach w których ten tekst został napisany. Na obronę autora dodam jednak, że sam jako osoba doświadczająca stanów depresyjnych, odnalazłem w filozofii Renzo dużo zapewnienia, że faktycznie może być lepiej – a mimowolny wewnętrzny pesymizm, może być użyty przeze mnie dla mojej własnej korzyści.

A teraz – zapraszam do krótkiej lektury, i niech żyje Anarchia!

***

I

Jestem indywidualistą ponieważ jestem anarchistą; a jestem anarchistą ponieważ jestem nihilistą. Jednakże nihilizm rozumiem również po swojemu…

Nie obchodzi mnie to czy jest on Nordycki czy Orientalny, ani czy posiada lub nie – historyczną, polityczną, praktyczną tradycję, czy też teoretyczną, filozoficzną, duchową lub intelektualną. Nazywam się nihilistą ponieważ wiem, że nihilizm oznacza Negację!

Negacja każdego społeczeństwa, każdego kultu, każdych rządów i każdej religii. Nie pragnę jednak Nirwany, tak jak nie pragnę desperackiego i bezsilnego pesymizmu Schopenhauera, który jest gorszy niż gwałtowne wyrzeczenie się życia samego w sobie. Mój pesymizm jest entuzjastyczny i dionizyjski, niczym płomień który rozpala moją życiową wybujałość, który drwi z każdego teoretycznego, naukowego lub moralnego więzienia.

Bowiem jeśli zwę siebie indywidualistycznym anarchistą, ikonoklastą oraz nihilistą, to właśnie dlatego, ponieważ to w tych przymiotnikach odnajduję znaczącą i najbardziej kompletną ekspresję mojej świadomej oraz lekkomyślnej indywidualności, która jak wylewająca się rzeka chce się rozrastać, zagarniając za sobą porywczo tamy i ogrodzenia, do czasu gdy zderzy się z granitowym głazem, tym samym roztrzaskując się i załamując. Ja się życia nie wyrzekam. Ja je wychwalam i nim śpiewam.

II

Każdy kto wyrzeka się życia ponieważ czuje że jest ono niczym więcej niż Cierpieniem i Rozpaczą, a jednak nie odnajduje w sobie heroicznej odwagi do zabicia się, jest – moim zdaniem – groteskowym pozerem oraz osobą bezradną; tak jak ktoś jest żałośnie gorszą istotą, gdy wierzy w to, że święte drzewo szczęścia jest tylko pogiętą rośliną po której w mniej lub bardziej niedalekiej przyszłości wspiąć się może każda małpa, oraz że mrok bólu rozwiany by został następnie przez fosforescencyjne flary prawdziwego Dobra…

III

Życie – dla mnie – nie jest ani dobre ani złe, ni teorią ni ideą. Życie jest rzeczywistością, a rzeczywistością życia jest wojna. Dla tego co urodził się wojownikiem, życie jest źródłem radości, dla innych – tylko źródłem cierpienia i rozpaczy. Ja już nie oczekuję od życia beztroskiej radości. Życie nie mogło mi jej dać, a nie wiedziałbym już co bym miał z nią teraz zrobić, podczas gdy moja młodzieńczość już dawno minęła…

Zamiast tego, domagam się aby udarowało mnie ono perwersyjnie bitewną radością, dającą mi okaleczające spazmy z przegranej oraz zmysłowe dreszcze ze zwycięstwa.

Czy to pokonany w błocie, czy wygrany w blasku słońca – śpiewam życiem i je kocham!

Nie ma odpoczynku dla mojej buntowniczej duszy prócz na wojnie, tak jak nie ma większego szczęścia dla mojego włóczęgowskiego, negującego umysłu, niż niepohamowana afirmacja mojej zdolności do życia i radowania się. Każda moja przegrana służy mi tylko jako symfoniczne preludium do nowej wygranej.

IV

Od dnia w którym wydostałem się na światło – poprzez przypadkowy zbieg okoliczności w który nie mam zamiaru się teraz wgłębiać – niosłem swoje własne Dobro oraz swoje własne Zło ze sobą.

W znaczeniu: moja radość oraz moja rozpacz zagnieżdżone były od zarodka. Obie rozwijały się ze mną wraz ze ścieżką czasu. Im intensywniej odczuwałem radość, tym dogłębniej rozumiałem rozpacz. Nie da się tłumić jednego bez stłumienia drugiego.

Teraz zaś, wyważyłem drzwi tajemnicy i rozwiązałem łamigłówkę Sfinksa¹. Radość oraz rozpacz to jedyne dwa trunki którymi życie wesoło się upija. Z tego właśnie względu, nieprawdą jest że życie to plugawa i przerażająca pustynia na której kwiaty przestały już kwitnąć a owoce cynobru dojrzewać.

I nawet ta najmocarniejsza ze wszystkich rozpaczy, ta która doprowadza silnego człowieka do świadomego i tragicznego rozbicia swojej indywidualności, to wciąż tylko żywotna manifestacja sztuki oraz piękna.

I powraca to po raz kolejny do uniwersalnego nurtu ludzkiej myśli, wraz z rażącymi piorunami przestępczości, która niszczy i zmiata całą skrystalizowaną rzeczywistość, z tego ograniczonego świata wielu, by wznieść się w stronę ostatecznego idealnego płomienia i rozproszyć się w bezkresnym ogniu nowości.

V

Rewolta wolnego człowieka przeciw rozpaczy, jest jedynie intymnym oraz namiętnym pragnieniem jeszcze intensywniejszej i jeszcze większej radości. Jednakże ta większa radość nie może się mu ukazać w niczym innym niż w lustrze z najgłębszej rozpaczy, zlewając się z nią później w rozległym barbarzyńskim uścisku. I to z tego rozległego i owocnego uścisku wyrasta przeszywający uśmiech człowieka silnego, jak gdyby to poprzez walkę wyśpiewał najbardziej grzmiący hymn życia.

Hymn utkany z pogardy i kpiny, z chęci i mocy. Hymn który drga i pulsuje w świetle promieniującego na grobowce słońca; hymn który wskrzesza nicość i zapełnia ją dźwiękiem.

VI

Ponad niewolniczą duszą Sokratesa która stoicko akceptuje śmierć oraz wolną duszą Diogenesa która cynicznie akceptuje życie, wyrasta triumfalna tęcza na której tańczy świętokradczy łamacz nowych widm, radykalny niszczyciel każdego moralnego świata. To człowiek wyzwolony tańczy na wysokości, pośród wspaniałej fosforescencji słońca.

A gdy monstrualne chmury ponurej ciemności wynurzają się z bagnistej otchłani by zasłonić mu widok światła i zablokować mu ścieżkę, otwiera on drogę wystrzałami ze swego Browninga² lub zatrzymuje ich kurs płomieniem swojej apodyktycznej fantazji, zmuszając je do poddania się u jego stóp jako jego pokorni niewolnicy.

Jednakże tylko ten który zna i praktykuje ikonoklastyczną wściekłość destrukcji może posiąść radość narodzoną z wolności, tej unikalnej wolności użyźnionej przez rozpacz. Powstaję przeciwko rzeczywistości świata zewnętrznego, dla triumfu rzeczywistości mojego świata wewnętrznego.

Odrzucam społeczeństwo dla triumfu samego siebie. Odrzucam stabilność każdej reguły, każdego zwyczaju, każdej moralności, dla afirmacji każdego upartego instynktu, każdego wolnego sentymentalizmu, każdej pasji i każdej fantazji. Wyśmiewam każdą powinność i każde prawo – po to, bym mógł śpiewać wolną wolą.

Pogardzam przyszłością, aby móc cierpieć i radować się z mojego dobra oraz zła w teraźniejszości. Gardzę człowieczeństwem, ponieważ nie jest to moje człowieczeństwo. Nienawidzę tyranów i brzydzę się niewolnikami. Nie chcę, ani nie udzielam solidarności, ponieważ myślę o niej jak o nowym łańcuchu, i tak jak Ibsen³ wierzę w to, że to człowiek najsamotniejszy jest najsilniejszym człowiekiem.

Tym jest mój Nihilizm. Życie – dla mnie – jest niczym, prócz heroicznym poematem radości i perwersji napisanym za pomocą krwawiących z rozpaczy i bólu rąk, bądź tragicznym snem ze sztuki i piękna!

21 maja 1920 r.
Renzo Novatore

***

¹ Nawiązanie do mitologii greckiej; “Co to za zwierzę, które rano chodzi na czterech nogach, w południe na dwóch, a wieczorem na trzech?” – pytanie zadawała Sfinks pilnująca bram Teb
² Rodzaj pistoletu będący popularny w tamtych czasach wśród anarchistów
³ Henrik Johan Ibsen – dramatopisarz norweski znany z dzieł takich jak m.in. “Peer Gynt” czy “Podpory Społeczeństwa

***

Źródła:

EN: https://theanarchistlibrary.org/library/renzo-novatore-i-am-also-a-nihilist#toc6

IT: https://parolealvento.noblogs.org/renzo-novatore-anchio-sono-nichilista/

Anarchizm illegalistyczny kiedyś i dziś

„Rewolucja jest ukierunkowana na nowe rozwiązania; insurekcja nie pozwala nam już być zaaranżowanym, ale zaaranżować samych siebie i nie pokładać żadnych nadziei w „instytucjach” – Max Stirner

„Nie podążaj za mną… Nie poprowadzę cię…
Nie idź przede mną … Nie pójdę za tobą …
Wydeptuj własną ścieżkę… Zostań sobą…”– Uwięziony członek, Konspiracyjnych Komórek Ognia

„Wiem, że ta walka między potężnym arsenałem państwa a mną kiedyś się zakończy. Wiem, że zostanę pokonany, będę słabszy, ale mam nadzieję, że będę mógł zmusić cię aby to zwycięstwo drogo kosztowało.”– Octave Garnier

Tego dnia, ponad 100 lat temu, 21 kwietnia 1913 r., illegalista i indywidualistyczny anarchista Raymond Callemin został stracony gilotyną na rozkaz państwa francuskiego. W rocznicę jego egzekucji piszę to na pamiątkę wszystkich tych, którzy polegli lub zostali uwięzieni w wojnie społecznej przeciwko społeczeństwu.

Illegalizm jest pochodną anarchizmu indywidualistycznego. To odmowa bycia wykorzystanym, zmuszanym do pracy dla jakiegoś bogatego tyrana, zamiast tego illegalista wybiera obrabowanie go. Jest to anty-pracowa etyka, dla indywidualnej autonomii realizowana w prawdziwym życiu od razu poprzez wywłaszczenie.

Indywidualistyczne wywłaszczenie zyskało rozgłos we Francji w ostatnich dziesięcioleciach XIX i na początku XX wieku i zrodziło to, co miało stać się znane jako illegalizm. Zwolennikami wywłaszczenia byli tacy anarchiści, jak Clement Duval i Marius Jacob. Marius Jacob kradł, aby utrzymać siebie, ale także finansował ruch anarchistyczny i inne sprawy. Jest to główny czynnik, który oddziela illegalizm od indywidualistycznego wywłaszczenia, illegaliści kradli wyłącznie dla siebie. Chociaż niektórzy z nich, z środków zdobytych podczas wywłaszczeń, finansowali indywidualistyczne anarchistyczne gazety oraz przekazywali pieniądze towarzyszom, którzy byli w potrzebie.

Illegaliści, z których wielu, zainspirowanych było przez Maxa Stirnera i Friedricha Nietzschego, przekonywali, że dlaczego niby powinni czekać na bierne stado wyzyskiwanych i biednych klas, aby te powstało i wywłaszczyło bogatych? Ubodzy wydawali się całkiem zadowoleni z warunków, w których przyszło im żyć. Dlaczego illegaliści muszą czekać na wyzyskiwanych robotników, aż ci zostaną oświeceni rewolucyjną świadomością? Dlaczego mieliby dalej wieść życie pełne wyzysku i zapracowywania się na śmierć, czekają na przyszłą rewolucję społeczną, która może się nigdy nie wydarzyć? Illegalistyczni anarchiści nie wierzyli w walkę robotniczą, więc postanowili walczyć i obrabowywać bogatych, było to czysto egoistyczne przedsięwzięcie.

Stirner nazwałby ich „świadomymi egoistami”, odzyskiwali z powrtoem swoje życia, nie prosząc nikogo o pozwolenie na istnienie. Odmawiali bycia niewolnikami panów i państwa. Illegaliści zdecydowali się wykraść sobie drogę poprzez świadomy bunt przeciwko społeczeństwu

Illegalistyczni anarchiści obrabowywali, strzelali, dźgali nożami, fałszowali pieniądze i popełniali nieco dziwne podpalenia w całej Europie, ale głównie we Francji, Belgii i we Włoszech. Były bitwy z użyciem broni i strzelaniny z glinami. Długie wyroki więzienia i egzekucje.

Jedna z takich grup illegalistycznych anarchistów miała zostać uwieczniona jako „Gang Bonnota”.

Continue reading Anarchizm illegalistyczny kiedyś i dziś

Dr Bones: Stirner nie był kapitalistą ty jebany dzbanie – ściągawka

Obecne towarzystwo Egoistów, jest dziwnym i poplątanym zjawiskiem – jest ono mocno podzielone na starszych czytelników Stirnera oraz na nowe pokolenie młodych chłystków. Jesteśmy świadkami rozgorzałych dyskusji w internecie (przyznam jednak, że wolałbym by takie debaty miały miejsce na ulicach), dotyczące tego, co Stirner miał faktycznie na myśli w swoim literackim arcydziele pt. „Jedyny i Jego Własność”.

Możemy zaobserwować jak różnice pokoleniowe budują wokół siebie granice interpretacyjne: większość starszych czytelników – głównie pokolenie X – uznaje Stirnera za Ultra-Kapitalistę czy Arcyłotra, popierającego niczym nieograniczoną konkurencję, na każdym kroku życia człowieka; młodsi zaś widzą w Stirnerze postać opowiadającą się za Egoizmem, który przeciwstawia się prawu, moralności i rządom najbogatszych, jednocześnie stawiając się za tym aby biedni zaczęli walczyć o własny interes.

Oczywiście są też tacy interpretatorzy, którzy są obiektem żartów ze względu na absurdalne wnioski do których doszli po zapoznaniu się ze Stirnerem. Jedną z takich osób to niejaki Paul O’ Sullivan, uważający, że Stirner popierał Biały Etno-nacjonalizm. Jeśli kiedykolwiek spotkalibyście osobiście podobną personę, radzę wam, abyście splunęli takiej sobie w twarz krzycząc „NIEZŁE DUCHY MORDECZKO”.

Zbaczam jednak z tematu.

Zawsze mnie dziwiło w tym podziale to, że starsi czytelnicy sprawiają wrażenie osób które nie przeczytały do końca „Jedynego i Jego Własności”, nie wspominając już o fakcie zignorowania „Krytyki Stirnera” w której to właśnie Stirner, dokładniej wyjaśnia skomplikowane koncepcje o których wcześniej pisał. Zakładają oni, że skoro krytykował – w zabawny zresztą sposób – komunizm, musi on w takim razie być kapitalistą; skoro uważasz Komunizm za coś gównianego, jesteś zatem automatycznie kapitalistą.

Ci ludzie zapominają jednak o tym, że Stirner brzydził się tym samym typem komunizmu co Kropotkin i Bakunin – typem marksistowskim: gdzie wszystko, razem ze społeczeństwem byłoby w rękach władzy Państwowej. Stirner poprawnie przewidział, że Marksizm nie wyzwoli biednych, a tylko przekształci ich w obiekt politycznego fetyszu; biedni utknęliby na wieki w definicji „proletariatu”, zamiast stać się Unikalnymi Jednostkami, którymi zresztą od zawsze byli. Aby to udowodnić, wystarczy spojrzeć na to, jak funkcjonował Związek Radziecki. Jednakże mimo tego, Stirner kapitalistą nie był – i właśnie to druga połowa „Jedynego i Jego Własności” opisuje koncept Unii, jak i ilustruje głupotę jaka się kryje za „rynkowym społeczeństwem”, które go otaczało z każdej strony.

Uważam, że niebezpodstawne jest oskarżanie starszych czytelników o nieprzeczytanie Stirnera. Po czterdziestej piątej internetowej debacie dotyczącej „niemożliwości połączenia koncepcji Komunizmu z Egoizmem”, zrobiłem się po prostu cholernie zmęczony ciągłym wyciąganiem z szafy biblii Egoizmu, po czym przepisywaniem z niej cytatów na uargumentowanie mojej tezy, czy w celu podważenia argumentu kapitalistycznego knura, któremu osobiście nigdy się po tę książkę sięgnąć nie chciało.

Zrozumiałem wówczas że nie tylko ja tym byłem zmęczony.

Zatem w akcie Egoistycznej miłości, zestawiłem cytaty, których możecie używać do woli np. w ramach osobistej nauki. Użyć ich możecie również, gdy w trakcie dyskusji – Duchy „Wolnego Rynku” czy inne syfiaste interpretacje Świętego Maxa będą starały się z wami polemizować. Przyszykujcie się na regularne aktualizacje tej strony, gdyż będę dokładał zarówno więcej cytatów jak i argumentów.

W Wojnie Wszystkich Przeciw Wszystkim, jesteśmy zachęcani do działania w obronie naszego własnego interesu, a tylko głupiec uznałby interes Swojego szefa jako swój własny. Bawcie się dobrze!

„Stirner był całkowicie przeciwko socjalizmowi, w jakiejkolwiek formie!”

„Egoizm w rozumieniu Stirnera, nie sprzeciwia się miłości czy myślom; nie jest on przeciwnikiem słodyczy jaką jest miłość, oddanie czy poświęcenie; nie jest on przeciwnikiem naszego osobistego ciepła, czy przeciwnikiem krytyki skierowanej zarówno w socjalistów czy – w skrócie – czyjkolwiek interes. Nie wyklucza on jakiegokolwiek osobistego interesu. Jest on w opozycji tylko i wyłącznie do sztucznego interesu z którego jednostka tak naprawdę nie ma swojej korzyści. Zatem nie przeciwko miłości, a przeciwko świętości miłości; nie przeciwko myślom, a przeciwko świętości myśli; nie przeciwko socjalistom, a przeciwko świętości socjalistów, etc.” – Max Stirner, „Krytyka Stirnera”

„Stirner jest przeciwnikiem takich durnych idei jak miłość czy współpraca!”

„Przecież «egoista jest kimś, kto myśli tylko i wyłącznie o sobie!» – tym kimś byłby tylko ktoś, kto nigdy nie doświadczył przyjemności ani korzyści we współudziale z innymi (czyli myśląc nie tylko o sobie), ktoś kto nigdy nie zaznał pozytywów jakie wypływają z pomocy wzajemnej; taka osoba zatem byłaby «biednym» typem jednostki. Dlaczego jednak mielibyśmy robić z takiego samotnika,
egoistę, który byłby porównywany z typem «bogatszych» jednostek? Faktem jest, że przez długi czas, przekonywaliśmy sami siebie do tego, by uważać ubóstwo za hańbę czy nawet jako coś karygodnego, gdzie «święci» socjaliści udowodnili nam że biedni są faktycznie traktowani jako przestępcy. Jednakże ci sami «święci» socjaliści, podchodzą do ubogich, którzy są w ich oczach w pogardliwy sposób biedni [lumpenproletariat], w taki sam sposób co burżuazja.

Dlaczego jednak osoba, która darzy mniejszym szacunkiem dany interes, ma być nazywana bardziej egoistyczną, od osoby, która czerpie z tego samego interesu pełną korzyść? Czy ostryga jest bardziej egoistyczna od psa; czy Maur jest bardziej egoistyczny od Niemca; czy biedny, pogardzany, Żydowski antykwariusz jest bardziej egoistyczny od entuzjastycznego socjalisty; czy wandal będący obojętny w stosunku do niszczenia twórczości artystycznej jest bardziej egoistyczny od konesera sztuki, który przez darzenie tej samej twórczości wielką miłością i troską, czerpie z niej osobistą satysfakcję? A teraz: jeśli ktoś – zostawiam to wam do udowodnienia czy taki człowiek w ogóle istnieje – nie odnajduję żadnego «ludzkiego» interesu w gatunku człowieczym, jeśli nie wie jak ich doceniać jako ludzi, czyż nie byłby on zatem po prostu «biedniejszym» egoistą, aniżeli – jak by go przeciwnicy egoizmu opisali – modelem egoisty? Ten kto kocha istotę ludzką jest «bogatszy» dzięki tej miłości, od tego, który nie pokochał nikogo.” – Max Stirner, „Krytyka Stirnera”

„Stirner popierał wolny rynek i konkurencję!”

„Zatem czy «wolna konkurencja» jest faktycznie «wolna»? Czy jest rzeczywiście «konkurencją», a mianowicie współzawodnictwem pomiędzy osobami, tak jak się podaje, oparłszy na tej podstawie swe prawo? Wszak zrodziło ją wyzwolenie osób spod wszelkiej osobowej władzy. Czyż istnieje «wolna» konkurencja w państwie – owym władcy w pojęciu mieszczaństwa – które stawia tysiące barier? Wyobraźmy sobie, że chcę konkurować z bogatym fabrykantem, który robi świetne interesy. «Zgoda» – mówi państwo – «co do twojej osoby jako konkurenta, nie mam żadnych zastrzeżeń.» No tak – odpowiadam – lecz do tego potrzebuję terenu pod budowę, pieniędzy! «Oj, niedobrze, jeśli nie masz pieniędzy, nie możesz konkurować. Nie wolno Ci nikomu nic zabrać, gdyż ja chronię i popieram własność.» Wolna konkurencja nie jest «wolna», gdyż do konkurowania brakuje Mi kapitału. Nie ma co prawda zastrzeżeń co do mojej osoby, ale ponieważ nie mam kapitału, więc moja osoba musi się wycofać. Któż jednakże ma potrzebny kapitał? Może ów fabrykant? Wszak jemu mógłbym go odebrać! Nie, tylko państwo ma kapitał na własność, fabrykant – jedynie jako lenno, majątek.

Skoro nie można z fabrykantem, będę konkurował z profesorem prawa; ten facet to osioł, a Ja, po stokroć od niego mądrzejszy, odbiorę mu jego słuchaczy. «A studiowałeś, masz dyplom, kolego?» – Nie, ale co to ma do rzeczy? Doskonale wiem, co jest potrzebne w tym fachu. – «Przykro Mi, lecz tutaj nie ma wolnej konkurencji. Nie mam nic przeciwko twojej osobie, ale brak Ci kapitału, dyplomu doktora. A tego dyplomu wymagam ja – państwo. Najpierw mnie ładnie o niego poproś, a potem zobaczymy, co się da zrobić.»

Więc to jest «wolność» konkurencji! Dopiero państwo – mój pan – może Mnie do niej dopuścić.

Czy jednak faktycznie konkurują osoby? Nie, znowu jedynie kapitał! W pierwszym rzędzie pieniądze, itd.” – Max Stirner, „Jedyny i Jego Własność”

„Stirner był całkowicie przeciwko społeczeństwu bez rynku/ruchom masowym/walce klas!”

„Ludzie wprowadzili konkurencję, ponieważ uznali to jako dobrobyt dla każdego; zgodzili się na to i eksperymentowali z tą ideą razem. To wszystko, ta izolacja i separacja, jest produktem zrzeszeń,
porozumień, wspólnych przekonań – jednak to nie tylko izolowało ludzi od siebie, ale też ich łączyło. Był to status prawny, jednak to prawo było czymś wspólnym, społeczną federacją. W przypadku rywalizacji, ludzie dochodzą do takich samych wniosków jak być może społeczności zbieracko-łowieckiej, że dobre polowanie, gdzie każdy ma z tego osobistą korzyść, jest wówczas gdy wszyscy rozpraszają się by móc łowić zwierzynę «w izolacji». Co jest bardziej opłacalne – to jest pozostawione do dyskutowania na bieżąco. Jednak obecnie, jak możemy zauważyć – a przy okazji, to nie socjaliści odkryli to jako pierwsi – nie każdy zyskuje, «samorealizuje się», znajduje swoją wartość czy swój prawdziwy interes w przypadku konkurencji. Wychodzi to jednak tylko wówczas, gdy przeliczamy sprawę z naszej egoistycznej i samolubnej perspektywy.

Jednakowoż – w tym samym czasie, nadeszli tacy, którzy przedstawili swój własny opis egoizmu i myślą o tym tylko jako o «izolacji». Ale co do diabła ma egoizm wspólnego z izolacją? Czy zostaję takim egoistą poprzez pustelnictwo, poprzez oddalenie się od ludzi? Mógłbym się izolować czy stać się samotnym, jednak nie uczyniłoby to ze mnie osoby bardziej egoistycznej od tych, co pozostają wśród ludzi, bo sprawuje im to radość, bo wielbią mieć ze sobą kontakt. Jeśli się izoluję, dzieje się to dlatego, bo nie odczuwam już osobistej przyjemności w życiu w społeczeństwie, jednak jeśli zostaję wśród ludzi, dzieje się to dlatego, gdyż mają mi oni coś wciąż do zaoferowania. Pozostanie w społeczeństwie jest nie mniej egoistyczne co izolacja.

Oczywiście, w przypadku konkurencji, każdy jest odpowiedzialny za siebie; jednak, czy gdyby ludzie dostrzegli, iż kooperacja jest bardziej opłacalna aniżeli izolacja, to czy nie byłoby tak, że każdy by wciąż pozostał egoistą mimo zrzeszenia, i wykorzystywałby ten fakt dla własnych korzyści? Jednak ktoś mógłby stwierdzić, że taki chciałby osiągnąć korzyść wykorzystując innych – jednakże tak by się nie stało, gdyż nikt w takim przypadku, nie próbowałby eksploatować innych, bo inni nie chcieliby już dłużej być głupcami, którzy pozwalaliby komuś żyć na ich koszcie” – Max Stirner, „Krytyka Stirnera”

„Stirner miał w dupie biednych!”
(Uwaga: W „Jedynym i Jego Własności”, Stirner wysuwa genialny argument popierający Komunizację, ale w jednym długim akapicie – z tego względu, jestem przekonany, że wielu tego po prostu nie przeczytało. Aby tekst się wygodniej czytało, zrobiłem w nim odstępy.)

Continue reading Dr Bones: Stirner nie był kapitalistą ty jebany dzbanie – ściągawka