20 grudnia 2016 roku około 2 w nocy umieściłyśmy ładunek wybuchowy pod Instytutem ds. Kobiet w mieście Meksyk. przy ulicy Jose Marii Izgagi 148 w dzielnicy Colonia Centro, który z powodzeniem eksplodował, czyniąc znaczne uszkodzenia na wejściu do budynku. Zrobiłyśmy to, ponieważ zwyczajnie tego chciałyśmy.
W nocy 22 grudnia, na dużą skalę wybuchły zamieszki w zakładzie karnym w Birmingham, lepiej znanym jako Winston Green. Trwały około 12 godzin, a kilka oddziałów policji nie było w stanie stłamsić szalejącego buntu. Rozprzestrzenienie się buntowniczego szału, rozpoczęło się od tego, że więźniowie przebywający w skrzydle N (dla niebezpiecznych więźniów) potłukli lampy i uruchomili wodę z wężów przeciwpożarowych. Klawisze próbowali zapędzić więźniów z powrotem do swoich cel, lecz ci przezwyciężyli ich atak, rozbroili oraz odebrali klucze do innych cel i natychmiast zaczęli uwalniać uwięzionych. Strażnicy zostali zmuszeni do odwrotu, gdyż w już regularnym buncie uczestniczyło 600 więźniów. Spalono więzienną dokumentację z ostatnich 20 lat. Całe skrzydło zostało odcięte od pozostałych części więzienna, lecz to nie wystarczyło i bunt rozprzestrzeniał się dalej.Więźniowie użyli ukradzionego sprzętu do przecięcia łańcuchów i w krótkim czasie pozostałe skrzydła znalazły się pod kontrolą buntowników. Opanowano również więzienny skład leków, salę gimnastyczną i zabezpieczony sklep na terenie więzienna. Świnie posiadające więzienie, zostały zmuszone do uznania swojej porażki i skomląc uciekły po pomoc do ministerstwa spraw wewnętrznych. Wysłano specjalne jednostki, a z odległości wielu kilometrów było słychać zwycięskie piosenki zza opanowanych murów Winston Green.
W sobotę 17 grudnia towarzysze z anty-autorytarnego centrum społecznego Distmo odbyli antyfaszystowski patrol po dużym obszarze wokół placu Attiki i zabezpieczyli antyfaszystowską strefę w centrum Aten.
Podczas patrolu rozdawano ulotki i malowano antyfaszystowskie hasła.
Reakcja policji była bezprecedensowa jak na ten typ wydarzenia, ponieważ patrolujący byli obserwowani przez policyjny oddział prewencji i co najmniej 15 policjantów na motocyklach.
Grupą znajomych antyfaszystów, anarchistów, komunistów, socjalistów i wolnościowców odpowiadamy na wezwanie o wsparcie rewolucji w Rożawie i dołączamy do wysiłku uciśnionych. Wychodzimy z cieni kapitalistycznego świata zachodu, by walczyć i uczyć się od naszych drogich towarzyszy z Rożawy, jak domagać się wolności oraz prawa do istnienia. Dzięki ich odwadze mamy nadzieję stworzyć miejsce do życia pozbawionego opresji i prześladowania, świat bez faszyzmu i ciemnogrodu. Zmierzamy w kierunku wyznaczonego celu napędzani pragnieniem wolności, równości i szacunku dla Ziemi. Taka jest droga tych wyjątkowych ludzi, którzy żeglują w kierunku zapomnienia, pozostawiając nie dający się ugasić żar w naszych sercach. Jest to ta sama serdeczność, która teraz odczuwamy, która nas pobudza, która prowadzi nas przez próg rewolucyjnych płomieni Demokratycznej Federacji Północnej Syrii.
Każdy towarzysz, tu i teraz, walczy z sercem pełnym światła.
Dziecięcy przewodnik po anarchii, czyżby? Jak wiele książek i opowieści dla dzieci, ta również za swój, świadomy lub też nie, cel obiera dorosłych. I słusznie! Dorosłym powinno się, jak najczęściej przypominać o tym, jak to jest być dzieckiem, że dziecko to też człowiek i że należy dbać dziecko, które każdy z nas nosi w sobie, które trzeba uwolnić z okowów praw i zasad. Nie bez powodu mówi się, że aby być anarchistą trzeba pozostać dzieckiem.
Od najmłodszych lat jesteśmy wtłaczani w ramy sztywnych norm, które są nam narzucane odgórnie i niejednokrotnie są dla nas niezrozumiałe. Tłamszone i zniewalane jest nasze wewnętrzne dziecko – nasze ja. Cierpi, jego ruchy krępowane są przez kajdany, nie może wyjść z więzienia, w którym umieściło je społeczeństwo i niejednokrotnie my sami. Uwolnijmy je, pozwólmy sobie być sobą!
O świcie 7 grudnia podłożyliśmy zapalniki pod wiele bankomatów w zgniłym mieście Tijuana.
Ładunki z 250 gramami prochu były podłączone do 8 litrowych butli z benzyną z domowej roboty zapalnikiem.
Przemoc jest odpowiedzią na przemoc, pozostawiamy to prześladowcom, którzy instruują nas od dzieciństwa, zabijając naszą wolność.
Anarchistyczna walka i idea raz zaszczepione są niczym kiełkujące nasiona, które nigdy nie powracają do swojej pierwotnej formy, dlatego nikt nas nie powstrzyma. Tu i teraz nasze serca są czarne, a to nigdy się nie zmieni, będziemy kontynuować nasze akcje nocą, o świcie, każdego dnia, to nie jest początek, a stanowi raczej zbliżający się koniec.
W wielu miastach Polski odbywają protesty wywołane awanturą w sejmie i wcześniejszymi protestami przeciwko ograniczeniu dostępu dziennikarzy do sejmu. Oczywiście dla anarchistów ta i każda inna państwowa władza narzucona odgórnie jest nielegalna i naszym celem jest jej zniesienie. Teraz w obywatelach tego kraju budzi się opór i wola walki. Nareszcie!!! Ludzie zaczynają protestować, a władza okazuje strach, pozornie lekceważąc opozycję i kłamiąc w żywe oczy na temat sytuacji w kraju.
Kielce 18 grudnia 2016
Czy więc powinniśmy pozostać bierni? Stwierdzić, a niech sobie protestują (burżuje mają czas na protesty), dla nas to i tak nic nie zmienia, po jednej i drugiej stronie konfliktu mamy ludzi myślących niemal identycznie. Są przecież ważniejsze sprawy i problemy społeczne, które nie zyskują takiego poparcia i medialnego rozgłosu, bo nie ma na nich polityków i/lub celebrytów z pierwszych stron gazet, bo temat nie jest dość nośny i się nie sprzeda. Oczywistym jest, że nie możemy poprzeć KODu, PO, .Nowoczesnej ani żadnej innej partii, ale czy powinniśmy stać z boku i nic nie robić? Tak, tu walczą jedni neoliberalni konserwatyści z drugimi, ale pamiętajmy, wielu ludzi przychodzi na takie protesty, bo nie widzą lub nie mają innych alternatyw.
W nocy z 11 grudnia umieściliśmy domowej roboty zapalający ładunek wybuchowy z układem opóźnienia pod budynkiem Narodowego Stowarzyszenia Urzędników Sądowych, leżącego przy ulicy Cienfuegos w centrum Santiago. Urządzenie zadziałało doskonale i podpaliło drzwi budynku.
Narodowe Stowarzyszenie Urzędników Sądowych jest miejscem, w którym urzędnicy spotykają się każdego dnia i decydują o losie aresztowanych. Zaatakowaliśmy norę aktywnej maszyny systemu, która każdego dnia pozwala nędznym trybom aparatu państwowego na skorzystanie z prawa, które ma za zadanie sądzić i więzić innych ludzi.
Z uwagi na rocznicę zamordowania Alexisa Grigoropoulosa przez glinę o nazwisku Korkoneas, kilku towarzyszy zdecydowało się nadać inny sens tej nocy, umieszczając swój własny kamyk w ogródku tego konfliktu. W celu okazania minimalnego znaku protestu przeciwko wszystkiemu, czego doświadczamy oraz konsumenckiemu świątecznemu szaleństwu, za pomocą materiału łatwopalnego i własnej woli postanowiliśmy zerwać z dyskusjami i nonsensami kawiarnianych rozmów. Przystąpiliśmy do działania. Tuż przed rozpoczęciem demonstracji podłożyliśmy ogień pod choinkę stojącą w samym centrum placu targowego w Chanii, który reprezentuje konsumpcyjny szał oraz zajmuje mózgi żywych trupów zamieszkujących ten kraj (i nie tylko). Zaraz po tym, jak rozpoczął się pożar, grupa sprzedawców, których sklepy nie były zagrożone rzuciła się, by ugasić ogień za pomocą wiader i węży. Ci „drobni burżuje” nie są w stanie pojąć natury tego czynu. Ostatecznie ucierpiała tylko część drzewa.
Osiemnastoletni Arturo Bandini marzy, by zostać pisarzem. Niestety proza życia pisze się sama, wbrew niemu. Są lata 30. w Ameryce panuje kryzys, a Arturo ma na utrzymaniu matkę i siostrę. Musi imać się różnych okropnych zajęć, wreszcie ląduje w fabryce konserw. Wybujałe młodzieńcze ego utrzymuje Arturo w ciągłym zawieszeniu pomiędzy nieakceptowaną rzeczywistością a światem rojeń. Zaczytuje się Nietzschem, rozmawia z rybami, walczy z krabami, kocha się w bibliotekarce i papierowych dziewczynach ze „świerszczyków”, wygłasza lewicowe tyrady przed filipińskimi imigrantami. Continue reading Książka: John Fante – “Droga do Los Angeles”→