Category Archives: Teoria

Aragorn!: Anarchia bez drogowskazów i przymiotników

Czemu tekst o anarchizmie bezprzymiotnikowym na CzT? Przede wszystkim ze względu na autora; parę osób z redakcji podchodziło niejednokrotnie do przetłumaczenia któregoś z tekstów Aragorn!‘a, ale jak to najczęściej bywa – coś wypadło, coś nie pyknęło, coś nie zadziałało… Jednak, jako że kilka dni temu minęła pierwsza rocznica śmierci osoby autorskiej, postanowiły.liśmy po raz kolejny przysiąść do jednego z jego tekstu, aby w pewien sposób uhonorować zarówno jego osobę, jak i jego twórczość samą w sobie. Po drugie, anarchizm bezprzymiotnikowy po prostu nie koliduje z niespołecznymi formami anarchizmu, zwłaszcza będąc użytym – tak jak w tekście – w postaci autokrytyki ruchu anarchistycznego. – Osoba tłumacząca

•••

Większość tendencji wewnątrz anarchistycznych kręgów ma wąską koncepcję tego, co tak naprawdę czyni człowieka osobą anarchistyczną, czym jest projekt anarchistyczny, oraz w jaki sposób transformacja w stronę anarchistycznego świata będzie wyglądać. Czy to Zielone czy Czerwone, Komunistyczne czy Indywidualistyczne, Aktywistyczne czy Krytyczne – Osoby Anarchistyczne poświęcają równie dużo czasu na obronę swoich spekulatywnych stanowisk dotyczących tych skomplikowanych kwestii, co dowiadując się co do zaoferowania mają inne osoby – szczególnie inne osoby anarchistyczne.

W rezultacie, wielu odkrywa, że wolałoby realizować własne projekty, polityczne i społeczne, poza anarchistycznymi kręgami. Albo uważają, że ich konkretny projekt nie zainteresuje osób anarchistycznych, mimo tego, że uważają go za ważny (tak jak w większości progresywnego aktywizmu), lub nie przepadają szczególnie za towarzystwem osób anarchistycznych oraz pewnego rodzaju napięcia wiążącego się z taką współpracą. Za oba te powody niemal całkowicie odpowiedzialny jest głęboki brak zaufania osób anarchistycznych w stosunku do programów innych osób anarchistycznych.

Dawno, dawno temu, wydano anarchistyczny zew o „Anarchizm bez Przymiotników”, odnosząc się do doktryny, która tolerować miała koegzystencję różnych szkół myśli anarchistycznej. Zamiast kwalifikować Anarchizm jako kolektywny, komunistyczny czy indywidualistyczny, Anarchizm Bezprzymiotnikowy odmawiał przyjmowania ekonomicznych rozwiązań na czas porewolucyjny. W zamian za to, Anarchizm Bezprzymiotnikowy postulował, że to obalenie władzy, a nie sprzeczki na temat przyszłości, są sprawą o pierwszorzędnym znaczeniu.

Dziś, jest równie wiele (jeśli nie więcej) podziałów co do tego, jak obalenie władzy powinno wyglądać, tak jak sto dwadzieścia lat temu były podziały co do kwestii programu ekonomicznego Po Rewolucji. Anarchistyczne osoby aktywistyczne („osoby organizujące”), sądzą, że to siła oddolna obali władzę. Osoby anarchistyczne walki klas, uważają, że to klasa robotnicza zakończy istnienie władzy w kapitalistycznym społeczeństwie. Osoby kolapsystyczne1, wierzą, że to warunki ekonomiczne i środowiskowe nieuniknienie doprowadzą do transformacji społecznych oraz końca władzy.

Z drugiej strony, wiele osób anarchistycznych nie uważa, że obalenie władzy powinno być jakkolwiek dla osób anarchistycznych kwestią o pierwszorzędnym znaczeniu. Argumentują, że władzy nie da się łatwo pojąć (jest to zarówno kapitalizm, jak i państwo, jak i żadne z nich); że osoby anarchistyczne nie mają wystarczającej (politycznej, społecznej, ludzkiej lub materialnej) siły jej obalić, oraz że władza przekształciła się w coś o wiele bardziej rozproszonego niż królowie i monopoliści z XIX wieku. Jeśli władzę najlepiej dziś rozumieć jako spektakl, wtedy jest zarówno rozproszona jak i skoncentrowana. Ta elastyczność ze strony społeczeństwa spektaklu, doprowadziła do tego, że starania o obalenie władzy jako takie (oraz praktyka wielu osób anarchistycznych) są postrzegane jako utopijne oraz (spektakularnie) niedorzeczne.

Osoby anarchistyczne spod każdego koloru flagi zgadzają się z tym, że rewolucyjne programy przeszłości, mocno zawiodły w całkowitym wyzwoleniu uciskanych. Osoby lewicowe sądzą, że te programy miały swoją rację bytu, jednak czas i warunki były nieodpowiednie. Wiele osób anarchistycznych uważa, że czas na Programy już minął. Te perspektywy są częścią anarchizmu, i są źródłem niekończących się sporów przy tworzeniu oraz spotkaniach grup anarchistycznych.

Historii powinno być używać by nadawać kontekstu tym różniącym się perspektywom, a jest zamiast tego traktowana jako narzędzie dostarczające dowodów jednej czy drugiej stronie. Zamiast próbować zrozumieć siebie nawzajem, komunikować się – wydaje się, że korzystamy z okazji braku naszego sukcesu, by okopać się w naszych pozycjach i upierać się przy mniejszych korzyściach.

Jeśli anarchia nie posiada drogowskazów, to my (osoby anarchistyczne) możemy ze sobą swobodnie współpracować. Takie wspólne projekty nie muszą być tej samej skali co strajk generalny, czy nawet wstrzymanie biznesu jak zwykle w głównym obszarze metropolii, ale byłyby one jednak wciąż projektami anarchistycznymi. Anarchia bez drogowskazów czy przymiotników mogłaby być tą, w której kontekst wspólnie podejmowanych decyzji byłby kreowany przez nas, raczej niż nam narzucony. Byłaby to anarchia „teraz”, raczej niż nadziei dnia następnego. Odpowiedzialnością za zdobycie zaufania obciążyłoby tych, którzy rzeczywiście mają wspólny polityczny cel (obalenie państwa i kapitału), zamiast tych, którzy nie mają celu, bądź tych, których cel jest sprzeczny z anarchistycznym.

Anarchia bez drogowskazów czy przymiotników nie ignoruje różnic, a zamiast tego umieszcza je w odpowiadającym im kontekście. Gdy stoimy w obliczu momentu ekstremalnego napięcia, gdy wszystko co znamy wydaje się dążyć ku zmianie, wtedy możemy wybrać różne rozwidlenia drogi. Do tego czasu, osoby anarchistyczne powinny podchodzić do siebie nawzajem z tą samą naiwnością, z jaką podchodzimy do świata. Jeśli uważamy, że świat może się zmienić, i mógłby się zmienić w radykalnym kierunku, zamiast kontynuować tendencję, która utrzymuje się od przeszło kilku tysięcy lat, to powinniśmy mieć choć trochę zaufania do tych, którzy pragną tego samego.

•••

1 z ang.: collapsists – czyli osoby wyznające ideologie, które w upadku cywilizacji widzą pewny potencjał emancypacyjny od cywilizacji, porządku społecznego, normalnego funkcjonowania ekonomii itd. Takie ideologie to kolapsyzm [z ang.: collapsism]


(Źródło: The Anarchist Library)

Po co rozbijać szyby? CrimethInc.

Od początkowej rewolty w Ferguson ostatniego sierpnia do demonstracji w Oakland i Berkeley ostatniego tygodnia, niszczenie mienia było centralne dla nowej fali walk przeciwko brutalności policji. Co jednak do czynienia z protestowaniem przeciwko brutalności policji ma wandalizowanie firm i biznesów? Po co rozbijać szyby?

Po pierwsze, jak argumentowało wielu innych, dlatego że niszczenie mienia to efektywna taktyka. Począwszy od herbatki bostońskiej po demonstracje przeciwko szczytowi Światowej Organizacji Handlu w 1999 roku w Seattle, niszczenie mienia było integralną częścią wielu walk. Jest w stanie wywrzeć nacisk na oponentów lub pokarać ich przez wyrządzenie szkód ekonomicznych. Może zmobilizować potencjalnych towarzyszy przez zademonstrowanie, że siły rządzące nie są niezwyciężone. Może naświetlić problemy, które w innym wypadku byłyby tuszowane – na pewno nie toczylibyśmy ogólnokrajowej dyskusji na temat rasy, klasy i działań policyjnych, jeśli nie odważne czyny kilku wandali w Ferguson. W końcu, komunikuje ona bezkompromisową odmowę obecnego porządku, otwierając przestrzeń, w której ludzie mogą w końcu zacząć wyobrażać sobie inny.

Zarzuty o niszczenie mienia nie wyglądają dobrze w życiorysie czy w kampanii do rady miejskiej, ale być może to dobrze. Oznacza to, że polityczny wandalizm jest zwykle bezinteresownym czynem – a nawet kiedy nie jest, musi wystarczyć jako nagroda. Jest więcej powodów by podejrzewać o ukryte motywy opłaconych aktywistów organizacji non-profit i aspirujących polityków, niż kwestionować motywacje wandali. To może tłumaczyć, dlaczego aktywiści i politycy tak ich oczerniają.

Witryny sklepowe reprezentują segregację. Są niewidzialnymi barierami. Tak jak wiele rzeczy w tym społeczeństwie, jednocześnie oferują widok na „dobre życie” i blokują do niego dostęp. W polaryzującej ekonomii, witryny sklepowe szydzą z biednych za pomocą towarów na które ich nie stać, statusu i bezpieczeństwa, którego nigdy nie osiągną. Dla milionów i milionów ludzi, zdrowe jedzenie, lekarstwa i inne dobra, których potrzebują, są od nich oddalone o całą klasę społeczną, przepaść, której nigdy nie przekroczą, nawet gdyby całe życie ciężko pracowali – przepaść reprezentowana przez niecałe półtora centymetra tafli szkła.

Rozbić witrynę sklepową to zakwestionować wszystkie granice, które przecinają to społeczeństwo: czarny i biały, bogaty i biedny, uprzywilejowany i wykluczony. Większość z nas przyzwyczaiła się do całej tej segregacji, uważając takie nierówności za oczywiste, biorąc je za fakty życia. Rozbijanie witryn jest sposobem na przerwanie tej ciszy, rzucenie wyzwania absurdalnemu przekonaniu o tym, że społeczny konstrukt praw własności jest ważniejszy od potrzeb ludzi dookoła nas.

Jednym z reakcyjnych argumentów jest to, że wandale niszczą „swoje własne okolice”, ale to nieszczery sposób mówienia o tych, których imiona nie pojawiają się na żadnych z czynów. Rzeczywiście, kiedy deweloperzy mówią o „polepszaniu” tych okolic, mają de facto na myśli wysiedlenie obecnej populacji. Problem w Ferguson i wszędzie, gdzie jest podobnie, nie polega na tym, że zakłóca się ekonomię; problemem jest rutynowe funkcjonowanie samej ekonomii. W napędzanym zyskiem społeczeństwie, im więcej biedni ludzie pracują i płacą czynszu, tym biedniejsi będą w porównaniu z tymi, którzy zyskują na ich pracy – stąd pochodzi zysk. Nieszczerym jest winić tu ofiarę, tak jakby więcej uległości mogło przynieść inny skutek. W piramidzie finansowej ktoś musi stanowić najniższy szczebel, i od początku kolonizacji tak zwanych Ameryk, zawsze byli to czarni i brązowi ludzie.

Jak z kolei wskazali inni, kolonizacja, gentryfikacja, masowe inkarceracja i policyjne morderstwa są formami wypierania, wymazywania. Przyzwyczailiśmy się do niekończącego się dramatycznego zaburzania środowisk w których żyjemy – tak długo, jak napędzają je kapitaliści i policja, nie biedni. To normalizuje wyalienowaną relację z miejskim krajobrazem, aby całe okolice mogły być zrównane z ziemią i zastąpione czym innym bez mrugnięcia okiem. Normalizuje to system społeczny, który sam w sobie był narzucony na ziemi zaledwie przez kilka ostatnich wieków, sprawiając, że najmniej zrównoważony styl życia, jaki był kiedykolwiek praktykowany, wydaje się ponadczasowy i wieczny. Wandalizm demonstruje, że zarówno obecne nastawienie wobec miejskiej przestrzeni i systemu społecznego, które je determinuje, są warunkowe i tymczasowe – że możliwym jest, nawet z ograniczonymi surowcami, przetransformować przestrzeń zgodnie z inną logiką. Zarówno gentryfikacja i wandalizm to formy interwencji w miejski krajobraz – różnica jest taka, że gentryfikacja jest odgórna, podczas gdy wandalizm jest oddolny.

Continue reading Po co rozbijać szyby? CrimethInc.

Enzo Martucci: Nieokiełznana wolność

Stirner i Nietzsche niewątpliwie mieli rację. Nieprawdą jest, że wolność moja kończy się tam, gdzie zaczyna się innych. Naturalnie, moja wolność kończy się tam – gdzie moja siła. Jeśli obrzydza mnie fakt atakowania istot ludzkich, bądź gdy chociaż uważam to za sprzeczne z moim interesem – powstrzymuję się od konfliktu. Jednakże – jeśli uderzam pchnięty przez instynkt, przeczucie lub potrzebę w moich jednakowych, i nie natrafiam na żaden opór, bądź natrafiam na słaby – staję się mimowolnie dominującym, nadczłowiekiem1. Jeśli jednak inni żarliwie stawiają opór i oddają ciosem za cios, jestem wówczas zmuszony do zaprzestania swoich działań, i do pogodzenia się z tym faktem. Chyba że, uznam za stosowne zapłacenie moim życiem za natychmiastową satysfakcję.

Bezsensowne jest mówienie ludziom o wyrzeczeniu, moralności, obowiązku, szczerości. Durne jest chcieć ich ograniczać w imię Chrystusa czy człowieczeństwa, mówiąc im, by nie nadeptywali nikomu na odcisk. Zamiast tego mówcie: „Jesteście silni. Wzmacniajcie swoją wolę. Rekompensujcie sobie swoje deficyty wszelkimi środkami. Strzeżcie swojej wolności. Brońcie jej przed każdym, kto chciałby was uciskać”.

I jeśli każdy człowiek podążyłby za tymi radami, tyrania stałaby się niemożliwa. Oprę się nawet temu, który będzie silniejszy ode mnie. Jeśli nie będę mógł zrobić tego samemu, szukać pomocy będę wśród przyjaciół. Jeśli braknie mi sił, zastąpię ją sprytem. A balans zaistnieje spontanicznie z tego kontrastu.

Właściwie, to jedyną przyczyną społecznej nierównowagi, jest dokładnie mentalność stadna, która zostawia niewolników schylonych i poddanych pod biczem pana.

“Ludzkie życie jest święte. Nie mogę go zakończyć u innych czy u siebie. Toteż muszę uszanować życie wroga który mnie uciska i zadaje mi koszmarny oraz nieustanny ból. Nie mogę pozbawić życia mojego biednego brata dotkniętego chorobą nieuleczalną – przynoszącą potworne cierpienie – w celu ukrócenia mu jego katuszy. Nie mogę nawet uwolnić siebie – poprzez samobójstwo – od istnienia, które uznaję za brzemię.”

A dlaczego?

„Ponieważ” – mówią chrześcijanie – „życie nie jest nasze. Jest nam ono dane przez boga, i tylko on nam może je odebrać.”

Jasne. Jednakże jeśli bóg obdarza nas życiem, staje się ono naszym własnym. Tak jak Tomasz z Akwinu wykazał, myśl boża przekazuje byt sam w sobie, obiektywną rzeczywistość – temu który myśli. Zatem, gdy bóg rozważa o obdarzeniu ludzkiej istoty życiem, i myśląc o tym, darzy nim ją – takie życie realnie staje się ludzkie, czyli – naszą wyłączną własnością. Dlatego też, możemy się go sobie nawzajem pozbywać, lub też, każdy może je w sobie zniszczyć samemu.

Émile Armand2 uwalnia jednostkę z rąk państwa, jednak podporządkowuje ją ściślej pod społeczeństwo. Dla niego – właściwie – nie mogę uchylić się od umowy społecznej gdy tego chcę, a muszę otrzymać pozwolenie od moich sprzymierzeńców, aby następnie móc uwolnić się z więzi zrzeszenia. Jeśli ci jednak nie udzielą mi tegoż pozwolenia, muszę z nimi pozostać, nawet gdy mnie to rani bądź znieważa. Albo jeszcze – poprzez jednostronne zerwanie paktu, wystawiam się na odwet i zemstę moich byłych towarzyszy. Więcej tego społecznictwa, i człowiek umiera. Toż to społeczne nastawienie rodem Spartańskich baraków. Co! Czyż nie ja jestem swoim panem? Tylko dlatego, bo wczoraj pod wpływem pewnych uczuć i pewnych potrzeb chciałem się zrzeszać – to dziś, gdy mam już inne uczucia i potrzeby przez które chcę to zrzeszenie opuścić, już tego zrobić nie mogę. Muszę zatem pozostać przykutym do wczorajszego pragnienia. Ponieważ wczoraj pragnąłem w jeden sposób, to dziś nie mogę pragnąć w inny. Jednak wówczas jestem niewolnikiem, pozbawionym spontaniczności, zależnym od zgody moich wspólników.

Według Armanda, nie mogę zrywać związków, gdyż przy pozbawieniu innych mojej osoby, powinny mnie obchodzić rozpacz i krzywda, które wyrządziłem. A jednak, gdy ja jestem przymuszony do pozostania w obecności innych, mimo gdy odczuwam potrzebę odejścia – ich już nie obchodzi moja rozpacz i krzywda, którą oni wyrządzili. Zatem, brakuje wzajemności. Ale gdy chcieć będę opuścić zrzeszenie, zrobię to i tak gdy o tym zadecyduję – tym bardziej, gdy podczas umowy dotyczącej uwspólnienia, zakomunikowałem towarzyszom, że podtrzymam moją wolność do złamania tejże umowy w dowolnym czasie. W takim przypadku, nikt nie neguje, że niektóre społeczności mogłyby wieść długie życie. Jednak wtedy, to wyczuwane przez wszystkich uczucie bądź interes byłyby tym, co tę unię utrzymują. Nie wynika to wówczas z prawa etycznego, tak jak Armand by sobie tego zażyczył.

Od chrześcijan po anarchistów (?) – wszyscy moraliści3 nalegają abyśmy rozróżniali wolność – bazującą na odpowiedzialności, od przyzwolenia – bazującego na kaprysie i instynkcie. Teraz jest dobry czas na to, by to wyjaśnić. Wolność, która zawsze w każdej swojej manifestacji jest kontrolowana, powściągana, kierowana przez rozum – nie jest wolnością. Ponieważ braknie spontaniczności. Braknie zatem – życia.

Co jest moim celem? Zniszczenie autorytetu, zniesienie państwa, ustanowienie wolności dla każdego, tak aby każdy żył wedle swojej natury tak jak uważa, i wedle swoich pragnień. Czy ten cel was przeraża, szanowni panowie?4 Cóż, nie mogę zatem zrobić nic. Tak jak Renzo Novatore5, wykroczyłem poza horyzont.

Gdy nikt mną nie dowodzi, robię to co chcę. Porzucam siebie dla spontaniczności, bądź się przed nią powstrzymuję. Kieruję się moimi instynktami, bądź w różnym czasie powściągam je rozumem, w zależności od tego, która ze stron jest we mnie silniejsza.

W skrócie – moje życie jest zróżnicowane oraz intensywne, dokładnie dlatego, ponieważ nie ulegam żadnym zasadom.

Moraliści każdej szkoły zamiast tego twierdzą rzecz odwrotną. Domagają się oni, by życie było zawsze podporządkowane jednej zachowawczej normie, która czyni je monotonnym i bezbarwnym. Chcą, by istoty ludzkie zawsze podejmowały ustalone działania, oraz by zawsze wzbraniały się od wszystkich pozostałych.

„Musisz – w każdym przypadku – praktykować miłość, wybaczenie, pokorę i wyrzekać się potrzeb materialnych. W innym razie, zostaniesz potępiony”, głoszą Ewangelie.

„Musisz – w każdym momencie – odrzucać egoizm i być bezinteresownym. W innym przypadku, utkniesz w absurdalności i smutku”, zwraca uwagę Kant.

„Musisz się zawsze powstrzymywać od instynktu i apetytu, pokazując siebie jako osobę zbalansowaną, rozważną oraz mądrą – przy każdej okazji. Jeżeli tak nie uczynisz, naznaczymy cię piętnem archistycznej6 niesławy, i jak tyrana, będziemy ciebie traktować”, osądza Armand.

W skrócie, każdy z nich chce narzucić regułę, która okalecza życie i przeinacza istoty ludzkie w podobne do siebie kukiełki, które nieustannie myślą i zachowują się w ten sam sposób. A dzieje się to ponieważ jesteśmy otoczeni przez księży: księży z kościołów oraz księży im przeciwnym, wierzącym i ateistycznym Świętoszkom. I wszyscy roszczą sobie prawo do katechizowania nas, prowadzenia nas, kontrolowania nas, okiełznywania nas, oferując nam horyzont ziemskich bądź nadprzyrodzonych kar i nagród. Jednakże, nastał czas aby wolny człowiek powstał: czyli ten, który wie jak iść naprzeciw wszystkim księżom i kapłaństwu, poza prawa i religie, reguły i moralność. I który wie jak posunąć się jeszcze dalej. I jeszcze dalej.

Enzo Martucci

Continue reading Enzo Martucci: Nieokiełznana wolność

Dosyć osób organizujących!

Dosyć osób organizujących!

Walka rozwinęła się ponad potrzebę o osoby organizujące

Od przemocowczyń.ców, osób prących się na szkło, karierowiczek.ów czy manipulatorek.ów – po osoby wpychane w niebezpieczeństwo [publicznej] rozpoznawalności; zdehumanizowane czy przepracowane: rola „osoby organizującej” jest krzywdząca zarówno dla osób które są w ten sposób określane/które się w ten sposób określają, jak i dla ruchu wyzwoleńczego samego w sobie.

Wolność nie potrzebuje osób organizujących – potrzebuje zaś tego, aby każdy odgrywał aktywną rolę w walce, i aby nikt nie dopuszczał do tego, by w procesie stawiać siebie wzajemnie na dehumanizujących pozycjach.

Nie możemy czekać na to, aż inni zaczną walczyć za naszą wolność. Tak jak zawsze, sekretem jest to – aby zacząć.

Continue reading Dosyć osób organizujących!

Renzo Novatore: Jestem również nihilistą

Przedsłowie osoby tłumaczącej:

Postać Renzo Novatore (a właściwie Abele Rizieri Ferrari) nie powinna być obca tym, którzy utożsamiają się z anarchizmem w odsłonie radykalnie indywidualistycznej, nihilistycznej, egoistycznej czy – ogólniej – postlewicowej. Tekst przetłumaczony został w akcie egoistycznej miłości do twórczości autora, gdzie mimo stu lat różnicy między (tym) polskim tłumaczeniem a oryginałem, problemy i wewnętrzne rozterki poruszane przez tytułowego anarchistę, wciąż są – i zawsze będą jak najbardziej aktualne. Jak mamy sobie poradzić w świecie, będąc już od dawna wycieńczonym naiwnością stojącą za dogmatami lewicowego humanizmu, utylitaryzmu oraz optymizmu, pozostając jednak tym samym ciągle jednostkami dla których idea anarchii nie umarła?

Aby nie ryzykować utratą stylu którym charakteryzował się nasz pisarz, tłumacząc nie “odpłciowiałem” użytego języka – zwłaszcza że zapisane przez niego przemyślenia w gruncie rzeczy dotyczyły jego własnej (otwarcie męskiej) osoby; warto też dodać, że niektóre fragmenty zawarte w tym tekście ignorują pewne kwestie takie jak m.in. zaburzenia depresyjne, co może być przez niektórych czytelników odebrane jako krzywdzące – należy zatem pamiętać o kontekście historycznym i czasach w których ten tekst został napisany. Na obronę autora dodam jednak, że sam jako osoba doświadczająca stanów depresyjnych, odnalazłem w filozofii Renzo dużo zapewnienia, że faktycznie może być lepiej – a mimowolny wewnętrzny pesymizm, może być użyty przeze mnie dla mojej własnej korzyści.

A teraz – zapraszam do krótkiej lektury, i niech żyje Anarchia!

***

I

Jestem indywidualistą ponieważ jestem anarchistą; a jestem anarchistą ponieważ jestem nihilistą. Jednakże nihilizm rozumiem również po swojemu…

Nie obchodzi mnie to czy jest on Nordycki czy Orientalny, ani czy posiada lub nie – historyczną, polityczną, praktyczną tradycję, czy też teoretyczną, filozoficzną, duchową lub intelektualną. Nazywam się nihilistą ponieważ wiem, że nihilizm oznacza Negację!

Negacja każdego społeczeństwa, każdego kultu, każdych rządów i każdej religii. Nie pragnę jednak Nirwany, tak jak nie pragnę desperackiego i bezsilnego pesymizmu Schopenhauera, który jest gorszy niż gwałtowne wyrzeczenie się życia samego w sobie. Mój pesymizm jest entuzjastyczny i dionizyjski, niczym płomień który rozpala moją życiową wybujałość, który drwi z każdego teoretycznego, naukowego lub moralnego więzienia.

Bowiem jeśli zwę siebie indywidualistycznym anarchistą, ikonoklastą oraz nihilistą, to właśnie dlatego, ponieważ to w tych przymiotnikach odnajduję znaczącą i najbardziej kompletną ekspresję mojej świadomej oraz lekkomyślnej indywidualności, która jak wylewająca się rzeka chce się rozrastać, zagarniając za sobą porywczo tamy i ogrodzenia, do czasu gdy zderzy się z granitowym głazem, tym samym roztrzaskując się i załamując. Ja się życia nie wyrzekam. Ja je wychwalam i nim śpiewam.

II

Każdy kto wyrzeka się życia ponieważ czuje że jest ono niczym więcej niż Cierpieniem i Rozpaczą, a jednak nie odnajduje w sobie heroicznej odwagi do zabicia się, jest – moim zdaniem – groteskowym pozerem oraz osobą bezradną; tak jak ktoś jest żałośnie gorszą istotą, gdy wierzy w to, że święte drzewo szczęścia jest tylko pogiętą rośliną po której w mniej lub bardziej niedalekiej przyszłości wspiąć się może każda małpa, oraz że mrok bólu rozwiany by został następnie przez fosforescencyjne flary prawdziwego Dobra…

III

Życie – dla mnie – nie jest ani dobre ani złe, ni teorią ni ideą. Życie jest rzeczywistością, a rzeczywistością życia jest wojna. Dla tego co urodził się wojownikiem, życie jest źródłem radości, dla innych – tylko źródłem cierpienia i rozpaczy. Ja już nie oczekuję od życia beztroskiej radości. Życie nie mogło mi jej dać, a nie wiedziałbym już co bym miał z nią teraz zrobić, podczas gdy moja młodzieńczość już dawno minęła…

Zamiast tego, domagam się aby udarowało mnie ono perwersyjnie bitewną radością, dającą mi okaleczające spazmy z przegranej oraz zmysłowe dreszcze ze zwycięstwa.

Czy to pokonany w błocie, czy wygrany w blasku słońca – śpiewam życiem i je kocham!

Nie ma odpoczynku dla mojej buntowniczej duszy prócz na wojnie, tak jak nie ma większego szczęścia dla mojego włóczęgowskiego, negującego umysłu, niż niepohamowana afirmacja mojej zdolności do życia i radowania się. Każda moja przegrana służy mi tylko jako symfoniczne preludium do nowej wygranej.

IV

Od dnia w którym wydostałem się na światło – poprzez przypadkowy zbieg okoliczności w który nie mam zamiaru się teraz wgłębiać – niosłem swoje własne Dobro oraz swoje własne Zło ze sobą.

W znaczeniu: moja radość oraz moja rozpacz zagnieżdżone były od zarodka. Obie rozwijały się ze mną wraz ze ścieżką czasu. Im intensywniej odczuwałem radość, tym dogłębniej rozumiałem rozpacz. Nie da się tłumić jednego bez stłumienia drugiego.

Teraz zaś, wyważyłem drzwi tajemnicy i rozwiązałem łamigłówkę Sfinksa¹. Radość oraz rozpacz to jedyne dwa trunki którymi życie wesoło się upija. Z tego właśnie względu, nieprawdą jest że życie to plugawa i przerażająca pustynia na której kwiaty przestały już kwitnąć a owoce cynobru dojrzewać.

I nawet ta najmocarniejsza ze wszystkich rozpaczy, ta która doprowadza silnego człowieka do świadomego i tragicznego rozbicia swojej indywidualności, to wciąż tylko żywotna manifestacja sztuki oraz piękna.

I powraca to po raz kolejny do uniwersalnego nurtu ludzkiej myśli, wraz z rażącymi piorunami przestępczości, która niszczy i zmiata całą skrystalizowaną rzeczywistość, z tego ograniczonego świata wielu, by wznieść się w stronę ostatecznego idealnego płomienia i rozproszyć się w bezkresnym ogniu nowości.

V

Rewolta wolnego człowieka przeciw rozpaczy, jest jedynie intymnym oraz namiętnym pragnieniem jeszcze intensywniejszej i jeszcze większej radości. Jednakże ta większa radość nie może się mu ukazać w niczym innym niż w lustrze z najgłębszej rozpaczy, zlewając się z nią później w rozległym barbarzyńskim uścisku. I to z tego rozległego i owocnego uścisku wyrasta przeszywający uśmiech człowieka silnego, jak gdyby to poprzez walkę wyśpiewał najbardziej grzmiący hymn życia.

Hymn utkany z pogardy i kpiny, z chęci i mocy. Hymn który drga i pulsuje w świetle promieniującego na grobowce słońca; hymn który wskrzesza nicość i zapełnia ją dźwiękiem.

VI

Ponad niewolniczą duszą Sokratesa która stoicko akceptuje śmierć oraz wolną duszą Diogenesa która cynicznie akceptuje życie, wyrasta triumfalna tęcza na której tańczy świętokradczy łamacz nowych widm, radykalny niszczyciel każdego moralnego świata. To człowiek wyzwolony tańczy na wysokości, pośród wspaniałej fosforescencji słońca.

A gdy monstrualne chmury ponurej ciemności wynurzają się z bagnistej otchłani by zasłonić mu widok światła i zablokować mu ścieżkę, otwiera on drogę wystrzałami ze swego Browninga² lub zatrzymuje ich kurs płomieniem swojej apodyktycznej fantazji, zmuszając je do poddania się u jego stóp jako jego pokorni niewolnicy.

Jednakże tylko ten który zna i praktykuje ikonoklastyczną wściekłość destrukcji może posiąść radość narodzoną z wolności, tej unikalnej wolności użyźnionej przez rozpacz. Powstaję przeciwko rzeczywistości świata zewnętrznego, dla triumfu rzeczywistości mojego świata wewnętrznego.

Odrzucam społeczeństwo dla triumfu samego siebie. Odrzucam stabilność każdej reguły, każdego zwyczaju, każdej moralności, dla afirmacji każdego upartego instynktu, każdego wolnego sentymentalizmu, każdej pasji i każdej fantazji. Wyśmiewam każdą powinność i każde prawo – po to, bym mógł śpiewać wolną wolą.

Pogardzam przyszłością, aby móc cierpieć i radować się z mojego dobra oraz zła w teraźniejszości. Gardzę człowieczeństwem, ponieważ nie jest to moje człowieczeństwo. Nienawidzę tyranów i brzydzę się niewolnikami. Nie chcę, ani nie udzielam solidarności, ponieważ myślę o niej jak o nowym łańcuchu, i tak jak Ibsen³ wierzę w to, że to człowiek najsamotniejszy jest najsilniejszym człowiekiem.

Tym jest mój Nihilizm. Życie – dla mnie – jest niczym, prócz heroicznym poematem radości i perwersji napisanym za pomocą krwawiących z rozpaczy i bólu rąk, bądź tragicznym snem ze sztuki i piękna!

21 maja 1920 r.
Renzo Novatore

***

¹ Nawiązanie do mitologii greckiej; “Co to za zwierzę, które rano chodzi na czterech nogach, w południe na dwóch, a wieczorem na trzech?” – pytanie zadawała Sfinks pilnująca bram Teb
² Rodzaj pistoletu będący popularny w tamtych czasach wśród anarchistów
³ Henrik Johan Ibsen – dramatopisarz norweski znany z dzieł takich jak m.in. “Peer Gynt” czy “Podpory Społeczeństwa

***

Źródła:

EN: https://theanarchistlibrary.org/library/renzo-novatore-i-am-also-a-nihilist#toc6

IT: https://parolealvento.noblogs.org/renzo-novatore-anchio-sono-nichilista/

Lena Kafka – Zniszcz Płeć

Płeć jako narzędzie władzy

Płeć to hierarchia, kolejne narzędzie władzy, które rozróżnia i kategoryzuje ciała/osoby. Ciała są podzielone na płcie na podstawie wyglądu, zachowania, pozycji ekonomicznej/społecznej/kulturowej i innych. Kategorie są ułożone w hierarchię, w której mężczyźni i ich praca jest bardziej ceniona niż kobiety i ich praca (praca domowa, opieka nad młodzieżą/osobami starszymi, praca psychologiczna/społeczna, usługi gastronomiczne, handel detaliczny, wszystkie prace oparte na pracy emocjonalnej itp.).

Płeć używa swoich kategorii, aby odgrywać rolę w rządzeniu sferą społeczną w celu zachowania jej reprodukcji. Tworzy podział pracy ze względu na płeć, między męską i żeńską, „mężczyzną” i „kobietą”. Praca kobiet jest mniej ceniona i opłacana, a w przypadku większości prac domowych wcale. Wyceniając pracę kobiet mniej niż tę wykonywaną przez mężczyzn, próbuję się je ekonomicznie uzależnić od mężczyzn w ramach klasy robotniczej. Obowiązkowe poleganie na związkach heteroseksualnych jest tak stare jak cywilizacja i społeczeństwo klasowe. Kobiety są zmuszane, strukturalnie oraz interpersonalnie, do związków z mężczyznami w celu przetrwania i reprodukcji cywilizacji. Jak ujął to „Against the Couple-Form”, „zamiast z esencjalistycznej koncepcji, kategoria kobiet wywodzi się z płciowej metody wyzysku i sprowadza pewne rodzaje pracy do prywatnej, nieodpłatnej strefy”.  Sfery pracy reprodukcyjnej.

Wyzysk ekonomiczny nie jest jedynym sposobem, w jaki rządzi nami płeć. Na poziomie społecznym płeć wyznacza standardy i normy dla naszych ciał i zachowań. Ciała są klasyfikowane w oparciu o drugorzędne cechy płciowe, głos, zachowania, ubiór/ estetykę/pochodzenie etniczne itp. Oczekiwania te różnią się w zależności od sytuacji i pozycji społecznej/kulturowej. Płeć reguluje ciała według pewnych norm, które mają być interpretowane na określone kategorie (mężczyzna/kobieta itp.). Normy te reguluje ściślejsza interpretacja dla kobiet i surowsza kara za ich przekroczenie. To właśnie płeć każe kobietom myśleć, że jesteśmy za mało lub za bardzo trochę czymś jednym, a trochę drugim. Płeć reguluje to jak się poruszamy („w nocy nie jest bezpiecznie”) i nasze możliwości („to nie jest to, co robią kobiety”, „kobiety nie powinny robić tego czy tamtego”). Płeć wytwarza nasze lęki/pragnienia bycia „męskimi” i „kobiecymi”, aby sprostać kapitalistycznemu ideałowi łatwych do zidentyfikowania, kategoryzowania i przewidywalnych ciał i działań. Płeć rządzi sferą społeczną.

Zarządzanie i płeć definiują wszystkie aspekty hierarchii cywilizacji. Zarządzanie to regulacja, normalizacja i (re) produkcja ciał/ludzi i terytorium. Czyni to poprzez więzienia, policję, nadzór, granice, płeć, pracę, eksmisje, szkołę, rasizm, zadłużenie, ksenofobię itp., tworząc klasę tych, którzy korzystają, i klasę tych, którzy cierpią.

Czym jest to, co ma być zrobione

Każdy w środowisku wie, jak całkowicie zniszczyć, znieść cokolwiek, rozbić to czy tamto. Płeć to tylko kolejny aparat, który należy rozbić, spalić i rozrzucić pozostałości. Aby zniszczyć taki aparat, musimy zniszczyć jego korzenie. Lecz po drodze jest gleba, która zakrywa je i chroni. Policja, rasiści, mizogini – patriarchowie wszelkiej maści – to jest gleba, którą musimy przekopać.

Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Konfrontacja z policją wymaga bojowości (czujność + świadomość + wiedza taktyczna), a bojowość ta wymaga zaangażowania i przygotowania, na które wiele osób nie jest gotowych. W większości „środowisk postępowych” przejście do ofensywy jest postrzegane jako pochopne, nierozważne lub w najgorszym przypadku jako reakcyjne. Rewolucjoniści wiedzą, że ci, którzy czekają, aż uderzy ich ofensywa państwa, którzy czekają, aż jakaś tragedia zostanie wykorzystana jako dźwignia i usprawiedliwienie reform, są prawdziwymi reakcjonistami. Rewolucjoniści muszą wyjść poza półśrodki, poza reformy, ustępstwa i wycofywanie się, i naciskać na oderwanie się od normalności codziennego życia. Musimy dążyć do powstania przeciwko wszelkiej władzy.

“Insurekcja Która Nadchodzi” stwierdza: „Celem każdej insurekcji jest aby stała się ona nieodwracalna”. Odnalezienie się w takiej nieodwracalnej sytuacji oznacza wykopanie korzeni i rozmontowanie patriarchatu oraz wszystkich innych form hierarchii. Mówiąc bardziej realnie, oznacza to, że mamy  społeczności i przestrzenie, które są nie tylko bezpieczne, ale także stanowią zagrożenie dla tych, którzy sprzeciwiają się naszym pragnieniom i naszym przestrzeniom. To nie tylko bezpieczna przestrzeń dla grupy czytelniczej, ale odzyskane terytorium zdolne do zaspokojenia potrzeb klasy robotniczej/ kobiet/wykluczonych (wolne od przemocy wynikającej z istnienia płci). Te przestrzenie nie spadną nam z nieba. Stanie się to poprzez okupację pogranicza i miejsc produkcji lub mniej formalnych terytoriów oporu, takich jak grupa przyjaciół, którzy trzymają się razem, stworzymy lub odzyskamy przestrzeń dla wszystkich.

Żadnego chowania się, żadnych panów

Nasza insurekcja wymierzona w płeć nie może kończyć się tylko na samoidentyfikacji płci czy nowej liście terminów, których wszyscy powinni się nauczyć i szanować. Insurekcja musi przekroczyć te granice, aby swobodniej bawić się działaniem, zachowaniem, seksualnością itp. Tak aby robienie lub czerpanie przyjemności z tego czy innego nie wtłaczało cię do jakiejś ograniczającej roli.

                                                                                       Lena Kafka

(tłumaczenie z The Anarchist Library)

Niemcy: Policja to śmiecie

Co zrobimy z bezrobotnymi gliniarzami po tym jak już zniesiemy policję?

Po globalnych demonstracjach Black Lives Matter, siły policyjne z całego świata zmuszeni są do zadawania sobie trudnych pytań, na które muszą znaleźć odpowiedzi. Odbyły się nawet oficjalne dyskusje o zniesieniu policji w Minneapolis, czy o reformie całego systemu w Nowym Jorku. Nawet niemiecka policja jest proszona o udzielanie odpowiedzi na podobnie trudne pytania.

Ostatnio parlament w Berlinie zatwierdził Landesantidiskriminierungsgesetz (Prawo Antydyskryminacyjne, LADG). Niektórzy nawet marzą o przyszłości pozbawionej policji. Nie są to oczywiście jakieś nowe marzenia – trwają one od bardzo dawna – rozpoczęły sie one jeszcze długo przed kontrowersyjnym zabójstwem afroamerykańskiego mężczyzny George’a Floyda.

Jednak pewne myśli nie dają mi spokoju: co się stanie gdy zniesiemy policję przed obaleniem kapitalizmu? Jakie prace mogliby wykonywać byli gliniarze? Nie oszukujmy się: procent autorytarystów uzależnionych od władzy czy ludzi o faszystowskich nastawieniach jest wśród policji ogromny. Jakby, słyszeliście kiedyś o tym, żeby wszyscy pracownicy danej piekarni byli powiązani z siatką prawicowych organizacji terrorystycznych? Nie? Dokładnie – ja też nie!

Continue reading Niemcy: Policja to śmiecie

Nowy projekt: Anarcho-Biblioteka

Adres: https://pl.anarchistlibraries.net/special/index

E-mail: anarchobiblio@protonmail.com

Anarcho-Biblioteka jest, (pomimo swojej nazwy) archiwum od i dla anarchistów, mającym ułatwiać dostęp do anarchistycznych tekstów.

Zakres tekstów zaliczanych przez nas do kategorii anarchistycznych jest dość spory, lecz spory nie oznacza nieograniczony. Trafiają tu teksty mniej lub bardziej akceptowane przez większość anarchistycznej społeczności, lecz nigdy te, które nie są przez nią akceptowane praktycznie w ogóle (czyli np. anarcho-faszyzm czy anarcho-kapitalizm) – decyduje więc siła pewnego niedopowiedzianego konsensusu. Wybór taki jest całkowicie arbitralny (jesteśmy po prostu takimi, a nie innymi anarchistami i chcemy się zajmować właśnie takimi, a nie innym anarchizmami) i nie stoi za nim żadne rozgraniczenie pomiędzy tym co jest, a co nie jest anarchizmem; demokratyczność pozwala na większą inkluzywność.

Zachęcamy do potraktowania tego szerokiego zakresu jako okazję nie do usilnego trzymania się przy swojej pozycji, a przeciwnie, zapoznania się z tym, do czego doszli inni, odmiennie odczytując sens Anarchii. Anarchizm w końcu, przynajmniej w sferze idei, jest potencjalnie najbardziej radykalnym anty-dogmatyzmem, jaki kiedykolwiek powstał. Biblioteka będzie wtedy przestrzenią nie tylko do współistnienia, ale i do wzajemnej edukacji.

Czym wyróżnia się ta strona?

Wyjątkowe jest przede wszystkim to, że każdy może dodać tekst osobiście i ma pełną co do tego autonomię; naszą rolą jest wyłącznie sprawowanie nad wszystkim pieczy.

Poza tym, biblioteka ta, poza wersją online’ową każdego tekstu, dostarcza wysokiej jakości PDF-y w różnych rozmiarach i formatach, pliki źródłowe (czyste i LaTeX) i EPUB-y dla urządzeń mobilnych.

Zachęcamy do tworzenia własnych broszur, macie więc dostęp do wersji tekstów z „impozycją” na arkusz A4: wydrukuj po prostu pobrany plik dwustronnie, zegnij i zepnij arkusze, i masz gotową broszurę. Poza tym, strona dostarcza narzędzie do tworzenia większych broszur – kreator książek; możesz zmieniać w nim układ PDF-ów, tworzyć kolekcje arbitralnej ilości tekstów, a nawet konkretnych części danych tekstów. Wszystko oczywiście z pełną kontrolą rozmiaru, formatu czy czcionek.

Strona dostarcza również zaanwansowanej wyszukiwarki tekstów.

Wszystkie te funkcje wymagają pewnej odpowiedzialności dla ludzi, którzy chcą wnieść coś do biblioteki. Prosimy uploadujących o dodawanie odpowiedniej reprezentacji źródłowego tekstu, z nagłówkami, akcentami (pogrubieniem, kursywą, itd), blokami cytatów itd. dodanymi tam, gdzie tekst tego wymaga. Strona dostarcza pewnych narzędzi, które są częścią jej interfejsu, aby ten proces ułatwić (jest też dostępna ściąga), lecz pewna doza uwagi nadal jest potrzebna. Jeśli chciałbyś dołączyć krótko- lub długo-terminowo do samego projektu, zapoznaj się z instrukcją obsługi (doczeka się ona w przyszłości tłumaczenia).

Skąd mogę dodawać teksty?

Aktualna lista proponowanych źródeł (zachęcamy do podsyłania nam ich na maila) to:

Czarna Teøria
Centrum Informacji Ⓐnarchistycznej
Grεcja ω Θgniu
blog Drabina
Inny Świat
Bezkarność Policji

Mam tekst, który chciałbym dodać. Czy mogę to zrobić?

Jasne, że możesz; nie potrzebujesz nawet konta. Kliknij po prostu w dodaj nowy tekst (ikonka plusa na pasku) i wypełnij instrukcje krok po kroku.

Podstawowa zasada, o której powinieneś pamiętać, to: tekst musi być czytelny i wyglądać dobrze. Nie wstawiaj ścian tekstu które zlewają się w jedną całość, tekstów z niespójnym, mieszanym formatowaniem, itd.

Poza tym, pamiętaj w szczególności o dodaniu tematów, aby ułatwić innym surfowanie po Bibliotece (utworzone już tematy widoczne są w rozwijanej liście po wprowadzeniu treści do komórki). Sprawdź, co jest dostępne, i przy wyborze tematu kieruj się najlepiej swoim przeczuciem co do tego, na co powinny trafić osoby, gdy klikną w odnośniki tematów.

Jeśli nie jesteś pewien tego, jak sformatować tekst, możesz skorzystać ze ściągi dostępnej na stronie, wzorować się na podobnym tekście (pod względem formatu) już w bibliotece dostępnym, a w najbardziej skomplikowanych wypadkach sprawdzić, jak sformatowany został angielski odpowiednik na The Anarchist Library (jeśli wrzucasz tłumaczenie). Aby podejrzeć format pliku w bibliotecznej składni, wystarczy pobrać dany tekst w formacie pliku o nazwie „czysty plik źródłowy”.

Dodałem coś, ale zostałem ocenzurowany!

Jeśli decydujemy się na niepublikowanie czegoś, zazwyczaj kontaktujemy się z uploadującym, dając swoje wyjaśnienie. O problematycznych tekstach zawsze dyskutujemy (chyba że są oczywistym trollem bądź w rażący sposób nie spełniają standardów strony). Jeśli chcesz być pewien, że będziemy się w stanie z tobą skomunikować i wyjaśnić naszą decyzję o ewentualnej moderacji, podaj swojego maila, zanim opublikujesz tekst.

Co z moim zinem?

Jeśli chcesz opublikować tu swój zin, pamiętaj, że nie możemy przyjąć PDF-ów złożonych ze zwykłych skanów. Teksty są tu przetwarzane na różne formaty, nie tylko PDF-owe. Nawet jeśli dołączanie obrazów do tekstów jest jak najbardziej wspierane, biblioteka może nie być najlepszym rozwiązaniem dla tekstów z dużą ich ilością.

Co z moimi skanami?

Świeżo zeskanowane teksty są mile widziane, ale musisz je najpierw przepuścić przez narzędzie do konwertowania skanów na pliki tekstowe (OCR) i sformatować. Nieczytelne teksty są odrzucane – wolimy jakość od ilości. Popracuj nad swoim tekstem i go dopieść, zamiast wrzucać byle co.

Ej, rozpoczęliście beze mnie, mogę dołączyć?

Jasne, możesz dołączyć do ekipy. Kontaktuj się na maila: anarchobiblio@protonmail.com

Co za technologia stoi za stroną?

Wszystkie komponenty korzystają z darmowego oprogramowania o otwartym kodzie źrodłowym: AmuseWiki.

Pracownicy zjednoczeni są zwyciężeni

Nadesłano anonimowo, osoba autorska odnosi się tu do pracy Afredo M. Bonanno – “Let’s Destroy Work, Let’s Destroy the Economy“. Podsyłajcie teksty na czarnateoria [at] riseup [dot] net.

Nie wszyscy, którzy pracują, są pracownikami, i nie wszyscy pracownicy pracują. “Klasa pracownicza” (a więc i “pracownik”, jej atom, i model klasowy w ogóle) to wymysł tych, którym społeczeństwo wydaje się na tyle nieskomplikowane, że sprowadzenie go do mieszanki generalizujących kategorii i opisanie za pomocą prostackich mechanizmów brzmi jak dobry pomysł. Przydatne to wszystko tylko dla tych, którzy dzielą, by rządzić – reszcie z nas tylko przeszkadza.

Praca nie byłaby możliwa gdyby nie miliardy tych, którzy pracując i będąc zarządzanymi zaczęli się z nią identyfikować (pracowników), czy przynajmniej się do niej przyzwyczaili. Narzekają, że są „wyzyskiwani”, że odbiera się im owoce ich wysiłków, że muszą uczciwie pracować, podczas gdy rządzący bawią się za ich „uczciwie zarobione pieniądze” kradzione im w podatkach. Niesamowita to niesprawiedliwość, jeśliby tylko spojrzeć, jaki „dobrobyt” wytwarzają: coś im się za podtrzymywanie świata konsumpcji i towaru powinno należeć. Mówi się nam, że pracownicy są filarem tego społeczeństwa. Jeśli tak, to nic dziwnego, że żyjemy w takim koszmarze.

Państwo to, wśród wielu innych rzeczy, niezwykle skuteczny pośrednik. Jest jak zabrudzony filtr, odsiewając z życia wszystko to, co nie pochodzi od niego, przy okazji zanieczyszczając je własnymi toksynami. Kiedy jakakolwiek organizacja (na przykład syndykalistyczny związek zawodowy czy federacja anarchistyczna) próbuje pośredniczyć w naszym organizowaniu się – w sięganiu po to, czego pragniemy – pokazuje, czym tak naprawdę jest: kolejnym odpadkiem na filtrze państwa. Gdy mówi: „Organizujcie się!”, ma na myśli: „my wam pokażemy, jak się odpowiednio zorganizować – sami nie potraficie”. Sprzeciwia się centralizmowi, myśląc, że ukatrupiła bestię państwowości, całkowicie ślepa będąc na to, jak rozproszone i niehierarchiczne są relacje władzy. Widzi klasę pracowniczą jako od kapitalizmu odrębną i jedynie przez niego uciśnioną, nie dostrzegając tego, że o ile kapitalizm może funkcjonować bez klasy pracowniczej (co ostatnie dziesięciolecia potwierdziły, a teraźniejszość potwierdza), klasa pracownicza jest niczym bez kapitalizmu.

Wmawia się nam, że musimy tolerować nasze łańcuchy – przecież nie można mieć wszystkiego od tak od razu.

Kapitalizm nie doświadcza kryzysu – jest kryzysem. Jest w stanie poradzić sobie z milionowym bezrobociem, z szalejącą inflacją czy miażdżącą deflacją, wszystkie te rzeczy są jego przejawami. Kryzys nigdy nie stwarzał dla niego żadnego zagrożenia, podobnie jak rewolucja. Tak jak w czasie „stabilności”, prawa pracownicze są opium państwa i Kapitału, tak w momencie „kryzysu”, walka klasowa i inne formy „oporu” są pułapką, a organizacje pracownicze przynętą. Dzięki temu pracownicy siedzą potulnie, gdy im się mówi, że i tak nie ma sensu się wychylać, a raz na jakiś czas można pozwolić im się wyżyć; i rytm życia społecznego toczy się własnym tempem. To, czy kapitalizm jest zagrożony, zależy w pełni od nas, nie od relacji klasowych czy „praw” ekonomii. Wybierajmy własne bitwy, bo jeśli damy narzucić sobie front, bardzo szybko wezmą nas w ogień krzyżowy.

Pracownicza niewola nie byłaby więc możliwa bez zdolności części pracowników do wiary w swój wyzwoleńczy potencjał. Nazywają siebie proletariatem i prekariatem; zaklinają rzeczywistość w nadziei na to, że używając innych słów będą bardziej wolni. Są niewolnikami pragnącymi biczować się sami gdy osiągną już swoją „samorządność” i będą w stanie „wspólnie zarządzać środkami produkcji”. Ich masochizm jest tak silny, że jedyne wyobrażenie o wolności sprowadza się do bycia swym własnym katem. Myślą, że stoją Kapitałowi wbrew, podczas gdy ich rewolucyjność jest tylko trybikiem w maszynie. Nawet jeśli strajk generalny nie byłby dla niego wyłącznie dużym, łatwym do trafienia celem i rzeczywiście doprowadził do czegoś, co z pracowniczej perspektywy można by nazwać sukcesem, wynikiem takiej skutecznej „pracowniczej rewolucji społecznej” byłaby wyłącznie inna forma kapitalizmu; z larwy pracy nie rozwinęło się jeszcze nic poza nim. Nie „przewaga ekonomiczna” decyduje o potędze państwa – gdyby nie pracownicze sprowadzanie wszystkiego do ekonomii i produkcji, w ogóle nie byłaby problemem.

Front pracowniczy to zwykłe kłamstwo.

Jeśli więc chcesz się organizować, a nie być organizowanym, przestań być pracownikiem.

Walka klasowa nie jest twoją walką – tylko TWOJA walka jest twoją walką. Walka klasowa nie jest naszą walką – tylko NASZA walka, jest naszą walką.

Walczmy więc razem na podstawie tego, co czyni nas wyjątkowe, nie w oparciu o to, co nas niszczy.

A zamiast niszczenia siebie, w nadziei na lepszy świat i wolność:

zniszczmy pracę, zniszczmy gospodarkę!

Nikt nie nadchodzi by ciebie ocalić, Towarzyszu.

Jest to tekst gościa, który zniknął ze sceny i jego imienia nie ma co przypominać. Zniknął w atmosferze skandalu, jednak sam tekst jest ciekawy, a osoba, która to tłumaczyła o tym nie wiedziała i ponieważ ktoś się napracował publikujemy ten tekst. 

Nikt.

Na horyzoncie nie majaczy żadna rewolucja, nie ma żadnej partii, żadnej wielkiej idei, dzięki której ludzkość odkryje swój pełny potencjał i oswobodzi nas z naszych łańcuchów.

Nie ma żadnej awangardy, żadnego celu, żadnej sekretnej metody, której wszyscy moglibyśmy użyć, by zmusić potężnych do pogodzenia się z losem przeciętnej egzystencji.

Byli już pretendenci. Są kapłani i alfonsi i fałszywi bogowie nakazujący ci, by ich wielbić. Dadzą ci nieśmiertelne „nauki” i tożsamości, zapewnią cię, że jeśliby tylko wystarczająco ludzi przywdziało mundur, czy wypowiadało właściwe słowa, wszystko byłoby okej.

Są oczywiście ci, którzy zaprzeczyliby nawet temu, ci którzy nie zgadzają się na jakiekolwiek działanie bez rozplanowania każdego detalu. Kto będzie prowadził szkoły, kto zbuduje drogi, jak płonące opony i blokady podniosą nasz ślad węglowy?

Nazwą twoje plany naiwnymi, niepraktycznymi, Insurekcyjną fantazją.

Powiedzą to na wpół śpiąc.

Oni, tak przenikliwi, chrapią i mówią, że „czekają, aż lud powstanie.” Lud powstawał i był zgniatany. Occupy zawiodło, Standing Rock zawiodło. Wszystko co pozostało, to ty i ja.

Oni, tak silni, chrapią i mówią, że czekają, aż zabiorą im ich prawa, prawo do zgromadzeń albo prawo do głosowania na niewidzialny program, którego nie będą przestrzegać. Gdzie byli, gdy uchwalono Patriot Act, NDAA? Składali petycje, narzekali, przegrali.

Powiedzą, że czekają na jakieś wielkie wydarzenie we wszechświecie, który codziennie ma ich milion. Każdego dnia kryteria się zmieniają, każdego dnia stają się coraz bardziej bierni i starzy.

Każdy czeka, a nikt nie chce zacząć, każdy chce dołączyć, lecz nikt nie chce budować. Wszyscy czekają na wielki i generalny bunt, ale ukradnij jabłko albo spal radiowóz, a nazwą ciebie awanturnikiem.

Każdy jest pewien, że zmiana czeka za rogiem, że boskie siły skierują nas na odpowiednią drogę. Każdy jest pewien, że czas jest po jego stronie, że ci dobrzy zawsze wygrają i że wszystko nie może się przeciągać w nieskończoność. Wszyscy mówią, że rewolucja jest jak najbardziej możliwa bez rozlewu krwi i urazy, że wszyscy zostaną wysłuchani i otrzymają opiekę.

Wszyscy są pewni, że rewolucja przybędzie jak paczka z amazona: szybko, czysto i gotowa by się nią cieszyć zaraz pod ich drzwiami. Mają dzieci, rozumiesz, muszą stawić je na pierwszym miejscu, ale z wielką chęcią przejdą po twoim trupie, gdy już wybudujesz im drogę, po której mogą się przespacerować.

Wszyscy czekają. Czekają na coś. Czekają na kogoś, kogoś, kto mógłby ich ocalić.

Nie przyjdą by ocalić ciebie, Towarzyszu.

Nikt nie przyjdzie.

Ci ludzie umrą tak samo, jak żyli. Pozostaną dokładnie tam, gdzie są, na kanapie, bawiąc się w internecie, bo nic ich to nie kosztuje. Jak knebel z kulką zakładany na „specjalne noce”, polityka jest perwersją sprawiającą, że czują się inni.

Zawsze wiele mówią o uczuciach, o tym, jak wiele „solidarności” potrzebują, i jak wiele dają jej innym. Za każdym razem gdy czarne dziecko leży w kałuży swojej własnej krwi, naprawdę źle się czują. Naprawdę. Ale widzisz, mają pracę i rodziny, i seriale do oglądania, i samochody do utrzymania.

Będą cierpieć razem z tobą, towarzyszu, gdy stracisz swoją pracę. Ba, będą nawoływać do Strajku Generalnego i robić plakaty, odznaki i przypinki! Pod warunkiem, że jest to weekend i nie święto oczywiście, jak również z wystarczającym wyprzedzeniem, by móc poprosić o wolne.

Coraz bardziej pragną się zestarzeć, ci ludzie, szczęśliwi, wiedząc, że jeśli mieliby szansę, dokonaliby czegoś spektakularnego. Będą mieli fajne małe pogrzeby, nie smutne, na których przeciętne życia będą celebrowane przez mówienie o tym, jak „dzielni” byli i jak „zaciekle” walczyli o wolność.

Czyją, o tym nigdy się nie wspomina, o tym jak i gdzie, z grzeczności się nie dyskutuje.

Są ich miliony, Towarzyszu. Zawsze były. Urodzą się, powiercą się przez chwilę i wrócą do dziury, z której wyleźli.

Czekają na bycie prowadzonymi, obserwują, gdzie mogą dołączyć i cierpliwie czekają na kogoś, kto wepchnie im jedzenie do ust i pomoże żuć.

Zaczekasz na nich, Towarzyszu?

Zaczekasz na tych samych ludzi, którzy wolą, byś TY cierpiał, i byś TY zginął, aby oni mogli się bawić bez ryzyka?

Zaczekasz na ludzi, którzy nie ruszą palcem by tobie pomóc, dopóki nie będą musieli martwić się o to, że wpadną w kłopoty i zanim wszystkie trudności zostały rozwiązane?

Będziesz czekał i kreślił plany by przekonać tych, którzy potrzebują przekonywania, którzy nie ruszą się o centymetr, dopóki nie będą wiedzieli, ile drzew zostanie zasadzonych w każdej nagle darmowej szkole dla głuchych i ślepych?

Zaczekasz na ludzi, którzy twoje działania nazywają grzechem i modlą się przed policyjnymi pałkami?

Będziesz czekał aż cała planeta zgodzi się na ideę, monumentalne wydarzenie, które byłoby pierwsze w naszej historii?

Czy jesteś przygotowany, drogi towarzyszu, by umrzeć tak samo jak oni, otoczony przez tanie partyjne przysługi i jeszcze tańszą muzykę, podczas gdy twoi przyjaciele śpiewają hymny banalnej egzystencji?

Czy weźmiesz sprawy we własne ręce?

Nie bierz mnie za idiotę towarzyszu, i mam nadzieję, że nim nie jesteś. Nie chcę umrzeć i nie chcę trafić do więzienia. Nie mam pożytku z męczeństwa bo chcę żyć wolny, tak samo jak ty.

Jednak jeśli jesteś przygotowany do działania, do odłożenia na bok sprzeczek i by prawdziwie budować, być może masz szansę. Ty i Ja. Mam dość gadania o nich.

Co jeśli skupilibyśmy się na zdobyciu wolności? Co jeśli zbudowalibyśmy struktury potrzebne, by tego dokonać? Co jeśli zamiast sprzeczania się o fryzury czy kolory flag, kłócilibyśmy się o rośliny do zasadzenia, czy sklepy do obrabowania? Co jeśli stworzylibyśmy unię, gang, przeznaczony do zdobycia tej wolności. Co jeśli przestalibyśmy kłócić się w internecie, zebrali się i zostali prawdziwymi towarzyszami, takimi, którzy mogą ukrywać się wzajemnie przed policją i zapewniać bezpiecznie miejsce do przenocowania?

Co jeśli moglibyśmy polegać na sobie nawzajem tak bardzo, że czułbym się bezpiecznie wszędzie gdzie pójdę, bo wiedziałbym, że cios w jednego naprawdę jest ciosem we wszystkich? Co jeśli nie czekalibyśmy na apokaliptyczną wojnę, i zamiast tego zaczęlibyśmy prowadzić NASZĄ wojnę każdego dnia, wojnę przeciwko wszystkiemu, co nas zniewala?

Co jeślibyśmy to zrobili? Co jeśli odłożylibyśmy teorie na bok i skupili się na tym? Dlaczego nie?

Dlaczego czekać?

Nikt nie nadchodzi by ciebie ocalić, Towarzyszu.

Nikt.

Wszystko więc zależy od ciebie i mnie.