Category Archives: Teoria

Crimethinc. Dyskretny urok burżuazji albo tyrania suszarki do włosów.

Czy twój ojciec przeskakuje niczym konik polny z jednego hobby na drugie, bezowocnie poszukując odpowiedniej formy spędzania tej niewielkiej ilości „czasu wolnego”, która mu przysługuje po pracy? Czy twoja matka nieustannie przemeblowuje i  ponownie dekoruje wasz dom, pokój, póty nie będzie mogła rozpocząć wszystkiego na nowo? Czy ty sam stale drżysz na myśl o własnej przyszłości, tak jakbyś miał przed sobą jakąś z góry wytyczoną drogę i świat miałby się skończyć gdybyś z niej zboczył? Jeśli odpowiedź na powyższe pytania jest twierdząca, wygląda na to, że znajdujesz się w szponach burżuazji, ostatniego barbarzyńskiego plemienia na Ziemi.

Terror opinii publicznej

Opinia publiczna jest dla przedstawicieli burżuazji najwyższą instancją, gdyż są oni świadomi, iż żyją w stadzie wystraszonych zwierząt, które napadną na każdego, kogo nie rozpoznają jako swego. Trzęsą się ze strachu na myśl o tym, co pomyślą ich „sąsiedzi” o nowej fryzurze ich syna. Głowią się co jeszcze mogą zrobić, by wydawać się nawet bardziej normalni niż ich znajomi i współpracownicy. Nigdy nie pozwalają sobie na zapomnienie o włączeniu zraszacza do trawnika czy o odpowiednim ubraniu na imieniny szefa w biurze. Cokolwiek, co mogłoby ich wyrwać z codziennej rutyny, postrzegane jest w najlepszym razie jako podejrzane. Miłość i pożądanie są dla nich chorobami, potencjalnie śmiertelnymi, tak jak wszystkie inne pasje mogące pchnąć kogoś ku czynom, które doprowadziłyby do odrzucenia ich przez stado. Należy ograniczać je do potajemnych romansów i randek, do night-clubów ze stipteasem i agencji towarzyskich – na miłość boską nie kalajcie reszty z nas! Szalej gdy „twój” klub piłkarski wygrywa mecz, upij się do nieprzytomności gdy nadchodzi weekend, jeśli musisz – wypożycz film pornograficzny, ale nie waż się śpiewać, biegać czy kochać na naszych oczach. Pod żadnym pozorem nie przyznawaj się do uczuć, które są „nie na miejscu” w pomieszczeniu służbowym czy na proszonym obiedzie. W żadnym wypadku nie przyznawaj, że pragniesz czegoś więcej lub czegoś innego, niż to, czego pragną inni, cokolwiek lub ktokolwiek miałby to być.

Oczywiście ich dzieci także mają to wpojone. Nawet po koszmarze śmiertelnej rywalizacji w szkole podstawowej, nawet wśród najbardziej buntowniczych i radykalnych nonkonformistów obowiązują te same zasady: nie wprowadzaj nikogo w błąd co do tego kim jesteś. Nie używaj niewłaściwych symboli ani kodów rozpoznawczych. Nie tańcz gdy oczekuje się, że będziesz stał, nie odzywaj się gdy masz tańczyć, nie mieszaj trendów ani gestów. Zadbaj, by mieć dość pieniędzy, aby uczestniczyć w rozmaitych rytuałach. By nie pozostawić wątpliwości co do swojej tożsamości, wyraźnie zaznacz do jakich subkultur i stylów należysz, z jakimi zespołami, modami i poglądami chcesz być kojarzony. Przecież nie odważysz się zaryzykować utraty swojej tożsamości, prawda? W końcu to znak firmowy twojego charakteru, twoja jedyna ochrona przed oczywistą śmiercią w oczach kolegów. Pozbawiony tożsamości, bez granic określających ramy twego Ja, rozpłynął byś się w nicości, czyż nie?

Konflikt pokoleń

Starsze pokolenia burżuazji nie mogą nic zaoferować młodszym przede wszystkim dlatego, iż same nic nie mają. Wszystkie ich standardy są spróchniałe, wszystkie ich bogactwa to ledwie nagrody pocieszenia, żadne z ich wartości nie mają związku z prawdziwą zabawą czy spełnieniem. Ich dzieci to wyczuwają, więc buntują się kiedy tylko może ujść im to płazem. Robią tak wszystkie spośród tych, którym biciem nie wpojono jeszcze, powodowanego strachem, posłuszeństwa.

Continue reading Crimethinc. Dyskretny urok burżuazji albo tyrania suszarki do włosów.

Anonim: Pustynia

Wysiłkiem kilkunastu wspaniałych osób pod szyldem “TrⒶductores” udało się skończyć polskie tłumaczenie. Zamiast wstępu, poniżej umieszczam swoją recenzję pustyni dla 49 numeru “Innego Świata”.

Pełną polską wersję “Pustyni” możecie pobrać TUTAJ.

A TUTAJ znajdziecie formaty inne niż .pdf

PUSTYNIA

Jest takie miejsce w teorii, gdzie nihilizm spotyka się z ekologią. Prace z tego zakresu występują pod hasłem „zielony nihilizm”. Motyw ekologiczny przewija się zresztą dosyć często w teoriach zarówno nihilistycznych, jak i insurekcyjnych nic zatem dziwnego, że doszło do zderzenia nihilizmu z zieloną refleksją. To konkretne zderzenie zostało opublikowane przez anonimowego autora na www.anarchistlibrary.org pod tytułem Desert (1) w 2011 roku. W tytułowej pustyni główną bohaterką jest katastrofa ekologiczna, a bardziej precyzyjnie: seria kryzysów lokalnych wywołanych zmianami klimatycznymi, które po pierwsze, według autora: są nieuniknione, a po drugie: powinny całkowicie zrewidować nasz pomysł na anarchizm w nadchodzących latach. Drugą hipotezą w tekście, jak na nihilizm przystało, jest to, że rewolucja społeczna w znaczeniu jakim ją znamy, lub fantazjujemy o niej, że będzie, nigdy nie nastąpi.

O Desert zrobiło się głośno, krążyła w obiegu zainteresowanych tematyką teorii insurekcyjnej i nihilistycznej, a ostatnio przebiła się do szerszej anarchistycznej i post-lewicowej publiczności na portalach społecznościowych. Pustynia stała się rozpoznawalną ikoną tendencji nihilistycznej, egoistycznej, insurekcyjnej a szerzej anarchoindywidualistycznej w memach, popularne hasło read desert było często umieszczane w anarchistycznych tekstach i grafikach, a po wpisaniu go w wyszukiwarkę lub pasek adresu, natychmiast jesteśmy kierowani prosto na bibliotekę anarchistyczną (2). Jakiś rok temu kilka osób na to natrafiło i przeczytało, w tym również ja. W tym roku na obozie anarchistycznym miałem okazję opowiedzieć o Desert, a wspólnym wysiłkiem kilku osób, właśnie mamy skończone 90% tłumaczenia tego 68-stronicowego tekstu. Do końca roku całość tekstu powinna być już dostępna za darmo, a już na pewno będzie na Czarnej Teorii.

Zanim jednak do tego dojdzie postaram się krótko opisać co będziecie mogli tam znaleźć. Nihilizm zakłada, że nie dojdzie do rewolucji. W takim właśnie tonie rozpoczyna się „Pustynia”, czyli zaczynamy insurekcyjnym standardem – krytyką ruchu. Wobec tego pozostaje nam prowadzić coś na kształt wiecznego protestu. Oczywiście dalej będzie istniał ruch anarchistyczny, w świecie „za murem” (globalna północ tak zwany świat Zachodu) będą istniały autonomiczne centra społeczne, będą protesty, czasopisma, debata, aktywizm i duże wystąpienia o charakterze ludowym. W miarę upływu czasu będzie coraz trudniej, min. z powodu coraz większego zakresu inwigilacji przez państwo, oraz nadciągającej katastrofy właśnie. Po krytyce ruchu i rozpisaniu scenariusza nadchodzi czas na same zjawisko globalnego ocieplenia. Wniosek jest oczywiście jeden- jest już za późno. W obecnych warunkach nie ma szans, żeby za pośrednictwem reform, poprzez procesy polityczne państw czy nawet organizacji międzynarodowych zatrzymać ten proces. Na gwałtowną (rewolucyjną) zmianę stosunków władzy i powstrzymanie tego procesu też się nie zanosi. Wszelki opór w postaci międzynarodowego ruchu na rzecz powstrzymania zmian klimatycznych jest nieskuteczny, z powodów jego słabości i uległości wobec władzy, a więc według logiki insurekcyjnej, dlatego, że jest za duży, stanowi hierarchiczną i widoczną dla władzy strukturę, której ułomności wszyscy znamy. W nadchodzącej przyszłości, należy skupić się na autonomii, tej ideologicznej, jak i fizycznej – przestrzennej. Ten walczący o każdy skrawek autonomii anarchizm świata północy czeka na swój czas, a tymczasem w regionie globalnego południa dzieją się rzeczy.

Na południu zaś państwa zaczną upadać. Niektóre już upadają, albo tracą znaczenie na tyle, że w takiej Afryce im dalej w interior, tym zasięg władzy bardziej niknie. Międzynarodowy kapitał nigdy tak naprawdę nie wszedł w obszary Afryki leżące z dala od ośrodków przemysłowych, portów, kopalń i miejsc skupienia władzy państwowej. Oznacza to, że zdecydowana większość terytorium Afryki, i jej mieszkańców żyje w swego rodzaju anarchii, często wprowadzając rozwiązania oddolne i kolektywne, które zastępują państwo. Oczywiście nie są to w żadnym wypadku czyste ideowo komuny anarchistyczne, lecz autor dosyć szeroko opisuje przypadki takich społeczności, a tego typu obszar badań w literaturze anarchistycznej jest dobrze znany (3). Tytułowa „Pustynia” jest zatem opisem zmian klimatycznych, jak i poszerzających się stref autonomii, które to rugują państwo i stwarzają możliwości dla anarchii. W miarę jak obszar południa „pustynnieje”, w związku ze wzrostem temperatury na Północy jej puste obszary będą się wypełniać infrastrukturą przemysłową a wokół nich wyrastać będą nowe ośrodki miejskie. Globalny kapitał w warunkach zmian klimatu będzie szedł do północy, na pustkowia Kanady czy Rosji, gdzie są surowce. Miast będzie zatem przybywać na północy. Życie w miastach południach również stwarza warunki do autonomii. Około miliarda ludzi jest skłotersami. W takich miastach, jak Kalkuta czy Manila niezliczona ilość ludzi zajmuje nielegalnie ziemie i buduje schronienia bez sankcji prawnej, na przykład brazylijskie favele.

Rewolucja anarchistyczna nie nadchodzi, ale w zamian za to nadciąga katastrofa klimatyczna. Możliwości autonomii życia wzrastają na tytułowych pustyniach, kiedy w miastach północy trwa walka o każdy jej pozostały skrawek. Na Południu państwo i kapitał odpuszczają, na północy dokręcają śrubę. Kapitał odpuszcza poszerzające się połacie południa, ponieważ nie ma już obecnie tam możliwości istnienia, a to dlatego, że w warunkach kryzysów wywołanych zmianami klimatycznymi, zwyczajnie mu się to nie opłaca. Na skutek tych zmian (klimatycznych) nie tylko władza się wycofuję i konkuruję na wielu obszarach z autonomicznymi przestrzeniami (czy to świadomymi rewolucyjnie, jak w stanie Chiapas, czy rządzonymi przez lokalnych watażków), ale miliony uchodźców klimatycznych nadciągają w stronę muru (Globalnej Północy). To oczywiście przyczynia się do napięcia w krajach Północy, nastroje nacjonalistyczne wzrastają, władza dociska, jest coraz trudniej występować przeciw niej. W pewnym momencie, gonieni powodziami, suszami, wojnami, biedą i głodem ci ludzie Południa zdobędą Północ, a wtedy właśnie zmieni się oblicze anarchizmu. Na północy anarchiści będą mieli cały wachlarz doświadczeń i perspektyw życia w anarchicznych autonomiach.

Dystopijna wizja rodem z science-fiction czy w jakimś stopniu prawdopodobny scenariusz? Przekonacie się niebawem sami, gdy tylko polskie tłumaczenie ujrzy światło dziennie.

Konrad (Czarna Teoria)

Przypisy:

(1) https://theanarchistlibrary.org/library/anonymous-desert

(2) Sprawdźcie sami: www.readdesert.org

(3) Patrz: Peter Gelderloss. Anarchy Works, 2010

Ekonomiczny Nihilizm – Anarchistyczna sprawa przeciwko ekonomii

Ekonomia (ang. economics) może zostać zdefiniowana jako dziedzina nauk społecznych, skupiona głównie na analizie produkcji, konsumpcji oraz dystrybucji dóbr i usług. Gospodarka (ang. economy) za to, może zostać zdefiniowana jako system stworzony po to by kontrolować i zarządzać produkcją, konsumpcją i dystrybuowaniem owych dóbr i usług. Warto zwrócić uwagę na fakt że nie skupia się ona na sprostaniu potrzebom i zachowaniu symbiozy z lokalnym bio-regionem, ekosystemem czy też planetą. Nie wiąże się też chęcią utrzymania ziemi w dobrym stanie, czy przetrwania gatunku. Nie wspomina o uzupełnianiu się nawzajem, tylko o produkcji, dystrybucji i konsumpcji.

Cykl produkcji, dystrybucji i konsumpcji nie łączy się z ideą ludzi działających razem by znaleźć sposoby wspomagające samorealizację i zaspokajanie swoich potrzeb. Tak jak organizacja, priorytetem gospodarki jest kontynuacja swojej egzystencji i chęć rozwoju. W większości przypadków gospodarka musi się rozrastać by przetrwać. Tak jak w przypadku organizacji, gdzie chęć samo-utrwalenia stanowi priorytet, egzystencja gospodarki stanowi priorytet ponad jednostkami istniejącymi w tejże gospodarce, ponad ziemią na którą jest ona narzucona oraz nad samą planetą. W ten sam sposób w jaki organizacja nie stanowi precyzyjnego odzwierciedlenia chęci i pragnień swoich pojedynczych członków, gospodarka nie jest dokładną reprezentacją potrzeb i pragnień jednostek funkcjonujących w społeczeństwie i sposobów w jakie chcieliby oni spełnić te potrzeby i pragnienia.

Jako anarchiści pragniemy odrzucić gospodarkę i ekonomię oraz wszystko co za sobą pociągają, niech będą to rynki, wynagrodzenie, centralne planowanie, przemysł czy praca. Jako tacy, jesteśmy ekonomicznymi nihilistami – deklarując że nie można przypisać wartości żadnemu systemowi produkcji, konsumpcji i dystrybucji dóbr. Bez różnicy czy system ten jest feudalistyczny, kapitalistyczny, socjalistyczny, komunistyczny czy merkantylistyczny. Systemy te nie tylko nie mają żadnej wartości, ale stanowią one formę społecznej kontroli. Są szkodliwe i zabójcze dla ludzi, zwierząt, ekosystemów i planety, ergo muszą zostać zniszczone. Niezależnie od tego czy gospodarka jest prowadzone przez kapitalistyczny, faszystowski czy socjalistyczny reżim. Lub nawet jeśli jest to ekonomia uczestnicząca, nadal jest systemem narzuconym na ludzi, istoty nie-ludzkie i ziemię.

Wielu anarchistów, od “anarcho-kapitalistów” po mutualistów i anarchokomunistów, określa się za pomocą pewnych teorii ekonomicznych, ideologii i dogmatów których się trzymają. Nie twierdzę że ci ludzie nie są anarchistami, lecz ich dogmaty nie są anarchistyczne i ich wdrażanie nie prowadzi do anarchii. Co w sytuacji gdy jednostka postrzega coś jako anarchistyczne w teorii, w praktyce okazuje się być autorytarne czy hierarchizujące? Czy powinniśmy trzymać się owych systemów i teorii ekonomicznych, ogłaszając je nieomylnymi oraz uzewnętrzniając błędy ( Przykład: “Kapitalizm nie zawiódł, po prostu przy władzy znajdują się niewłaściwi ludzie”, czy “Socjalizm nie zawiódł, po prostu został źle wdrożony”)? Czy powinniśmy skakać do następnego ekonomicznego eksperymentu niczym obywatel skaczący do urny, by zagłosować na kolejną partię? Czy jednak zdamy sobie w końcu sprawę że anarchia i gospodarka są wzajemnie rozłączne i nie mogą zostać stopione, pomimo widocznego używania czarno-czerwonych czy czarno-żółtych i czarnych flag i przedrostka “anarcho-”, oraz zaczniemy patrzeć poza dogmaty oraz prefabrykowane modele ekonomiczne w poszukiwaniu czegoś bardziej pożądanego? Czy będziemy poszukiwać wolności gospodarczej, czy wolności od gospodarki?

Continue reading Ekonomiczny Nihilizm – Anarchistyczna sprawa przeciwko ekonomii

Dlaczego warto i należy zasłaniać twarz w trakcie protestu

Koordynator „Sieci Monitorowania Policji” (Netpol) – Kevin Blowe, wyjaśnia dlaczego organizacja zachęca aktywistów do zakładania masek.

W czerwcu 2015-ego roku, Netpol rozpoczęło kampanię starającą się zachęcić aktywistów do zakrywania twarzy w trakcie marszów i demonstracji.

Wyszliśmy z tą inicjatywną ponieważ jest to jedna z nielicznych metod oporu przed narastającą natrętną inwigilacją uliczną. Inwigilacją tą jest chociażby śledzenie przez policję mediów społecznościowych z których biorą zdjęcia i transmisje na żywo, rozmawianie z protestującymi pod pozorem „ułatwienia” ich aktywizmu, czy rutynowe filmowanie wszystkich. To całe zbieranie danych jest przytłaczająco jawne i nie wymaga uczestnictwa policji pod przykryciem – większość tych danych jest im wręczana przez nas, bez żadnych obiekcji. Przeprowadza się to niemal na skalę industrialną, w celu budowania baz danych o różnych ruchach społecznych, ich strukturach i/lub ich sojusznikach.

Właśnie z tego powodu Netpol zorganizowało zbiórkę na kupno dwóch tysięcy zakryć twarzy, aby następnie rozdać je za darmo w trakcie protestu przeciwko polityce oszczędności w Londynie. Setki uczestników wzięło wymienione zakrycie i od tamtej pory „Netpolowe maski” pojawiały się na przeróżnych demonstracjach – nawet w Calais. Zostaliśmy nawet uhonorowani, atakującym nas artykułem gazety The Mail on Sunday – co ciekawe, zostali oni zmuszeni do zapłacenia nam potem za skradzioną z naszej strony ilustrację.

Była to niesamowita przygoda, jednak w ostateczności nasz cel nie został osiągnięty: Netpol nie zmieniło znacząco nastawienia ludzi wobec zakrywania się przed inwigilacją oraz nie odstąpiło ich od myśli, jakoby maski miały być stereotypowym symbolem „agresywnej” (zatem nieodmiennie nieupoważnionej) mniejszości. Było kilka późniejszych prób rozpowszechnienia idei maskowania – chociażby przez kilku protestujących na marszu uczniowskim w 2015-tym roku. Niestety i te incydenty nie przyniosły skutku. Zamiast tego, często otrzymujemy pytania, o to „kiedy wyprodukujemy więcej podobnych zakryć”, gdzie nasz cel był całkowicie inny – chcieliśmy zwrócić uwagę na to, aby ludzie tworzyli takie maski sami.

Istotne jest zadanie sobie pytania, dlaczego zakrywanie twarzy w trakcie protestu jest uznawane za całkowicie normalne i pospolite w wielu miejscach na świecie – od Stanów Zjednoczonych aż po Azję południowo-wschodnią – a jednak w Wielkiej Brytanii już nie. Aby zmienić głęboko zakorzenione nastawienie, należy być może obrać za cel, wysunięcie dobrego politycznego – a nie tylko taktycznego – argumentu.

Wielu prowadzących kampanie zna się na argumentach taktycznych. Wiedzą oni, że służba wywiadowcza jest wykorzystywana przez policję, po to by stworzyć profil struktury, trwałości i silnych cech grupy protestującej, aby następnie odnaleźć sposób na osłabienie jej. Służba wywiadowcza jest niewątpliwie używana również do brania poszczególnych działaczy za cel inwigilacji, oraz do ułatwienia policji działania pod przykryciem. Masowa inwigilacja pozwala teraz na branie każdego pojedynczo z tłumu na cel, przez co policja ma strategiczną przewagę; pozwala na dzielenie uczestników takich marszów na tych „złych” i „dobrych”; pozwala na izolowanie poszczególnych grup aby ułatwić sobie kontrolowanie zachowania tłumu.

Rezultatem jest osłabienie kolektywnego poczucia bezpieczeństwa i solidarności, które demonstracja – bądź pikieta – ma ludziom dostarczać. Oznacza to również, że wyróżniający się działacze bądź „organizatorzy”, są narażeni na wizyty we własnym domu, są regularnie śledzeni albo nękani w miejscu pracy. Właśnie przez to, że taka możliwość jawnej i ulicznej inwigilacji istnieje, powinniśmy dla większego bezpieczeństwa (czyli dla zachowania prywatności) protestujących – zasłaniać lub maskować twarz. A ma to robić nie kilka osób, tylko wszyscy.

To jest właśnie argument taktyczny – co zatem z argumentem politycznym?

„Nikogo nie obchodziło kim jestem – dopóki nie założyłem maski”

Po pierwsze – tak jak Bane z filmu „Mroczny Rycerz Powstaje” zwięźle powiedział – noszenie maski nie służy tylko temu aby się ukrywać: lecz również po to, aby stać się widocznym.

Być może lepszym przykładem byłoby to, czego moglibyśmy się nauczyć od takich grup jak Zapatyści (EZLN) z Meksyku – noszenie masek jest tam pospolite, a dodatkowo niesie to za sobą dramatyczny i potężny impakt. Jest to sposób oznajmienia przez rdzenną ludność tego, że mimo iż przez wieki byli oni ignorowani, to teraz dzięki kolektywnym staraniom nie zostaną oni niezauważeni. „Zakrywamy nasze twarze”, mówią, „by być widoczni”.

Wielu uczestników akcji ulicznych w Wielkiej Brytanii uważa, że i ich protesty są często ignorowane – poza przypadkami gdzie ich żądania mieszczą się we wcześniej już ujętym i najczęściej negatywnym narratywie mediów, które mają na celu tylko zmarginalizowanie domagań danej grupy protestującej. Wyobraźcie sobie teraz, jaki impakt pozostawiłoby zawłaszczające ulice, tysiące zamaskowanych ludzi.

Dusza działań kolektywnych

Po drugie, Zapatyści twierdzą że ukrywanie twarzy w miejscu publicznym, demonstruje odrzucenie „normalnej” czy tradycyjnej polityki reprezentacyjnej i/lub partyjnej, „rzeczników” i wyróżnianie respektu wobec konkretnej jednostki, czy wizerunku który miałby „reprezentować” partie i ich członków.

Idea ta, że każdy – bez względu na tożsamość – może uczestniczyć we wspólnym podejmowaniu decyzji, jest również podstawą naszych przekonań – tak samo jak pozbycie się hierarchii i autorytaryzmu.

Protest, może, a wręcz powinien reprezentować celebrację właśnie takich kolektywnych starań, jak i demokrację bezpośrednią – słowami EZLN’owskiego Subcommandante Marcos’a: „błędy są odmieniane przez pierwszą osobę liczby pojedynczej, a sukcesy – przez trzecią osobę liczby mnogiej”.

Zakrywanie twarzy w miejscu publicznym wiąże się z tym, że państwo nie może określić kto jest głównym dowodzącym – a to ponieważ nikt nie dowodzi, a to ponieważ każdy dowodzi.

Budowanie ruchów bazujących na równości

Po trzecie, kolektywne zakrywanie twarzy demonstruje przywiązanie do równości. Jest to również pewnego rodzaju wybór – pomaga to we włączaniu w akcję tych, którzy bez maskowania mogliby zostać pominięci.

Continue reading Dlaczego warto i należy zasłaniać twarz w trakcie protestu

Anarchizm illegalistyczny kiedyś i dziś

„Rewolucja jest ukierunkowana na nowe rozwiązania; insurekcja nie pozwala nam już być zaaranżowanym, ale zaaranżować samych siebie i nie pokładać żadnych nadziei w „instytucjach” – Max Stirner

„Nie podążaj za mną… Nie poprowadzę cię…
Nie idź przede mną … Nie pójdę za tobą …
Wydeptuj własną ścieżkę… Zostań sobą…”– Uwięziony członek, Konspiracyjnych Komórek Ognia

„Wiem, że ta walka między potężnym arsenałem państwa a mną kiedyś się zakończy. Wiem, że zostanę pokonany, będę słabszy, ale mam nadzieję, że będę mógł zmusić cię aby to zwycięstwo drogo kosztowało.”– Octave Garnier

Tego dnia, ponad 100 lat temu, 21 kwietnia 1913 r., illegalista i indywidualistyczny anarchista Raymond Callemin został stracony gilotyną na rozkaz państwa francuskiego. W rocznicę jego egzekucji piszę to na pamiątkę wszystkich tych, którzy polegli lub zostali uwięzieni w wojnie społecznej przeciwko społeczeństwu.

Illegalizm jest pochodną anarchizmu indywidualistycznego. To odmowa bycia wykorzystanym, zmuszanym do pracy dla jakiegoś bogatego tyrana, zamiast tego illegalista wybiera obrabowanie go. Jest to anty-pracowa etyka, dla indywidualnej autonomii realizowana w prawdziwym życiu od razu poprzez wywłaszczenie.

Indywidualistyczne wywłaszczenie zyskało rozgłos we Francji w ostatnich dziesięcioleciach XIX i na początku XX wieku i zrodziło to, co miało stać się znane jako illegalizm. Zwolennikami wywłaszczenia byli tacy anarchiści, jak Clement Duval i Marius Jacob. Marius Jacob kradł, aby utrzymać siebie, ale także finansował ruch anarchistyczny i inne sprawy. Jest to główny czynnik, który oddziela illegalizm od indywidualistycznego wywłaszczenia, illegaliści kradli wyłącznie dla siebie. Chociaż niektórzy z nich, z środków zdobytych podczas wywłaszczeń, finansowali indywidualistyczne anarchistyczne gazety oraz przekazywali pieniądze towarzyszom, którzy byli w potrzebie.

Illegaliści, z których wielu, zainspirowanych było przez Maxa Stirnera i Friedricha Nietzschego, przekonywali, że dlaczego niby powinni czekać na bierne stado wyzyskiwanych i biednych klas, aby te powstało i wywłaszczyło bogatych? Ubodzy wydawali się całkiem zadowoleni z warunków, w których przyszło im żyć. Dlaczego illegaliści muszą czekać na wyzyskiwanych robotników, aż ci zostaną oświeceni rewolucyjną świadomością? Dlaczego mieliby dalej wieść życie pełne wyzysku i zapracowywania się na śmierć, czekają na przyszłą rewolucję społeczną, która może się nigdy nie wydarzyć? Illegalistyczni anarchiści nie wierzyli w walkę robotniczą, więc postanowili walczyć i obrabowywać bogatych, było to czysto egoistyczne przedsięwzięcie.

Stirner nazwałby ich „świadomymi egoistami”, odzyskiwali z powrtoem swoje życia, nie prosząc nikogo o pozwolenie na istnienie. Odmawiali bycia niewolnikami panów i państwa. Illegaliści zdecydowali się wykraść sobie drogę poprzez świadomy bunt przeciwko społeczeństwu

Illegalistyczni anarchiści obrabowywali, strzelali, dźgali nożami, fałszowali pieniądze i popełniali nieco dziwne podpalenia w całej Europie, ale głównie we Francji, Belgii i we Włoszech. Były bitwy z użyciem broni i strzelaniny z glinami. Długie wyroki więzienia i egzekucje.

Jedna z takich grup illegalistycznych anarchistów miała zostać uwieczniona jako „Gang Bonnota”.

Continue reading Anarchizm illegalistyczny kiedyś i dziś

USA, Nieznany autor: Rewolucyjny anarchizm przeciw demokracji państwowej

Doszło do momentu, w którym liberalne tendencje wewnątrz ruchu anarchistycznym w USA powinny zostać dogłębnie przemyślane przez anarchistycznych rewolucjonistów.

Kiedy w 2016 wybrano Trumpa na prezydenta, pojawił się pewien napływ zainteresowania anarchizmem, szczególnie poprzez korporacyjne media zafascynowane antyfaszyzmem. Zamiast uważać korporacyjne media za wroga, niektórzy anarchiści z przyjemnością przyjęli nowe zainteresowanie. Odkąd zaczęli dążyć do strategii przyciągania zainteresowania mediów, rozwadniali anarchistyczne idee by przystosować się do liberalnego grona odbiorców. To oznacza przykładanie mniejszej wagi do walki o anarchizm, zamiast utożsamiania go z “demokracją bezpośrednią”. To zbliżanie się do liberalizmu jest niebezpieczne, ponieważ gra według państwowej strategii tłumienia rewolty, dopuszczając przypuszczalnie radykalne idee by zostały wchłonięte przez partyjnych polityków socjal-demokracji jak na przykład Aleksandrę Ocasio-Cortez.

Jako rewolucyjni anarchiści żyjący na terenie szatanów zjednoczonych, naszym głównym wrogiem państwo białej-supremacji, którego ideologia liberalnej demokracji jest pod wieloma względami nie do odróżnienia od faszyzmu. Szatany zjednoczone zabiły miliony osób na świecie w imię demokracji. Anarchiści walczyli na wskroś historii dla rewolucji oraz ku obaleniu państwa i kapitalizmu. Każda próba zabezpieczania się reformami wewnątrz obecnego systemu, jest całkowicie destrukcyjna dla celów do których dąży rewolucyjny anarchizm. Reformy tylko wzmacniają taktykę państwowego tłumienia buntów.

Rewolucyjny anarchizm w US osiąga punkt w którym waleczność powinna się zintensyfikować by wesprzeć tych, którzy są uciskani i atakować założenia amerykańskiej białej supremacji. Powinniśmy również przestawiać anarchistyczne idee jak jak najbardziej jasno i wyraźnie, nie rozwadniając ich przekazu przez popieranie reform, ale nieustanne podkreślanie że walczymy o całkowite wyzwolenie. To oznacza atakowanie i niszczenie więzień które są niewolą dla milionów, oraz policji która rutynowo morduje czarną ludność w całym kraju. Anarchiści powinni być stanowczy i stale odrzucać wszelkie próby zmiany anarchizmu w coś, co przydaje się (a nie zagraża) korporacyjnym mediom.

Niedawne męczeństwo Tekosera Pilinga (Lorenza Orsetti) i Michała Złobickiego dostarcza przykładu ukazującego powagę sytuacji, którą należy rozpatrywać historycznie. Anarchiści ponownie narażają życie by zaatakować siły państwa i faszystów na całym świecie.

Zamiast płoszyć się przed wojowniczością, powinniśmy zastanowić się nad tym, jak można spotęgować nasze działania. Czerpiąc inspirację z odwagi anarchistycznych męczenników, możemy wyrazić jasno, że anarchizm jest zagrożeniem dla liberalnych, jak i konserwatywnych polityków. Oraz że anarchiści potrafią, oraz będą uderzać w serce amerykańskiej demokracji, dopóki nie spłonie ostatnie więzienie!

– Tekst jest zasługą anonimowego autora lub kilku.

O problemie przemocowych zachowań na lewicy

Nadesłano 26.02.2019:

W aktywizmie i na lewicy mamy problem z przemocą. Nie da się tego ukryć. Najbardziej bolesny dla mnie jest tutaj częsty brak spójności z deklarowanymi wolnościowo-antyprzemocowymi wartościami. W tym tekście spróbuję podzielić się moimi przemyśleniami na ten temat. Moje obserwacje siłą rzeczy obarczone są pewnym błędem, ponieważ jestem w stanie tylko subiektywnie zanalizować pewien wycinek otaczającej mnie rzeczywistości. Nie roszczę sobie tutaj pretensji do prawd absolutnych. Mam na celu raczej zachętę do dalszych przemyśleń. Zdaję sobie sprawę z tego że lepiej jest dawać pozytywny wzorzec- mówić o tym jaki aktywizm powinien być, a nie tylko skupiać się na krytyce. Jeśli chodzi o moją „pozytywną” wizję aktywizmu, opowiem o niej skrótowo na sam koniec.

W kręgach anglojęzycznych, (czy też wręcz amerykocentrycznych) mówi się ostatnio sporo o tzw callout culture czy też cancel culture. Terminy te są używane by określić zjawisko występujące w około lewicowym środowisku, polegające np. na zbyt szybkich osądach i karach na osobach, których zachowania czy poglądy uzna się za problematyczne, czy też na nadużywaniu terminologii antyprzemocowej.

Z moich obserwacji wynika że w polskiej sferze aktywistycznej nie ma toksycznej callout/cancel culture w rozumieniu amerykańskim. Widzę raczej problem z tym, że powszechne jest to, że osoby które mają przemocowe zachowania i sieją szkodliwe poglądy nie ponoszą za to odpowiedzialności.

Wyłania mi się w głowie kilka typów sylwetek stereotypowego aktywisty przemocowca, którego można spotkać w Polsce.

Dla osób zaznajomionych z językiem socjologicznym- będę tutaj próbować (możliwe że nieudolnie) stworzyć pewne „typy idealne” przemocowych aktywistów- to co zaraz tutaj opiszę nie przedstawia żadnych konkretnych ludzi, ma na celu pokazanie w uproszczony sposób pewnych zjawisk. Owe „typy idealne” chcę opisać po to, by móc na spokojnie zastanowić się nad zjawiskiem przemocy wśród aktywistów i otworzyć pole do wspólnego zastanawiania się jak jej zapobiegać.

Chcę bardzo wyraźnie zaznaczyć po raz kolejny, że nie chodzi mi o obwinianie konkretnych jednostek. Wszyscy jesteśmy „produktem” takiego, a nie innego systemu. Wszyscy internalizujemy przemocowe normy, ciężko jest tego się nagle pozbyć. Czasem nawet to, że zdajemy sobie sprawę z problemu, nie wystarcza. Wszyscy też powinniśmy wspólnie, jako środowisko, z przemocą walczyć- zarówno ze swoimi własnymi tendencjami (poprzez autorefleksję, szkolenie się czy też terapię), jak i u innych- poprzez edukowanie ich, a w ostateczności wykluczanie ze środowisk aktywistycznych osób niechętnych do zmiany zachowania czy poniesienia odpowiedzialności za własne czyny.

Niniejszym przedstawiam typologię przemocowych aktywistów.

1)Papierowi feminiści i feministki
Deklarują feministyczne wartości, ale w swoim życiu ich nie stosują.
Najbardziej jaskrawe ich podtypy to:
a) Gwałciciele
b) Obrońcy gwałcicieli
Chyba nie muszę zbyt wiele tłumaczyć przy punkcie a. Za to przy punkcie b – Kluczowe jest wierzenie ofiarom. Zadawanie się z gwałcicielami jeszcze bardziej podważa poczucie bezpieczeństwa ofiar, prowadzi do dalszej izolacji poszkodowanych i ich krzywdy. Niedopuszczalne jest by więzi koleżeńskie były ważniejsze niż walka z przemocą. Takie zachowania szkodzą całemu ruchowi, rozbijają go od środka, sprawiają że wykluczane są nie tylko osoby bezpośrednio poszkodowane, ale też ci którzy próbują je wspierać.

2) Dobrotliwi seksiści i pseudosojusznicy
cechuje ich patriarchalne, protekcjonalne traktowanie grup opresjonowanych. Mają niechęć do samodzielnego poszukiwania informacji, oczekują wsparcia emocjonalnego od osób z grup marginalizowanych w zamian za płytkie deklaracje. Ich wsparcie jest czysto warunkowe. Oczekują że osoby z grup marginalizowanych będą zabiegać o ich wsparcie poprzez rezygnowanie z bardziej radykalnych postulatów lub poprzez prezentowanie się w określony sposób.

3) Redukcjoniści
Zajmują się tylko sprawą którą sami uważają za najważniejszą, nie licząc się z tym że ich działania mogą negatywnie wpływać na inne grupy doświadczające opresji.
Mogą być redukcjonistami klasowymi – w ultra ortodoksyjny sposób interpretować Marksa i uważać że tylko walka klas jest sprawą, którą warto się zajmować.
Mogą uważać ableizm lub transfobię za fanaberie, albo tworzyć sobie hierarchię opresji i wybiórczo decydować która jest ważna a która nie. Dobrym przykładem mogą być ableistyczne czy mizoginiczne kampanie reklamowe PETA.

4) Weterani – „staroanarchiści”, „starotransy”
Uważają że są wielkimi, ostatecznymi autorytetami w sprawie aktywizmu. Patrzą z góry na każdego kto według ich mniemania ma krótszy staż aktywistyczny. Na krytykę lub próbę zmiany sposobu działania reagują agresją. Działają często z poparciem sporych grup aktywistycznych, którym przewodzą, wykorzystują tą władzę by wyśmiewać każdego kto im wejdzie w drogę.

Continue reading O problemie przemocowych zachowań na lewicy

Ogólna teoria rodzimowierczego anarchizmu

Komentarz redakcji: Jak dobrze wiecie dajemy przestrzeń innym obliczom anarchizmu, jednak upewniamy się, czy nie jest to jakaś dziwna mutacja, która dałaby możliwość interpretacji w sposób taki, który otwierałby furtkę do opresji jakiejkolwiek grupy. W przypadku mariażu Rodzimowierstwa i anarchizmu należy być szczególnie ostrożnym, lecz znam autora i wiem, że tekst pochodzi z zaufanego źródła- nie ma tam miejsca na żadną formę dyskryminacji ze względu na pochodzenie etniczne. Poza tym, doskonale znam kilka osób w polskim ruchu, które otwarcie przyznają się do Rodzimowierstwa.  

Komentarz tłumacza: Rozmyślania zawarte w niniejszym artykule osadzone są na gruncie rodzimowierstwa germańskiego i jego specyfiki. Mimo to może on jednak pełnić funkcję inspiracji i wzorca dla analogicznych wniosków wysnuwanych na gruncie innych rdzennych systemów wierzeń, takich jak rodzimowierstwo słowiańskie czy hellenizm.

Istnieją dwa główne filary, na których opiera się teoria germanowierczego (ang. Heathen) anarchizmu. Pierwszym z nich jest uzasadnienie oparte na danych historycznych, praktykach społecznych ludów germańskich, oraz współczesnej archeologii. Drugi zaś oparty jest na szeroko uznawanym poemacie kosmogonicznym Völuspa oraz prawdach duchowych zawartych w kosmologii cyklicznej.

Pierwszy element opiera się na przetrwałych zapiskach, dowodach i znanych praktykach przedchrześcijańskich kultur germańskich północnej Europy. Ich społeczeństwa rozwijały się w sposób organiczny i wolny od interwencji państwowej oraz państwopodobnych instytucji. Przed ustanowieniem władzy wojskowej arystokracji przed upadkiem Imperium Rzymskiego oraz w późniejszych latach ery wikingów, społeczności plemion germańskich rządziły sobą poprzez ludowe wiece. Owe wiece dopuszczały wszystkich wolnych ludzi, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, do wypowiadania się, głosowania i proponowania pokojowych dróg rozwiązywania konfliktów. Samowładztwu towarzyszyła samokontrola: w owych starożytnych społeczeństwach wszyscy wolni ludzie byli zobowiązani do brania udziału w obronie społeczności i utrzymywaniu porządku. Jednym z najlepszych tego przykładów jest powszechnie znany zwyczaj, wymagający od wszystkich wolnych ludzi posiadania broni i znajomości jej obsługi.

Samowładcze społeczności przedchrześcijańskich Germanów nie czuły potrzeby tworzenia przymusowego, opresyjnego państwa w celu rządzenia sobą, ani też instytucji społeczno-gospodarczych, jak kościoły czy korporacje, do narzucania form życia codziennego. Ziemie stanowiły wspólną własność żyjących na nich rodzin. Ich gospodarki były nastawione na produkcję zaspokajającą potrzeby ludności, a nie na gromadzenie jej kosztem olbrzymich majątków osobistych. Handel prowadzony był w celu zdobywania użytecznych dóbr i surowców.

Drugi filar ma charakter duchowy. W Völuspie napisano, że w odległej przeszłości świata nie było nic oprócz ziejącej pustki rozciągniętej pomiędzy ogniem a lodem. Pewnego dnia ogień i lód zetknęły się, wytwarzając w ten sposób ogromny obłok pary, z której wyłonili się olbrzym Ymir i krowa Audumla. Ymir spłodził lodowych gigantów i zaludnił nimi świat, który wypełniały jedynie tundra i szron, dopóki z pierwotnego lodu nie zrodził się Buri – dziadek Odyna i jego braci. W przeciągu trzech generacji synowie i wnuki Buriego wiązali się z olbrzymami, żyjąc w ten sposób do czasu, gdy pewnego dnia Odyn wraz ze swoimi braćmi, Vili i Ve, nie powstali i nie zgładzili Ymira. We współpracy z innymi bogami użyli oni ciała olbrzyma jako budulca dla umiejscowionego w ziejącej pustce Midgardu. Jak głosi dalej Völuspa, w przyszłości Dziewięć Światów ulegnie spaleniu, bogowie polegną w walce podczas Ragnaröku, a z popiołów starego świata narodzi się nowy.

Continue reading Ogólna teoria rodzimowierczego anarchizmu

Egoizm Płci: O Samowłasności i Tożsamości

„Przemoc języka polega na dążeniu do zawarcia w sobie – a tym samym zniszczenia – tego, co nieuchwytne, do zawłaszczenia tego, co musi pozostać niedopowiedziane, aby język działał jak żywa istota” – Judith Butler, „Walczące słowa. Mowa nienawiści i polityka performatywu”

„Nie ma dwóch płci, a ich ilość wynosi n; jest tyle płci ile jest zrzeszeń. A jako że każdy z nas zrzeszał się wiele razy, każdy z nas posiada n płci. Kiedy dzieci odkrywają że zostały sprowadzone tylko do jednej płci – mężczyzny lub kobiety – odkrywają swoją bezsilność… Zostały zniszczone; ich niezliczona ilość płci została skradziona!” – Gilles Deleuze, „Negocjacje 1972 1990; Interpretacja Wypowiedzi”

Widmo krąży po dyskursie płciowym – widmo nihilizmu.

Podobnego zamieszania jakie wywołała publikacja: „Nihilizm Płci: Anty-Manifest”1, nie wywołała dotąd żadna inna współczesna praca dotycząca teorii feministycznej lub dyskursu płciowego. Było w niej coś unikalnego, coś co poruszyło nasz kolektywny radykalizm. Polityce akceptacji, wiarygodności i esencjalizmu płci nie udało się wskazać jakiegoś sugestywnego sposobu na uwolnienie od narzuconej społecznie normalności płciowej; w tym samym czasie trans-kobiety i trans-mężczyźni są wciąż narażeni na przemoc, osoby niebinarne są wciąż kolokwialnie zbywane przez wiele osób z lewicy, memy o „dwóch płciach” są dosłownie wszędzie, a walka o zróżnicowanie stała się ofiarą pinkwashingu2. Albo jesteśmy przywłaszczani, lekceważeni, stajemy się obiektem drwin i boimy się przemocy skierowanej w naszym kierunku, albo staniemy się kolejną statystyką która utonęła w morzu algorytmów social media.

Wszystkie osoby transpłciowe, niezależnie od identyfikacji, dzień w dzień toczą walkę między własną autentycznością a ideologią. Autorytarne nastawienie wciąż istnieje w tych niszach anarchistycznych, gdzie jednostki są zastępowane przez abstrakcje – paradoksalnie, zawsze w ramach „dobra” osób których zdanie ignorują. Z tego względu, wydaję mi się, że gdyby kapitalizm i cywilizacja upadły, transfobia by wciąż miała miejsce – a wręcz mogłaby się pogorszyć. To nie tylko kultura konsumencka zabija osoby trans, a też zawiłość personalnych, zinternalizowanych i systemowych ideologii, które transfobię właśnie napędzają – a my wszyscy, uczestniczymy w tym wszystkim częściej, niż mogłoby nam się wydawać.

No i są też ci ze środowisk lewicowych, post-lewicowych jak i prawicowych, którzy regularnie narzekają na temat „polityki tożsamości”. Za każdym razem powód jest inny, w zależności od tego, kogo się o to zapytamy. Najczęściej jednak sprowadza się to do tego: skoro ktoś wierzy w „transwyzwolenie” – wierzy w politykę tożsamościową, a to wszystko dlatego ponieważ nie jest wystarczająco „świadomy” tego aby uzmysłowić sobie, iż transgenderyzm jest konstruktem społecznym. Anty-idpolowcy [przeciwnicy polityki tożsamości], zakładają, że powinniśmy się głównie skupić na opresji ekonomicznej czy państwowej, bo jest to o wiele bardziej „materialne” niż rozwiązywanie kwestii osób trans (cokolwiek to w ogóle oznacza). Krytyka skierowana w kierunku toksycznej lewicy – wywodząca się właśnie ze środowiska polityki tożsamościowej – nieraz bywa bardzo przyzwoita; osoby uprzywilejowane powinny po prostu wstrzymać się od głosu gdy mówią o osobach uciskanych i kwestiach ważnych dla ofiar represji – uprzywilejowani powinny wpierw poszerzyć swoją wiedzę w temacie poszkodowanych, aby móc wyjść poza swój własny tok myślenia. Ostatecznie jednak, „polityka tożsamości” jest zbyt ogólna aby dokładnie wyartykułować to, co chciałaby przekazać i jest też za bardzo umowna, aby była godnym przeciwnikiem, tych, którym zależy na wyzwoleniu osób trans.

Rzecz której żądamy i rzeczą do której dążymy jako unikalne jednostki, jest po prostu możliwość, do swobodnego i szczerego wyrażania siebie. Ja, sama, wciąż wiodę podwójne życie: w życiu prywatnym mogę czuć się swobodnie będąc kobietą – jednak w przypadku gdy jestem w miejscu pracy lub gdy przebywam z niektórymi aktywistami (którzy nie tylko określają mnie mianem „geja”, ale też ignorują mój punkt widzenia (ignorują zatem moją tożsamość płciową)), muszę przyjąć rolę „mężczyzny”, która jest na mnie usilnie nakładana. Coś podobnego miało miejsce, gdy Deep Green Resistance3 powiedziało trans-kobietom, iż nie są one mile widziane na wydarzeniu dla Marksistek.

Nawet teoria feministyczna – obszerna szkoła myślenia, która obejmuje nihilizm i anty-humanizm – została tak napiętnowana, że przyjmuje się ją jako rzecz do odrzucenia. A tylko po to, aby szukająca siebie, mogła oddzielić się od: irracjonalnych aktywistek, TERFowych4 Marksistek czy *ziew* tendencji do swobodnej ekspresji (np. niesławne kolorowanie włosów na tęczowy). Jednak przez to odrzucenie, wiele osób niestety nie zauważy podobieństw między Simone de Beauvoir a Maxem Stirnerem, czy nawet Dorą Marsden, która była najbardziej wyróżniającą się Egoistyczną Feministką przed czasem Nihilizmu Płciowego – a to właśnie z nimi Nihilizm Płci zadebiutował: z naciskiem na nihilizm i anty humanizm, przepakował znaczną część teorii feministycznej, unikając przy tym etykiety Feminizmu.

Continue reading Egoizm Płci: O Samowłasności i Tożsamości

Dr Bones: Stirner nie był kapitalistą ty jebany dzbanie – ściągawka

Obecne towarzystwo Egoistów, jest dziwnym i poplątanym zjawiskiem – jest ono mocno podzielone na starszych czytelników Stirnera oraz na nowe pokolenie młodych chłystków. Jesteśmy świadkami rozgorzałych dyskusji w internecie (przyznam jednak, że wolałbym by takie debaty miały miejsce na ulicach), dotyczące tego, co Stirner miał faktycznie na myśli w swoim literackim arcydziele pt. „Jedyny i Jego Własność”.

Możemy zaobserwować jak różnice pokoleniowe budują wokół siebie granice interpretacyjne: większość starszych czytelników – głównie pokolenie X – uznaje Stirnera za Ultra-Kapitalistę czy Arcyłotra, popierającego niczym nieograniczoną konkurencję, na każdym kroku życia człowieka; młodsi zaś widzą w Stirnerze postać opowiadającą się za Egoizmem, który przeciwstawia się prawu, moralności i rządom najbogatszych, jednocześnie stawiając się za tym aby biedni zaczęli walczyć o własny interes.

Oczywiście są też tacy interpretatorzy, którzy są obiektem żartów ze względu na absurdalne wnioski do których doszli po zapoznaniu się ze Stirnerem. Jedną z takich osób to niejaki Paul O’ Sullivan, uważający, że Stirner popierał Biały Etno-nacjonalizm. Jeśli kiedykolwiek spotkalibyście osobiście podobną personę, radzę wam, abyście splunęli takiej sobie w twarz krzycząc „NIEZŁE DUCHY MORDECZKO”.

Zbaczam jednak z tematu.

Zawsze mnie dziwiło w tym podziale to, że starsi czytelnicy sprawiają wrażenie osób które nie przeczytały do końca „Jedynego i Jego Własności”, nie wspominając już o fakcie zignorowania „Krytyki Stirnera” w której to właśnie Stirner, dokładniej wyjaśnia skomplikowane koncepcje o których wcześniej pisał. Zakładają oni, że skoro krytykował – w zabawny zresztą sposób – komunizm, musi on w takim razie być kapitalistą; skoro uważasz Komunizm za coś gównianego, jesteś zatem automatycznie kapitalistą.

Ci ludzie zapominają jednak o tym, że Stirner brzydził się tym samym typem komunizmu co Kropotkin i Bakunin – typem marksistowskim: gdzie wszystko, razem ze społeczeństwem byłoby w rękach władzy Państwowej. Stirner poprawnie przewidział, że Marksizm nie wyzwoli biednych, a tylko przekształci ich w obiekt politycznego fetyszu; biedni utknęliby na wieki w definicji „proletariatu”, zamiast stać się Unikalnymi Jednostkami, którymi zresztą od zawsze byli. Aby to udowodnić, wystarczy spojrzeć na to, jak funkcjonował Związek Radziecki. Jednakże mimo tego, Stirner kapitalistą nie był – i właśnie to druga połowa „Jedynego i Jego Własności” opisuje koncept Unii, jak i ilustruje głupotę jaka się kryje za „rynkowym społeczeństwem”, które go otaczało z każdej strony.

Uważam, że niebezpodstawne jest oskarżanie starszych czytelników o nieprzeczytanie Stirnera. Po czterdziestej piątej internetowej debacie dotyczącej „niemożliwości połączenia koncepcji Komunizmu z Egoizmem”, zrobiłem się po prostu cholernie zmęczony ciągłym wyciąganiem z szafy biblii Egoizmu, po czym przepisywaniem z niej cytatów na uargumentowanie mojej tezy, czy w celu podważenia argumentu kapitalistycznego knura, któremu osobiście nigdy się po tę książkę sięgnąć nie chciało.

Zrozumiałem wówczas że nie tylko ja tym byłem zmęczony.

Zatem w akcie Egoistycznej miłości, zestawiłem cytaty, których możecie używać do woli np. w ramach osobistej nauki. Użyć ich możecie również, gdy w trakcie dyskusji – Duchy „Wolnego Rynku” czy inne syfiaste interpretacje Świętego Maxa będą starały się z wami polemizować. Przyszykujcie się na regularne aktualizacje tej strony, gdyż będę dokładał zarówno więcej cytatów jak i argumentów.

W Wojnie Wszystkich Przeciw Wszystkim, jesteśmy zachęcani do działania w obronie naszego własnego interesu, a tylko głupiec uznałby interes Swojego szefa jako swój własny. Bawcie się dobrze!

„Stirner był całkowicie przeciwko socjalizmowi, w jakiejkolwiek formie!”

„Egoizm w rozumieniu Stirnera, nie sprzeciwia się miłości czy myślom; nie jest on przeciwnikiem słodyczy jaką jest miłość, oddanie czy poświęcenie; nie jest on przeciwnikiem naszego osobistego ciepła, czy przeciwnikiem krytyki skierowanej zarówno w socjalistów czy – w skrócie – czyjkolwiek interes. Nie wyklucza on jakiegokolwiek osobistego interesu. Jest on w opozycji tylko i wyłącznie do sztucznego interesu z którego jednostka tak naprawdę nie ma swojej korzyści. Zatem nie przeciwko miłości, a przeciwko świętości miłości; nie przeciwko myślom, a przeciwko świętości myśli; nie przeciwko socjalistom, a przeciwko świętości socjalistów, etc.” – Max Stirner, „Krytyka Stirnera”

„Stirner jest przeciwnikiem takich durnych idei jak miłość czy współpraca!”

„Przecież «egoista jest kimś, kto myśli tylko i wyłącznie o sobie!» – tym kimś byłby tylko ktoś, kto nigdy nie doświadczył przyjemności ani korzyści we współudziale z innymi (czyli myśląc nie tylko o sobie), ktoś kto nigdy nie zaznał pozytywów jakie wypływają z pomocy wzajemnej; taka osoba zatem byłaby «biednym» typem jednostki. Dlaczego jednak mielibyśmy robić z takiego samotnika,
egoistę, który byłby porównywany z typem «bogatszych» jednostek? Faktem jest, że przez długi czas, przekonywaliśmy sami siebie do tego, by uważać ubóstwo za hańbę czy nawet jako coś karygodnego, gdzie «święci» socjaliści udowodnili nam że biedni są faktycznie traktowani jako przestępcy. Jednakże ci sami «święci» socjaliści, podchodzą do ubogich, którzy są w ich oczach w pogardliwy sposób biedni [lumpenproletariat], w taki sam sposób co burżuazja.

Dlaczego jednak osoba, która darzy mniejszym szacunkiem dany interes, ma być nazywana bardziej egoistyczną, od osoby, która czerpie z tego samego interesu pełną korzyść? Czy ostryga jest bardziej egoistyczna od psa; czy Maur jest bardziej egoistyczny od Niemca; czy biedny, pogardzany, Żydowski antykwariusz jest bardziej egoistyczny od entuzjastycznego socjalisty; czy wandal będący obojętny w stosunku do niszczenia twórczości artystycznej jest bardziej egoistyczny od konesera sztuki, który przez darzenie tej samej twórczości wielką miłością i troską, czerpie z niej osobistą satysfakcję? A teraz: jeśli ktoś – zostawiam to wam do udowodnienia czy taki człowiek w ogóle istnieje – nie odnajduję żadnego «ludzkiego» interesu w gatunku człowieczym, jeśli nie wie jak ich doceniać jako ludzi, czyż nie byłby on zatem po prostu «biedniejszym» egoistą, aniżeli – jak by go przeciwnicy egoizmu opisali – modelem egoisty? Ten kto kocha istotę ludzką jest «bogatszy» dzięki tej miłości, od tego, który nie pokochał nikogo.” – Max Stirner, „Krytyka Stirnera”

„Stirner popierał wolny rynek i konkurencję!”

„Zatem czy «wolna konkurencja» jest faktycznie «wolna»? Czy jest rzeczywiście «konkurencją», a mianowicie współzawodnictwem pomiędzy osobami, tak jak się podaje, oparłszy na tej podstawie swe prawo? Wszak zrodziło ją wyzwolenie osób spod wszelkiej osobowej władzy. Czyż istnieje «wolna» konkurencja w państwie – owym władcy w pojęciu mieszczaństwa – które stawia tysiące barier? Wyobraźmy sobie, że chcę konkurować z bogatym fabrykantem, który robi świetne interesy. «Zgoda» – mówi państwo – «co do twojej osoby jako konkurenta, nie mam żadnych zastrzeżeń.» No tak – odpowiadam – lecz do tego potrzebuję terenu pod budowę, pieniędzy! «Oj, niedobrze, jeśli nie masz pieniędzy, nie możesz konkurować. Nie wolno Ci nikomu nic zabrać, gdyż ja chronię i popieram własność.» Wolna konkurencja nie jest «wolna», gdyż do konkurowania brakuje Mi kapitału. Nie ma co prawda zastrzeżeń co do mojej osoby, ale ponieważ nie mam kapitału, więc moja osoba musi się wycofać. Któż jednakże ma potrzebny kapitał? Może ów fabrykant? Wszak jemu mógłbym go odebrać! Nie, tylko państwo ma kapitał na własność, fabrykant – jedynie jako lenno, majątek.

Skoro nie można z fabrykantem, będę konkurował z profesorem prawa; ten facet to osioł, a Ja, po stokroć od niego mądrzejszy, odbiorę mu jego słuchaczy. «A studiowałeś, masz dyplom, kolego?» – Nie, ale co to ma do rzeczy? Doskonale wiem, co jest potrzebne w tym fachu. – «Przykro Mi, lecz tutaj nie ma wolnej konkurencji. Nie mam nic przeciwko twojej osobie, ale brak Ci kapitału, dyplomu doktora. A tego dyplomu wymagam ja – państwo. Najpierw mnie ładnie o niego poproś, a potem zobaczymy, co się da zrobić.»

Więc to jest «wolność» konkurencji! Dopiero państwo – mój pan – może Mnie do niej dopuścić.

Czy jednak faktycznie konkurują osoby? Nie, znowu jedynie kapitał! W pierwszym rzędzie pieniądze, itd.” – Max Stirner, „Jedyny i Jego Własność”

„Stirner był całkowicie przeciwko społeczeństwu bez rynku/ruchom masowym/walce klas!”

„Ludzie wprowadzili konkurencję, ponieważ uznali to jako dobrobyt dla każdego; zgodzili się na to i eksperymentowali z tą ideą razem. To wszystko, ta izolacja i separacja, jest produktem zrzeszeń,
porozumień, wspólnych przekonań – jednak to nie tylko izolowało ludzi od siebie, ale też ich łączyło. Był to status prawny, jednak to prawo było czymś wspólnym, społeczną federacją. W przypadku rywalizacji, ludzie dochodzą do takich samych wniosków jak być może społeczności zbieracko-łowieckiej, że dobre polowanie, gdzie każdy ma z tego osobistą korzyść, jest wówczas gdy wszyscy rozpraszają się by móc łowić zwierzynę «w izolacji». Co jest bardziej opłacalne – to jest pozostawione do dyskutowania na bieżąco. Jednak obecnie, jak możemy zauważyć – a przy okazji, to nie socjaliści odkryli to jako pierwsi – nie każdy zyskuje, «samorealizuje się», znajduje swoją wartość czy swój prawdziwy interes w przypadku konkurencji. Wychodzi to jednak tylko wówczas, gdy przeliczamy sprawę z naszej egoistycznej i samolubnej perspektywy.

Jednakowoż – w tym samym czasie, nadeszli tacy, którzy przedstawili swój własny opis egoizmu i myślą o tym tylko jako o «izolacji». Ale co do diabła ma egoizm wspólnego z izolacją? Czy zostaję takim egoistą poprzez pustelnictwo, poprzez oddalenie się od ludzi? Mógłbym się izolować czy stać się samotnym, jednak nie uczyniłoby to ze mnie osoby bardziej egoistycznej od tych, co pozostają wśród ludzi, bo sprawuje im to radość, bo wielbią mieć ze sobą kontakt. Jeśli się izoluję, dzieje się to dlatego, bo nie odczuwam już osobistej przyjemności w życiu w społeczeństwie, jednak jeśli zostaję wśród ludzi, dzieje się to dlatego, gdyż mają mi oni coś wciąż do zaoferowania. Pozostanie w społeczeństwie jest nie mniej egoistyczne co izolacja.

Oczywiście, w przypadku konkurencji, każdy jest odpowiedzialny za siebie; jednak, czy gdyby ludzie dostrzegli, iż kooperacja jest bardziej opłacalna aniżeli izolacja, to czy nie byłoby tak, że każdy by wciąż pozostał egoistą mimo zrzeszenia, i wykorzystywałby ten fakt dla własnych korzyści? Jednak ktoś mógłby stwierdzić, że taki chciałby osiągnąć korzyść wykorzystując innych – jednakże tak by się nie stało, gdyż nikt w takim przypadku, nie próbowałby eksploatować innych, bo inni nie chcieliby już dłużej być głupcami, którzy pozwalaliby komuś żyć na ich koszcie” – Max Stirner, „Krytyka Stirnera”

„Stirner miał w dupie biednych!”
(Uwaga: W „Jedynym i Jego Własności”, Stirner wysuwa genialny argument popierający Komunizację, ale w jednym długim akapicie – z tego względu, jestem przekonany, że wielu tego po prostu nie przeczytało. Aby tekst się wygodniej czytało, zrobiłem w nim odstępy.)

Continue reading Dr Bones: Stirner nie był kapitalistą ty jebany dzbanie – ściągawka